- Mamy już inne plany na dziś.
Spojrzałam na Anę, głównie po to, aby oderwać wzrok od niego.
- To znaczy?
Blase też spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła się sarkastycznie. Cała Ana.
- Jedziemy niedługo na zakupy, więc nie wyjdzie.
Przeniosłam wzrok na niego, widząc, że trochę go to oburzyło. No tak, nie lubił, gdy się mu odmawia.
- W sumie idealnie, bo Ben chciał...
- Jedziemy z Mikiem.
Uśmiechnęłam się.
Anastasia wcale nie kłamała. Mike miał z nami pojechać, bo w centrum otworzyli stacjonarkę Supreme. Po za tym, zaprosił nas do swojej ulubionej pizzerii, bo uważał, że każdy jego przyjaciel musi znać to miejsce. Z tego co opowiadał, to był tam kiedyś Jacques Webster. No i leci tam jego muzyka.
- Mam rozumieć, że będę wam przeszkadzać?
- Ty to powiedziałeś.
Blase pokiwał smutno głową i wrócił wzrokiem do mnie, a ja odwzajemniłam jego spojrzenie, które pewnie w myślach określił jako zabicie wzrokiem.
- No to do zobaczenia.
Pomachał nam i odszedł, a ja od razu sprawdziłam godzinę. Minuta po czternastej, za dwadzieścia dziewięć spotykamy się z Mikiem koło przystanku.
- Zerwał z Rosie i już nie daje ci spokoju - wzięła ode mnie szluga.
- Nawet nie mam jak ci zaprzeczyć.
Zaśmiała się jeszcze i pokręciła głową.
- Ale on jest głupi - stwierdziła.
- Szkoda gadać.
Nie powiedziała tego jednak ani ona, ani ja. Był to męski głos gdzieś za nami. Głos Mike'a.
- Skończyłeś już...
- Odwołali mi chemię. Proszę.
Podał mi i Anie po małej kawie.
- Wybrałeś nasze ulubione, wow, Mike - powiedziała Ana, czochrając go po włosach, a ja zauważyłam wychylającego się Bena.
- Starałem się - odpowiedział jej.
Spojrzał w stronę chłopaków, a potem odwrócił znów się do nas, ze swoją wiecznie kamienną twarzą, której wyraz zmieniał się tylko na uśmiech.
- Nie pode...
- Podszedł. Blase.
Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, szybko go jednak zrywając, wstając z ławki.
Nikt z naszej trójki nie chciał raczej ciągnąć tego tematu, bo sam Mike chyba wiedział, że nie można było oczekiwać czegokolwiek dobrego po Blasie.
- Zamówię taksówkę, przecież nie będziemy się tłuc po tramwajach.
Uśmiechnął się i szybko zamówił taksę, przy okazji przeliczając swój hajs.
Przez kolejną godzinę więc siedzieliśmy we trójkę w Supreme, pomagając Mike'owi wybrać jedną z trzech bluz.
- Bierz granatową.
- Mam już dwie granatowe bluzy, no i jedną z drużyny - przewrócił oczami, zerkając na mały napis Supreme po prawej stronie.
- Różowa jest moim zdaniem najładniejsza - stwierdziła Ana, z czym w sumie się zgodziłam.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...