Drugi rozdział specjalny, pierwszy z perspektywy Mike'a, na 4,200 wyświetleń. Pisany przez Scarlett.
22 stycznia, 11:20 PM
- Rozjebaliście wtedy, Blase - stwierdziłem, rzucając mu skórzaną kurtkę.
- Wiem - zaśmiał się pod nosem, zakładając ją.
- Lepsza katana czy bomberka?
Wziąłem do ręki obie kurtki, a Blase zmarszczył brwi.
- A co za, kurwa, różnica?
- W sumie, to żadna.
Rzuciłem katanę, biorąc ze sobą bomberkę, i ruszając od razu do reszty składu, po drodze biorąc torbę z wielkim JORDAN 42.
- Wszyscy są?
Wszyscy z dziewięcio-osobowej ekipy spojrzeli po sobie, a Marcy dał nam znać, że wszyscy są.
- No to jedziemy.
Razem z Nisem, Benem i Blasem wsiedliśmy do samochodu Marcy'ego, a reszta poszła do chyba Michelline.
- My bierzemy tamtą czwórkę, a wy wszyscy razem, co nie?
Marcy odwrócił się, myśląc chyba, że mówię do niego, ale ja wciąż patrzyłem na Blase'a.
- Przecież jesteś z nami w pokoju, Mike.
Zmarszczyłem brwi niezbyt, go rozumiejąc.
- No, Marcy i reszta chłopaków biorą ten duży, a my załatwiliśmy sobie łączony, 418 i 420.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na dźwięk ostatniej liczby, przebiegając ręką w okolicy najmniejszej kieszeni w torbie, słysząc dobrze mi znany szelest.
- Na ile osób?
- Dwójka dla mnie i Bena, dwójka dla ciebie i Nise'a.
- I czemu nic o tym nie wiem?
Ben zerknął na Blase'a, i chyba przewrócił oczami, a Blase uciszył go wzrokiem. Nie wiem dlaczego.
- A co, nie pasuje?
Wyciągnąłem z torby piwo, przelane do butelki po Arizonie.
- Nie, co ty, Blase. Będzie kozacko.
Już na miejscu wziąłem torbę od Blase'a, kiedy on poszedł zająć nam miejsca w autobusie.
- Jordan.
Odwróciłem się, zauważając dwie dziewczyny. Violet i Scarlett.
Napiłem się spokojnie piwa z butelki, z tą samą kamienną twarzą.
- On zawsze nosi te rzeczy z drużyny, bo tak się jara byciem kapitanem.
- Słyszałem to, Kansas.
Dziewczyna osłupiała, ale niezbyt zwróciłem na to uwagę, bo raczej skupiłem się na Scarlett. Dużo o niej słyszałem.
- Siema, Scarlett.
- Hej, Mike.
- Siedzisz przed nami w autobusie?
Zmarszczyła brwi, i kiwnęła powoli głową.
- Hm, no tak?
Violet patrzyła raz na mnie, a raz na nią, przez co śmiałem się w duszy.
Rzuciłem torbami do środka i podszedłem już w stronę dziewczyn.
Dotknąłem Scarlett po ramieniu, na co uśmiechnęła się niepewnie.
- To do zobaczenia później, Scarlett.
- Pa, Mike.
Odszedłem od nich, z szerokim uśmiechem na twarzy, słysząc to wy się znacie? Violet.
- Wiesz, kogo spotkałem?
Rzuciłem plecakiem na siedzenie koło Blase'a, po chwili wskakując zręcznie na swoje miejsce.
- Violet?
- No, ze Scarlett.
Blase uniósł wzrok znad telefonu, a ja podałem mu od razu głośnik z Beats.
- I co dalej?
- Gadałem z nią, w sensie, ze Scarlett, i Kansas była tak kurwa zazdrosna, że myślałem, że się spierdolę.
- O czym ty z nią gadałeś?
Odłożył na chwilę głośnik i telefon, a ja uśmiechnąłem się tylko.
- O niczym specjalnym, stary. Że siedzi przed nami, i potem zrobiłem jej tak - położyłem dłoń na ramieniu Blase'a - a Kansas się niemal poryczała.
Patrzył chwilę na mnie w ciszy, ale potem potrząsnął głową i zaśmiał się.
- Odjebane perfekcyjnie, stary.
- Dzięki, Blase.
Odpalił na głośniku Travisa Scotta, a potem zajął się konwersacją z Benem.
Przez niemal całą drogę słuchaliśmy muzyki na fullu i gadaliśmy o jakichś pierdołach, szczególnie, gdy najebaliśmy się już trochę przez wódę od Blase'a i moje piwsko.
Na przystanku z Blasem poszliśmy dokupić jeszcze jakieś alko, no i poszliśmy jeszcze zajarać, kiedy Ben z Nisem załatwiali żarcie.
Zdążyłem pośmiać się z czepiającej się mnie Violet z kilka razy, a Rosie zdążyła kilka razy unikać Blase'a, chuj wie, dlaczego.
Przy samym końcu, coś mnie natchnęło, aby usiąść do Nise'a, bo kilka osób się poprzesiadało, niektórzy poszli spać.
Ben zaklął pod nosem i wrócił do Blase'a, siadając przy oknie, a ja usiadłem koło Nise'a, widząc przed sobą przeciskającą się Scarlett.
- Ana poszła spać, Ben mi mówił - powiedział cicho Nise. - Chyba właśnie szuka wolnego miejsca.
- Mogłaby usiąść za na...
- Możesz usiąść tutaj.
Spojrzeliśmy na raz na Blase'a, który poklepał się ręką w udo, na co Ben uśmiechnął się szeroko, co było raczej rzadkie.
Scarlett zbadała go wzrokiem, a potem poszła w jego kierunku,przez co automatycznie przeniosłem wzrok na Rosie. Była zazdrosna. Jest gorsza, niż Violet.
- Blase od zawsze odpierdala takie rzeczy - szepnąłem do Nise'a, a on zaśmiał się, pewnie wspominając jedną z podobnych akcji, może jeszcze z Arzayleą.
- Racja - przyznał, uśmiechając się jeszcze szerzej, niż Ben wcześniej.
- Szkoda, że ja nie jestem na tyle odważny - stwierdziłem, zerkając kątem oka na Violet, szybko jednak wracając do picia piwa.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...