Chyba nigdy w życiu nie byłem aż tak śpiący.
Zawsze spałem chociaż trochę w autobusie, albo piłem te obrzydliwe energetyki, ale tym razem Ben nie uraczył mnie nawet kawą z pobliskiego Starbucksa czy innej powszechnej kawiarenki.
Na ostatniej wycieczce przespałem całą ośmiogodzinną drogę, na miejscu dopijając resztki jakiejś różowej kawy Azalei. Pamiętam tylko,że smakowała jak cukier zmiskowamy z lodem i truskawkowym barwnikiem,no i że już nigdy nie chcę tego pić. Ale przynajmniej dało mi kopa na cały afterek u Bena. Graliśmy wtedy w Mortal Kombat i po każdej przegranie piliśmy po kieliszku. Chyba nigdy nie byłem tak najebany przy trzeźwym Benie.
Z tamtej wycieczki pamiętam niemalże nic. Jedyne co kojarzę to pijaną Azaleę w moim pokoju i ucieczkę z hotelu o chyba czwartej nad ranem.
Wiedziałem, że ta wycieczka będzie o wiele lepsza, czego w środku nie mogłem się już doczekać.
Razem z Benem zajęliśmy dwuosobowy pokój, a Mike z Nisem zajęli ten zaraz za ścianą. Pokoje były połączone ze sobą i dość duże,no i u nich był router z wieżą. My za to, ku uciesze Bena, wybraliśmy ten z kuchenką. Już widzę, jak nad ranem podgrzewa w piekarniku pizzę lub nuggetsy z Wendy's, a na śniadanie robi jego profesjonalne naleśniki, gdy za ścianą leci na zapętleniu Travis Scott.
Rzuciłem torbą na łóżko, a Ben starannie położył swoją walizkę na ziemi.
Tak, ten człowiek na trzy dni wziął jebaną walizkę.
Ben nigdy nie był dobry w pakowanie, to fakt.Pakował wszystko, co może mu się przydać w chociaż najmniejszym stopniu. Ostatnio wziął ze sobą frytkownicę i małą przenośną lodówkę, no bo nigdy nie wiadomo, kiedy zgłodnieje.
— Mamy w planie dzisiaj łażenie po mieście, zwiedzanie jakiś tam pierdolonych kanionów i w nocy basen.
Pokiwałem mu głową i ułożyłem sobie to w głowie.
— Czyli, tak w skrócie, od czternastej mamy wolne — powiedział, wzruszając ramionami.
— Planujesz urwać się z tych jaskiń czy innych gór, a potem nie iść nawet na basen?
— Dokładnie tak. — Usiadł, z uśmiechem rozpinając walizkę. - Bo wiesz, boli mnie brzuch.
— To chyba ciąża.
Ben zaśmiał się i położył się na łóżku, kopiąc pod nie walizkę.
— Niby z kim?
— Z Nisem — odpowiedziałem automatycznie, chcąc nawiązać o nim konwersację.
Chciałem naprawdę dowiedzieć się, czemu tak nagle zaczął się z nim zadawać, i czemu Nise zaczął mnie jakoś ignorować.
Ben jednak przestał się śmiać i wbił wzrok w sufit.
— O co ci z nim chodzi, Blase?
Poprawiłem włosy i zastanowiłem się chwilę.
— Myślałem, że się przyjaźnicie.
Ben bawił się chwilę sznurkami od bluzy, nawet na mnie nie zerkając.
— Jeśli można to tak nazwać.
Usiadłem na swoim łóżku, zaciekawiony tą całą rozmową.
— To znaczy?
Odetchnął jeszcze raz, a ja zmarszczyłem brwi.
— Blase, bo wiesz — zawahał się chwilę, chyba gryząc się z własnymi myślami — ja...
— Cześć, chłopaki! — usłyszałem znajomy głos i po raz chyba miliardowy zakląłem na ten dźwięk w myślach.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...