Rozdział specjalny, z okazji urodzin Mike'a. Wszystkiego najlepszego, Jordan!
10 marca, 4:20PM
Zastanowiłem się chwilę, zanim zadzwoniłem po taksówkę.
Mimo, że odwołałem już trening, zamówiłem dwie duże pizze i umówiłem się z chłopakami, to jakoś nagle zastanowiłem się, czy na pewno tego chce.
Przez większość czasu nie gadałem zbyt o sobie - Blase zawsze to zlewał, Ben mnie nie lubił, a Nise nie miał czasu. No i został James, ale on już od czasów Octavii się jakoś ode mnie oddalił. Przykre.
Ale teraz gadam o sobie tyle do Scarlett i Anastasi, że to aż dziwne - aż zacząłem się nad wszystkim zastanawiać. To było złe.
Sięgnąłem po pożyczoną od Jacoba paczkę Lucky Strike'ów - to znaczy, w sumie to mi je kupił, ale obiecałem oddać, bo przecież wezmę tylko jednego szluga. On doskonale wiedział, że nie paliłem. Ale tym razem w paczce zostało już tylko sześć szlugów. A przecież było ich dwadzieścia dwa.
Zerknąłem na niebieski znaczek na opakowaniu. Nikt w moim otoczeniu takich nie palił, ale mi się po prostu podobały. Nie czułem w sumie różnicy w smaku między fajkami, ale może taki Blase wyczułby je po choćby zapachu? Możliwe, nie powiem.
Wcześniej paliłem nałogowo tylko z Octavią - lubiła papierosy, gardziła trawą. A ja miałem kompletnie na odwrót.
Odpaliłem w końcu fajkę, walcząc z silnym wiatrem. Beznadziejna dzisiaj ta pogoda.
Za równo czternaście minut przyjedzie moja pizza, możliwe, że nawet wcześniej, a ja nawet nie zadzwoniłem po taksę, i ledwo co odpaliłem szluga. Miesiąc temu to nawet nie pamiętałem, jak fajki smakowały.
Zawsze robiłem to okazjonalnie, jak na przykład na tamtej pierwszej imprezie ze Scarlett. Wyszedłem wtedy z Benem, ale już raczej nigdy tak nie robiłem, aż do teraz. Nie spodziewałbym się tego nigdy, serio.
Napisałem do Bena, by odebrał z Nisem pizzę, bo trochę się spóźnię. Raczej nie powinni w to wnikać, bo pewnie myślą, że nadal siedzę z Blasem. I bardzo dobrze.
Wsiadłem w końcu do taksówki, w ostatniej chwili rzucając niedopałkiem na chodnik.
Nie wiem, ile czasu trwała ta podróż, ale z jednej strony dłużyła mi się cholernie, a z drugiej minęła za szybko. Dziwne uczucie.
Od razu zauważyłem Bena, z nieodpalonym jeszcze papierosem w dłoni, a zaraz później stojącego obok Nise'a z pudełkami pizzy. Spóźniłem się ledwie z minutę.
- Hej, Mike - przywitał się Nise, a po chwili to samo powiedział Ben.
- Cześć, chłopaki - odpowiedziałem, patrząc, jak Ben odpala fajkę. Nie zastanawiałem się za długo, zanim powiedziałem: - Poczęstujesz fajką?
Ben wyciągnął w moją stronę te jego czarne fajki, a Nise zbadał to wzrokiem. On też raczej nie palił.
- Od kiedy palisz? - spytał Nise, wyrównując w rękach pudełka z pizzą.
- Czasem każdego najdzie ochota - stwierdziłem obojętnie, czego już nie skomentował. Dobry obrót sprawy.
Nawet już nie pamiętam, o czym gadaliśmy, bo głównie skupiłem się na tej jednej konkretnej konwersacji.
- Właśnie, Mike - zaczął Nise, sięgając po już ostatki pizzy - jak tam z tą Violet? Dawno o tym nie gadaliśmy.
Uniosłem wzrok znad telefonu. Wiedziałem, że któryś z nich w końcu zacznie ten temat.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...