8 blase

31.6K 1.2K 593
                                    

Naprawdę nie chciało mi się tutaj siedzieć, nie teraz, nie o tej porze i nie tego dnia.

Ledwo co poniedziałek, a Mike już odjebał jakąś dramę, z jego niedoszłą laską oczywiście.

No bo chłopak, szczerze mówiąc, żył z dram. Chociaż nie rozumiałem go i czasem mnie to denerwowało, to życzyłem mu jak najlepiej, bo chyba po raz pierwszy widziałem kogoś tak zakochanego jak on w Violet.

To znaczy, on przecież wcale się w niej nie zakochał.

Szturchnąłem Matta, gdy donośne wyjebane wypowiedziane głosem Mike'a rozbrzmiało w moich uszach.

Violet odwróciła się na schodach i pokazała Mike'owi środkowy palec, przez co z resztą zdusiliśmy śmiech.

Zbiegła na dół i szarpnęła za rękaw Rose, odciągając ją jak najszybciej od całej naszej ekipy.

— To Mike?

Chłopak stanął mniej więcej na środku schodów, poprawiając kaptur. Spojrzałem przez chwilęna Violet, która nagle zatrzymała się

— Co? Skąd wiesz? — zapytała.

— Strzelałam.

Ruszyły dalej, kiedy ona tylko machnęła na to ręką. Mike powoli też podszedł w naszą stronę, ewidentnie zdenerwowany.

— Zapytałem ją, jak minął dzień, a ona kazała mi spierdalać — wybełkotał, szarpiąc pasek od plecaka. — Nawet nie mogę być dla niej miły.

— Daj jej spokój, cholera — powiedziałem, a Nise mi przytaknął — bo tak nic nie osiągniesz.

Matt poklepał go po ramieniu, a on kiwnął głową ze zrozumieniem i nie odezwał się już więcej.

— A więc jakie macie plany na dziś?

— Wychodzę z Maggie — rzucił Matt, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

— My z Nisem chyba idziemy do mnie. Możesz nawet dołączyć, Mike.

— Z chęcią — uśmiechnął się. — A ty, Blase? Idziesz z Arzayleą?

— Umówiłem się z Benem — mruknąłem. — Chciał grać na Playstation.

No i rzeczywiście, Ben chciał grać na Playstation, a raczej bić mnie padem po twarzy, bo był wkurwiony.

I tak, nie mam pojęcia dlaczego był wkurwiony, ale chciał gadać ze mną o kaktusach i jakichś tam nowych przepisach na pyszne jedzenie, przynajmniej według niego. W sumie to było zabawne, bo opowiadał o tym z taką pasją, że aż było mi go troszkę szkoda.

Siostra Bena wbiegła nam chyba łącznie z pięć razy do pokoju, krzycząc coś o tych swoich chłopakach z zespołu. Ben wyjaśnił mi jak który wygląda i kim jest, a ja byłem zdziwiony, że pamięta takie rzeczy.

Jakoś pod wieczór, gdy pizza się skończyła, a moje oko było lekko podbite, zacząłem rozmowę o czymś, co naprawdę mnie obchodziło.

Chodziło mi o całą tę sytuację z Rosie i Azaleą, a że Ben zawsze miał złote rady, to...

— Lepsza jest Rosie, czy Azalea?

Ben zakrztusił się colą.

— Co ty do mnie pierdolisz?

— Pytam poważnie, stary — popatrzyłem na niego nachalnie. — Waham się między nimi od jakichś czterdziestu sześciu godzin.

— No słuchaj, typie — zaczął, a ja już czekałem na przemówienie. — Arz jest i tak twoja, a widzę po tobie, że już dawno ci się znudziła — tu przerwał — a seks z nią jest dla ciebie passe. Zawsze możesz do niej wrócić, bo skowronki jak ona nie odlatują na zbyt długo. Natomiast Rosie — po raz kolejny zrobił pauzę — jest inna i możesz przynajmniej z nią spróbować, a potem wrócić do Arz.

— To nie jest głupi plan — przyznałem mu rację.

— Zostaw ją jutro.

Chwila, co?

— Albo nawet dzisiaj. Powiedz, że chcesz przerwy i już.

Chciałem powiedzieć, że jest pojebany, ale w ostatniej chwili postanowiłem jednak pomyśleć nad tym wszystkim.

Azalea zrobi dla mnie wszystko, kompletnie wszystko. Jest moja i pewnie jeszcze długo będzie, natomiast Rosie to inna sprawa. Bo przecież teraz albo nigdy, co nie?

— Dzisiaj.

Ben klasnął w dłonie, rozsypując popcorn na łóżko.

— Jestem z ciebie dumny, stary. —- Przybiliśmy sobie mocno piątkę, a ja wstałem z łóżka.

Wyjąłem telefon, po czym napisałem do niej, że chcę na chwilę się spotkać i aby wybrała miejsce.

Strzepałem popcorn z zielonej bluzy i założyłem czapkę, a na telefonie wyświetliło mi się powiadomienie.

Moja szmata:

będę czekać przy przystanku

kochanie

Uśmiechnąłem się czytając ostatnią wiadomość. Wszedłem po schodach i przytuliłem się z Benem.

— Pozdrów ją ode mnie — powiedział, a ja zmarszczyłem brwi. — Żartowałem.

Pomachałem do niego i ruszyłem w stronę prawej alejki.

bad boys fuck betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz