Nie spodziewałem się, że zerwanie z Azaleą będzie dla mnie aż takie łatwe, ale było.
Po prostu zwyczajnie ją pocałowałem, jak zawsze na powitanie, a potem wyszeptałem, że chcę z nią porozmawiać. Dziewczyna przejęła się tym trochę, ale szczerze niezbyt mnie to obeszło, bo i tak nic do niej nie czułem. Poszliśmy na dłuższy spacer, a w końcu powiedziałem jej, że nie chcę z nią teraz być.
Nabajerowałem jej, że to tylko chwilowa przerwa, że ona jest najlepsza i tak dalej, a ona zdała się to kupić, choć ryczała dość konkretnie. Wypłakała mi w ramię, że zawsze będę w jej sercu i zawsze możemy do siebie wrócić.
Byłem niemalże w stu procentach pewny, że laska zrozumiała to i będzie się łudzić, że i tak ze sobą wkrótce będziemy. Jednak Azalea uważała mnie chyba za jakiś boski dar i już po jakichś dwunastu godzinach zaczęła za mną nieźle rozpaczać.
Ledwo co przyszedłem do szkoły, a z genialnego humoru stałem się niesamowicie wkurwiony.
— Pojebało cię do reszty? — usłyszałem krzyk Mike'a, już wiedząc, co się święci. — Na chuj ty zrywałeś z Arzayleą?
— Miałem jej dość.
Mike popatrzył na mnie z góry.
— Dziewczyny, która zrobiłaby dla ciebie wszystko? To nie jest normalne.
Trzasnąłem szafką i popatrzyłem zza Mike'a, gdy poczułem się magicznie uratowany.
— Wiesz co nie jest normalne?
Spojrzał na mnie pytająco, a Violet popatrzyła się w naszą stronę, stojąc tuż za Mikiem.
— Że zgrywasz takiego cwaniaka, a od pół roku latasz za Violet i boisz się do niej normalnie zagadać, tylko próbujesz zwrócić na siebie jej uwagę.
Zarzuciłem plecak na lewe ramię, a Mike nie miał pojęcia co powiedzieć.
Violet prychnęła, a on odwrócił się i o mało nie zszedł na zawał. Odetchnął głośno, a ja patrzyłem na niego bez przerwy. Skręciła zdenerwowana do łazienki.
— To było — spróbował dokończyć zdanie, ale ostatecznie westchnął i pokręcił lekko głową. - Po prostu pierdol się, Blase.
Skłamałbym mówiąc, że nie poczułem się źle z tym, jak zareagował. On sam tak naprawdę nic nie zrobił, a ja chyba go zasmuciłem.
Otrząsnąłem się z tego i poszedłem w stronę klasy biologicznej.
Zająłem swoje miejsce, a gdy rozbrzmiał dzwonek, zobaczyłem tylko plecak, który niemal uderzył mnie w głowę.
— Obiło mi się o uszy, że wkurwiłeś Mike'a, chyba nawet poszło o Violet.
— To on mnie wkurwił — wzruszyłem ramionami i ściągnąłem czapkę z głowy - czepiał się mojego zerwania.
— Wowowo, Mike przyjebał się do czyjegokolwiek życia uczuciowego? Zapomniał się chłopak.
Ben usiadł koło mnie, a ja zaśmiałem się pod nosem, no bo miał rację.
— I właśnie to mu powiedziałem — zacząłem, poprawiając włosy — że sam powinien zając się sprawą z Violet.
— Nie lubię przyznawać ci racji, ale zrobiłeś dobrze.
Poczułem dziwną euforię wynikającą z jego poparcia. Ben zazwyczaj na mnie krzyczał i obrażał moje wybory, a teraz? Wow.
— Mam nadzieję, że w końcu zarwie do tej całej Violet, bo sam to zrobię, nie bez powodu już nawet z nim nie gadam. Ten pedał uważa, że...
Ben zaczął rozwijać swoją opinię o Mike'u, gdy do klasy weszła Azalea z Rose i Violet.
Rose przytuliła Azalea, bo ta niemal zemdlała na mój widok. Z obrzydliwie drgającymi wargami i rozmazanym tuszem moja była usiadła przede mną.
Mruknęła coś do Rose, a ja i Ben zmarszczyliśmy brwi.
Czekaliśmy na rozpoczęcie lekcji, gdy do klasy wbiegła nasza wychowawczyni i poprosiła dwóch chętnych do pomocy w bibliotece.
Jak zwykle zgłosiliśmy się razem z Benem, bo dodatkowe punkty plus zerwanie się z lekcji to zawsze dobry pomysł.
Dopiero po chwili zauważyłem, że rękę w górze trzyma także Rose.
Nauczycielka wskazała mnie i Rose, a Ben tylko zagwizdał pod nosem.
Po prostu świetnie.
Wstałem z krzesła i ruszyłem do drzwi, a Rose kilka razy dokładnie zbadała mnie wzrokiem, a ja nie miałem pojęcia o co jej chodziło.
Znaleźliśmy się w końcu w tej przeklętej bibliotece, sami.
— Co miało znaczyć to, co wczoraj zrobiłeś?
Zmarszczyłem brwi.
— Po prostu z nią zerwałem?
Rose uderzyła dłonią w jakimś tam podręcznik od matematyki.
— Tak nagle ci się odechciało z nią być? — zapytała, a ja odkaszlnąłem głośno, przygotowując się do monologu.
— Sprawa z Azaleą męczyła mnie od bardzo długiego czasu. Nie byliśmy nawet w normalnym związku, może i kiedyś mi się podobała — tu skłamałem — ale teraz już nie chcę marnować się w takim udawanym czymś. Powiedziałem jej, że może kiedyś do siebie wrócimy, ale to nic pewnego. Ona się na to zgodziła, więc problemu tak naprawdę nie ma.
— Zgodziła się?
— Przysięgam, gdybym nagrał tę rozmowę, odtworzyłbym ją teraz.
Rose spojrzała na mnie podejrzliwie, a ja uśmiechnąłem się zakłopotany.
— Nie wierzę ci.
Przewróciłem oczami.
— Zrobiłem to dla ciebie, Rose.
Wypadły jej książki z rąk, czego nawet nie zauważyła. Schyliłem się, aby podnieść egzemplarz jakiegoś tam romansidła.
— Słucham?
— Gdy cię pocałowałem, zrozumiałem, że z nią nigdy nie będzie tak dobrze jak z tobą. — Niemal usłyszałem śmiech Bena, gdy tylko wypowiedziałem te słowa. Żałosne i okłamane. — Nie każ mi teraz tego żałować, Rose.
Odłożyła książki na regał i wpatrywała się we mnie przez kilka chwil.
— Możemy spróbować być razem, nie zawiodę cię. — Dlaczego to w ogóle powiedziałem?
Stała chwilę w ciszy, aż w końcu powiedziała pewnie:
— Zgoda.
Pewnie pomyślała, że jest wyjątkowa.
Pocałowałem ją w usta długo, a gdy rozbrzmiał dzwonek, już rozmyślałem, jak opowiem to wszystko Benowi.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...