31 rosie

8.3K 344 372
                                    

Gousse pourpre.

Nowy bar  na przedmieściach, do którego właśnie zaprosił mnie James.

Czułam się dość dziwnie, nie odmawiając Jamesowi na to zaproszenie, wiedząc, co czuję do Blase'a. Wiedziałam też, że prawdopodobnie nie zmieni się to do końca roku, jak i nie dłużej.

Musiałabym kłamać ( czego Blase nie lubił ) mówiąc, że nie robiłam tego, aby odegrać się na Blasie. Chciałam, by był zazdrosny, by zostawił w końcu Scarlett i zaczął walczyć o mnie. Mam nadzieję, że mi się to uda.

Weszłam do środka, zauważając Jamesa siedzącego po lewej. Uśmiechnął się do mnie, a ja zajęłam  miejsce na kanapie naprzeciw jego.

- Wyglądasz ślicznie, Rosie.

Poczułam się nieswojo, więc zerknęłam w dół.

- Dziękuję.

- A więc, co tam u ciebie?

Westchnęłam i naciągnęłam ze stresu rękawki, patrząc na niego spod rzęs.

- W porządku, raczej - pomyślałam o Blasie, wspominając z tylu głowy moje narzekanie do Violet z dzisiaj - a u ciebie?

Uśmiechnął się, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Świetnie.

- Co podać?

Kelnerka podeszła do nas, czego niemal nie zauważyłam.

- Shake truskawkowy - powiedziałam, uśmiechając się niepewnie.

- I czekoladowy - dodał James. - Nie lubisz kawy, prawda?

Zmarszczyłam brwi, no bo skąd on mógł w ogóle o tym wiedzieć?

- Nie, nie lubię.

- Blase kiedyś się pytał, gdzie cię zaprosić, jeżeli nie lubisz kawy. Ben mu chyba coś doradził.

Przypomniałam sobie tamtą randkę,naszą pierwszą. Zaprosił mnie wtedy do restauracji, którą podobno właśnie polecił mu Ben, bo sam Blase nie chodził po restauracjach.

- Uh, okej.

Zmieszałam się, przez przywołanie w mojej głowie postaci Blase'a. Brakowało mi go, cholernie.

Przez całą rozmowę z Jamesem próbowałam się skupić tylko i wyłącznie, ale było ciężko, bo to Blase wciąż zadręczał moje myśli. I nie chciał przestać.

W końcu jednak dotarliśmy do Jamesa, a ja setny raz sprawdziłam telefon, aby zobaczyć, czy jest jakaś nowa wiadomość od Blase'a. Nie było.

- Ładny dom.

Przyprowadził mnie do domu, znajdującego się kilka przecznic od centrum. Był to spory bungalow, z zadbanym ogrodem.

Weszliśmy do środka, a on poprowadził mnie po schodach w dół, gdzie domyślam się, że był jego pokój. Miałam zresztą rację.

Był raczej mały, zachowany w ciepłej tonacji, z ogromny łóżkiem i biurkiem z komputerem.

James wyciągnął spod łóżka plecak, z którego zręcznie wyjął niemały zeszyt i położył go powoli na biurko.

- Miałaś problem z tym, prawda? - wskazał palcem na kolorowe notatki.

Rozczytałam się z różowego i niebieskiego pisma, niechętnie spoglądając na te fioletowe i zielone.

- Tak, dokładnie. - Usiadłam koło niego, kiedy usłyszałam dźwięk powiadomienia z Messengera. Niemal umarłam ze szczęścia, odpalając telefon.

Jednak, to nie był Blase.

Od: Violet Kansas

i jak z Jamesem?

Przewróciłam oczami na to. Violet może i mi pomagała, ale wiem, że jeżeli teraz odpisze, zacznie gadać coś o Mike'u. Nie lubiłam tego, męczyło mnie to i ona doskonale o tym chyba wiedziała.

James tłumaczył mi powoli wszystko, ale ciężko było mi się na tym skupić, bo nadal myślami uciekałam do Blase'a.

Po nużącej nauce wreszcie zaczęłam coś rozumieć, więc James zamknął w końcu obszerny notatnik.

Spojrzałam na zegarek, było około dwudziestej pierwszej. Zaraz powinnam iść.

- Dziękuję, nieźle mi pomogłeś - powiedziałam, wstając z kanapy.

- Nie ma sprawy.

Odprowadził mnie do drzwi, a przy wyjściu podał mi kurtkę.

Staliśmy chwilę w ciszy, gdy zauważyłam, jak James zaczyna się do mnie szybko przybliżać.

- Nie - odtrąciłam go, a on zmarszczył brwi. - Ja... jestem z Blasem, James.

Odchylił się ode mnie, zaskoczony.

- To wy nie zerwaliście?

- Nie?

Ukuło mnie gdzieś to w serce. Dlaczego mielibyśmy zerwać?

- Blase nie wspominał od was od imprezy i... przepraszam, Rosie.

Łzy napłynęły mi do oczu, jednak zdążyłam je powstrzymać. Nawet nie wiem czemu.

- Nie twoja wina, James.

Podrapał się po szyi i otworzył mi drzwi.

- Jakby coś... z chemią, oczywiście... to daj mi znać.

- Pewnie.

Uśmiechnęłam się do niego słabo, odwracając się szybko i mknąc przed siebie.

Nie zdążyłam nawet uronić choćby jednej łzy, gdy za zakrętem zobaczyłam ich.

Scarlett i Blase'a.

Spuściłam wzrok i spróbowałam jak najszybciej ich wyminąć, kiedy poczułam dotyk dłoni na ramieniu.

- Rose.

- Blase?

Popatrzył na mnie, ale ja próbowałam nie nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego.

- Przyszliśmy przeprosić.

Chciałam zaśmiać mu się w twarz, ale wtedy coś mnie uderzyło.

To przecież było miłe z jego strony.

Scarlett podeszła bliżej, więc przeniosłam wzrok na nią.

- Między nami nic nie ma, Rosie. Nie chcieliśmy abyś tak pomyślała.

Blase pokiwał do niej głową, a ja stałam przez chwilę w ciszy, wiedząc, że i tak im wybaczę.

- Ale wtedy na wycieczce...

- Byłem głupi i nietrzeźwy, a po za tym przecież wiesz, że nie miałem zbyt wielkiego wyboru.

Przestąpiłam z nogi na nogę. Miał rację, bo to ja ciągle przesadzałam.

- Zgo... Zgoda, Blase. Ja też przepraszam, przesadzałam.

Blase schylił się i pocałował mnie w usta, a ja poczułam stado motylków w brzuchu. Cholera, tak za tobą tęskniłam, Blase...

bad boys fuck betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz