Ostatni dzień szkolnego tygodnia nastał tak szybko, że sam niemal tego nie zauważyłem.
Wskazywał na to jedynie liczniejszy ruch na drodze i rozmowy o weekendzie w losowych radiach.
Te ostatnie ledwo słyszałem, bo jak zwykle wlokłem się po ulicach ze słuchawkami na uszach. Szedłem tak niemal zawsze, a ludzie jedynie badali mnie wzrokiem, niektórzy ze zastanowieniem, a niektórzy wręcz nie mogli się mnie oprzeć.
Nawet jeżeli nie twierdziłem, że jestem najprzystojniejszy (pierdolony Ben istniał), to i tak ja miałem wokół siebie tłumy dziewczyn, no i z jakiś tysiąc zdrad na koncie.
Szedłem szkolnym korytarzem czując się jak młody Zeus, którym po części byłem. Nie potrwało to jednak długo, gdyż zobaczyłem Azaleę przy szafkach.
I tak, od razu się na mnie rzuciła, znowu.
— Tęskniłam, Blase — wymruczała mi gdzieś w tors. Wziąłem ją na ręce i pocałowałem długo, a potem powoli odstawiłem ją na ziemię, przytulając się do niej w sposób przynajmniej romantyczny. — To on, mój chłopak.
Dopiero zauważyłem, że stała tu także ta nowa, dziewczyna od imienia z kwiatami.
— Jestem Rosie — powiedziała, a ja postarałem zakodować to sobie w głowie.
— Blase — odpowiedziałem, patrząc na nią z tym konkretnym uśmiechem, a ona starała ukryć się oczarowanie mną.
Będzie łatwo.
— Ja i Blase jesteśmy razem od naprawdę dawna... — zaczęła Azalea, ale ja jej nawet nie słuchałem, bo dokładnie skanowałem wzrokiem Rosie. Średniej długości włosy, duży biust, wielkie wcięcie w talii, szerokie biodra, wyższa od Azalei. Niezła. — O, hej, Chloe!
Moja dziewczyna poleciała do jej przyjaciółki, a ja zostałem sam na sam z Rosie.
Oparłem się o szafki i uśmiechnąłem się.
— A więc to ty jesteś chłopakiem Arz — mruknęła, tylko p oto, by ożywić atmosferę.
— No tak, ja — ale wcale nie musi to przeszkadzać w zaliczeniu cię. — Tak właściwie, czemu mówisz na nią Arz?
— Zapewne dlatego, że ma na imię Arzaylea?
Zmarszczyłem brwi.
— Co?
— Nie wiesz, jak nazywa się twoja dziewczyna? — uniosła do góry lewą brew.
— Wiem, mamy inny akcent — zadecydowałem, nie chcąc się przyznać, że po prostu w mojej głowie na zawsze już pozostanie Azaleą.
— Hm, możliwe — przyznała mi rację, a ja zaliczyłem moje małe zwycięstwo.
Rozbrzmiał dzwonek, a my weszliśmy do klasy.
Usiadłem w ostatniej ławce, a Rosie rzuciła torbą na ławkę przede mną. Zauważyłem, że nie ma Bena, więc pewnie przyjdzie na następną lekcję.
Przez kilka lekcji wynudziłem się niesamowicie, jedynie na przerwach całując się z Azaleą. W końcu jednak skończyłem lekcje (godzinę wcześniej niż powinienem, ale to nieważne) i wyszedłem z Mikiem i resztą na mały wypadzik.
— Jak tam z Violet? — spytał bodajże Nise, a ja przewróciłem na to oczami.
Jak już wspominałem, Vi to zdecydowanie jego ulubiony temat. Wszystko mu się z nią kojarzyło,a jak ktoś zwrócił uwagę na cos fioletowego albo fiołki, to chłopak nie mógł nie powiedzieć o niej choćby słowa.
Irytowało mnie to, nie powiem, ale wszystko można znieść, prawda?
— Nie było jej dziś w szkole — powiedział Mike. — Jak myślicie, dlaczego?
— Może jest chora — odpowiedział Matt.
— Lub pojechała gdzieś na weekend — zaproponowałem, udając, że w ogóle mnie to obchodzi.
— Albo ma cię w dupie — mruknął ktoś za nami, na co odwrocilismy się wszyscy na raz.
Była to dziewczyna o ciemnych włosach, dość średniego wzrostu, znałem ją.
To Violet.
Szturchnąłem Mike'a łokciem,a on założył kaptur, jakby chciał się stąd ulotnić.
— Co powiedziałaś? — Matt jaka zwykle starał się ratować sytuację.
— Nie mówiłam do ciebie.
Matt zerknął na nią spode łba, natomiast ja raczej to zignorowałem.
— Odpowiedziałam Mike'owi.
Spojrzeliśmy po sobie, ewidentnie czekając na reakcje Mike'a.
Poprawił włosy, naciągnął bluzę i powoli uraczył ją swoim wzrokiem.
— Dziewczyno, zrozum w końcu, że mam w ciebie wyjebane.
Kilku z nas wyraziło podziw dla tego tekstu Mike'a.
No dobra, każdy, oprócz mnie.
— To po co jeszcze przed chwilą o mnie pytałeś?
Mike uniósł brew, a Matt lekko go popchnął, sugerując, że nie uda mu się wyjść z tej sytuacji zwycięsko.
— Nie chodziło wcale o ciebie — powiedział, a czas niemal się dla nas zatrzymał.
Każdy się na niego patrzył, a on rozejrzał się z wyższością wokół.
— Chodziło o Rosie. Nową dziewczynę w szkole.
— No i jest naprawdę niezła - wtrącił Matt, a Violet przygryzła wargę i pokręciła głową.
— I tak mnie to nie obchodzi, wiem swoje. — Violet zarzuciła włosy do tyłu i wyprzedziła nas, a my po chwili pogratulowaliśmy Mike'owi tego wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji.
Byłem z niego dumny.
— No, ale tak szczerze — odezwałem się w końcu — Rosie jest niezła.
— A ty czasem nie jesteś z Arzayleą? — Mike uniósł brwi.
— Jestem, ale co z tego?
Ledwo zdążyłem wypowiedzieć te słowa, a telefon krótko mi zabrzęczał i wyświetlił się wielki napis:
Moja szmata:
Hej Blase
kochanie
spotykamy się jutro wieczorkiem?
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...