Szczerze nienawidziłem tej budy, chyba nawet z wzajemnością.
To znaczy, zależy czy chodziło o nauczycieli, uczennice, uczniów czy sam budynek, bo akurat wszystkie z dziewcząt mnie uwielbiały, a chłopcy próbowali wbić się w moje towarzystwo (nie wychodziło im).
Jeśli natomiast chodziłoby o nauczycieli to najchętniej by mnie zajebali za te nieobecności i liczne przypały, ale przynajmniej mnie zapamiętają.
Odpaliłem szluga, będąc już z jakieś pięćdziesiąt metrów przed szkołą.
Zerknąłem przez chwilę na zegarek, z radością zauważając, że już dziewiąta. Ups, troszeczkę się spóźnię.
— Blase?! — usłyszałem znajomy kobiecy głos, gdy przekroczyłem bramę szkoły.
Czyżby to była ona?
Podszedłem bliżej niej, a ona niemal od razu się na mnie rzuciła, niemal mnie dusząc i obcałowując okolice moich warg.
— Cześć, Azalea — szepnąłem jej do ucha.
Pocałowałem ją długo w usta i odsunąłem się lekko, a ona prawie przegryzła wargę.
— Widzę, że ty też punktualnie.
— Oczywiście.
— Siedzisz tu sama?
Azalea przewróciła oczyma i odetchnęła.
— Odkąd Mike poszedł na lekcje to tak, siedzę sama.
Kiwnąłem głową i pocałowałem ją krócej jeszcze raz, rzucając jej tylko do zobaczenia czy coś w tym stylu.
Ruszyłem do szkoły, rzucając petem na schody. Przydeptałem go lekko i wszedłem do szkoły, idealnie trafiając na dzwonek.
Nawet nie doszedłem do szafki, gdy usłyszałem Mike'a:
— Nieładnie tak się spóźniać do szkoły.
Parsknąłem, widząc jego roześmiane spojrzenie. Miał dobry humor.
— Nieładnie pieprzyć się o tej porze — zripostowałem, zwracając uwagę na jego rozczochrane blond włosy i krzywo założoną bluzę. — Nocowanie z Violet, dobrze myślę?
— Jesteś stuknięty, Blase. — Zabił mnie wzrokiem.
Bawiła mnie jego obsesja na punkcie Vi — może i sama do niego rwała, ale to on ciągle o niej gadał, a w dodatku udawał, że nic do niej nie czuje.
Zdecydowanie nie mogłem zrozumieć, czemu nie mógł do niej zwyczajnie zagadać, nic nie miał przecież do stracenia.
No, chyba że samotność lub dziewictwo.
— Nawet dziś jej nie widziałem, tylko wpadłem na jakąś nową laskę.
— O kim ty mówisz? — spytałem, troszkę zdezorientowany.
— No o niej, ma jakieś imię związane z kwiatami... O, zobacz, gada z twoją laską.
Odwróciłem się, szukając wzrokiem Azalei.
Zauważyłem ją, rozmawiającą z domniemaną nową.
Dziewczyna, o której mówił Mike była dość wysoka i zdecydowanie się wyróżniała. Miała na sobie koszulkę i spódniczkę, a do tego bodajże kabaretki.
Oblizałem usta i wróciłem wzrokiem do Mike'a.
— Nawet ładna.
— Nawet bardzo.
Przytaknąłem i urwałem konwersację, starając się unikać wzroku Azalei, kiedy zadzwonił dzwonek.
Przesiedziałem chyba z trzy lekcje razem z Benem, gadając z nim o nowej dziewczynie i planując kiedy zerwiemy się tym razem(padło na przerwę przed biologią), bo miał ochotę zapalić( i ja zresztą też).
Wyszliśmy więc tylnym wyjściem ze szkoły, a ja zacząłem z nim rozmowę, gdy ten odpalił już swojego papierosa.
— Myślisz, że będzie łatwa?
Ben odgarnął włosy z czoła i westchnął, osypując nadmiar sadzy z papierosa.
— Nie wiem, stary - mruknął, nie przejmując się czarnym prochem na butach. - Nie wygląda na taką.
Przewróciłem oczami.
— Oj proszę cię, Ben. — Wziąłem bucha i przeczesałem palcami włosy. — Przecież widać, że jej się podobam.
— Według ciebie każda się w tobie kocha.
Parsknąłem śmiechem i wyprostowałem się.
— Bo taka jest prawda.
— Nie wątpię.
Ben wstał powoli, rzucając petem gdzieś na ziemię, lekko przydeptując go podeszwą buta.
Wyglądał tak dziwnie, gdy w ciszy stał i patrzył gdzieś przed siebie, bez żadnych emocji. Nigdy nie wiadomo, o czym myśli, co w sumie było chyba dobrą opcją.
Dobry był z niego kumpel, może czasem zbyt cichy i poważny, jednak po kilku kieliszkach nawet i on potrafił się rozruszać. Ciekawe jak skończyłby, gdyby nie ja. Pewnie byłoby z nim krucho, całe szczęście, że poznał mnie.
A, no i jego rady były dla mnie złotem, zawsze. Typ znał się na wszystkim, czasem mnie to nawet przerażało, ale szło się przyzwyczaić.
Skłamałbym mówiąc, że bez niego byłbym tym samym człowiekiem, bo nie. Nawracał mnie czasem na dobrą drogę, dzięki niemu podejmowałem lepsze decyzje, a po za tym miał świetne oko do dziewczyn.
Miałem ogromną ekipę znajomych, takich jak na przykład Luke czy Matt, ale to on był jakiś wyjątkowy. Z nim rozmawiałem szczerze i najwięcej, a po za tym to lubiłem przebywać z nim najbardziej.
— Wiem, że wyglądam świetnie, ale patrzysz na mnie od kilku minut, a to trochę krępujące — powiedział, a ja szybko wstałem.
— Zamyśliłem się.
— Jak zwykle. — Ben przewrócił oczami, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
— Myślałem nad tym, jak ją zdobyć.
Mogę niemal przysiąc, że nie uwierzył mi, ale jako dobry przyjaciel przynajmniej udawał.
— Będzie ciężko, ale pamiętaj, że masz mnie, a...
— Ty wyrwiesz każdą — przerwałem mu. — Doskonale znam tę gadkę.
Ben zaśmiał się pod nosem i ruszyliśmy przed siebie.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...