12 blase

23K 926 501
                                    

Nigdy nie czułem takiego spokoju jak od czasu, gdy Mike ma na mnie focha.

Nie minął jeszcze nawet tydzień, a ja czuję, jakby trwały właśnie jakieś pieprzone wakacje. Bez narzekania Mike'a na jego relację z Violet czułem się wolny i jakoś specjalnie za tym nie tęskniłem.

Chłopak wyżalał się teraz tylko Nise'owi i mojemu dalekiemu znajomemu, Jamesowi, bo złapali bliższy kontakt, a przynajmniej mówił mi tak Ben.

Jeżeli chodzi o Bena, to trzymał on nadal głownie ze mną, no i udzielał mi rad co do randek i flirtów, za co byłem mu cholernie wdzięczny.

Chociaż i tak najwięcej czasu spędzałem teraz u Rose, ewentualnie ona u mnie. Była chyba jedyną osobą od dawna, którą zabierałem na dwór razem z Benem, bo wcześniej szedłem w miasto albo z całą ekipą, albo tylko z nim.

Lubiłem spędzać czas z nią, bardzo, nawet mnie to zaskakiwało. Ten związek nie wyglądał jak z Azaleą - nie pieprzyliśmy się cały czas ( a nawet wcale ) i rozmawiałem z nią normalnie o wszystkim, oprócz tylko konia z depresją, bo go nie lubiła.

Cała moja sielanka została zaburzona przez jej twórcę.

Tak, pierdolony Mike powrócił.

Do przeproszenia zmusił go podobno Nise, bo ponoć za mną tęsknił, ale domyślam się, że on miał już go po prostu dość.

Mike podszedł do mnie na jakiejś tam przerwie i przeprosił się za wtrącanie w moje życie, bo widział mnie z Rose i podobno widać, że bardzo się w niej kocham.

I ją bąknąłem jakieś tam sorry, wiedząc, że wina tak naprawdę leżała po mojej stronie. Przegadałem z nim znów jakąś tam sprawę z Violet i pochwaliłem się, że idę dziś na randkę z Rose, kiedy lekcje w końcu się skończyły.

Co prawda, urwałem się z Benem z ostatniej lekcji, aby kupić jakieś tam róże, których znaczenia tłumaczył mi Ben. Wybrałem różowy, gdyż znaczyły one jakieś tam zauroczenie, no i były chyba ładne.

Po za tym Ben kupił sobie kaktusa, bo tylko one u niego przeżywały. Zabawna sytuacja, ale miał jakiś dar do zabijania roślin.

W sekundzie rozbrzmienia dzwonka Ben zostawił mnie samego, życząc powodzenia. Sam poszedł prosto do domu.

Rose uśmiechnęła się bardzo szeroko, gdy tylko zobaczyła kwiaty dla niej. Podeszła i przytuliła mnie mocno.

— Są piękne, Blase — powiedziała, biorąc je ode mnie.

Pocałowałem ją i ruszyliśmy w stronę jakiejś tam restauracji, którą polecił mi Ben.

Zamówiliśmy tam pizzę i zajęliśmy miejsce dla dwojga.

— Nigdy nie byłam jeszcze w żadnej restauracji w Tencaster — powiedziała w końcu. — A ta zapowiada się dosyć nieźle.

— Jeszcze nigdy tu nie byłem,ale podobno jest tu nieźle.

Rose spojrzała na mnie podejrzliwie.

— Jak to? Nie chodziłeś na randki z Arz...

— Nie — przerwałem jej. — Ben polecił mi to miejsce.

— A więc on był tu z kimś na randce.

— Nie miał nigdy dziewczyny — starałem urwać się rozmowę o Benie. — Był tu raczej sam, albo z jakimiś znajomymi, którzy nie wzięli mnie ze sobą.

— Wow, myślałam, że Ben miał wiele dziewczyn.

Kelner z jej mrożoną herbatą i moim piwem ( udało mi się go przekonać, że jestem od dawna pełnoletni ) przerwał nam naszą rozmowę na chwilę.

— No i myślałam też, że znasz całe to miasto na pamięć.

Wziąłem łyk i odkaszlnąłem lekko.

— Prawda taka, że znam je niemal całe, ale łażenie po restauracji jakoś nie weszło mi nigdy w krew.

— Nie chodziłeś z dziewczynami na randki do restauracji?

Odłożyłem kufel i oblizałem usta.

— Raczej nie chadzam na randki.

Rose niemal nie zakrztusiłaby się herbatą.

— Tego też się nie spodziewałam.

— Widzisz, jesteś wręcz wyjątkiem, bo z większością dziewczyn spędzałem głównie wieczory — i noce — a nie całe dnie.

Zarumieniła się i uśmiechnęła się szczerze, zaczynając jakąś ta inną rozmowę.

Aż do jakiejś dwudziestej bawiliśmy się świetnie. Przeszliśmy się po nieznanych przez większość terenach Tencaster, siedzieliśmy na wzgórzach, a czas zleciał nam niesamowicie szybko.

W momencie gdy zapraszałem na noc do siebie, zrobiła coś, czego się nie spodziewałem.

Uraziła moją dumę, zaskoczyła i troszkę zawiodła.

Zaśmiała się, wspięła na palce, pocałowała w policzek i powiedziała... Nie.

Odmówiła mi.

Nie zdążyłem jej przekonać, bo po prostu odjechała taksówką rzucając jedynie do jutra, Blase.

I jakoś wtedy zrozumiałem, że nie będzie z nią w tej kwestii aż tak łatwo, bo ona była kompletnie innym typem dziewczyny.

bad boys fuck betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz