- Bez sensu, żebyś widziała się z Mikiem co tydzień.
Wymówił te słowa, a one zagrzmiały w moim umyśle i słyszałam je w kółko, aż sama nie przerwałam tego echa.
- Ale przecież się przyjaźnimy, a wiesz, jaki on jest.
Blase wstał z łóżka i przejrzał się w lustrze, z jakąś nutą obrazy spoglądając na moje wpół nagie ciało. Sięgnął do szafki nocnej mechanicznie i wyjął stamtąd paczkę moich czerwonych Marlboro, których po wczoraj zostało raptem z siedem.
- No tak się składa, że znam go lepiej niż ty i zdecydowanie dłużej, a przyjaźnimy się od dziecka, no i Mike nigdy nie potrzebował widywać się ze mną prywatnie częściej niż raz na miesiąc.
Przyjaźnią się od dziecka, no tak.
Mówił to, jakby nie zaczął go traktować na poważnie od może miesiąca. I nie, Mike nigdy nie był zadowolony, sam zwierzając się mi, jak mu Blase'a brakuje i jak bardzo mu bez niego źle, jednocześnie zawsze będąc po jego stronie.
Ale przecież nie mogę mu tego powiedzieć.
Nie mogę, ponieważ Blase zdenerwuje się, że się z nim kłócę. Zdenerwuje się, że mam rację. Że ośmielam się wytknąć mu błąd i naruszyć jego własny światopogląd, bańkę, w której to on wie wszystko. Nie wiedział nic. I nikt nie potrafił mu o tym powiedzieć.
Ja próbowałam, naprawdę próbowałam. Może spróbuję kolejny raz?
- Wiesz co, Blase, szczególnie gdy byłeś z Rosie rozmawiałam z nim sporo i nie wiem, wydaje się, że naprawdę potrzebuje bliskości. Poza nami nie ma nikogo.
Stanął na środku pokoju, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Zaraz wybuchnie. Bałam się.
- Po pierwsze, to ma Nise'a, Anę, Bena, Matta i setkę jego przyjaciół. Może i ja jestem jego najlepszym przyjacielem, ale to nie twoja działka, Scarlett. Rozmawiam z nim tyle, ile rozmawiam i doskonale mu to wystarcza. Po drugie...
- Ale dlaczego mnie stąd usuwasz? Pomogłam mu z Violet, wręcz mi się zwierzał, myślę, że jednak jestem mu potrzebna...
- On ciebie lubi, bo jesteśmy razem. Po prostu chce mieć dobry kontakt z moją dziewczyną. To dobry przyjaciel, więc nie chce niepotrzebnych spin. Pragnę nadmienić, że wcześniej się nienawidziliście.
No tak, Blase. To wszystko dzięki tobie.
Blase ma ogromny kompleks wyższości. A wręcz, kompleks boga. On jest bogiem. Przynajmniej w jego oczach i, jak uważa, w oczach innych również.
Trudno się z tym walczyło, gdy chciało się być uczciwym i zwrócić uwagę na jakiś błąd. To wiele tłumaczy w jego relacji z Benem. Blase nie potrafił przyznać, że Ben jest od niego inteligentniejszy, zabawniejszy, obiektywnie przystojniejszy. Ale to wiedział. Dlatego tak mocno się z nim przyjaźnił. Dla budowy własnego ego.
- Wszystko wyjaśniliśmy i obecnie bardzo się lubimy, on też mi mocno pomógł. Nie chcę go zostawiać, bo sam prosił, bym tego nie robiła.
- Co, może ruchacie się na tych waszych spotkaniach?
Sparaliżowało mi połowę ciała. Co on właśnie powiedział?
Czy Blase naprawdę jest po prostu zazdrosny?
Zawsze miał o Mike'a ten sam problem, jednakże wydawałoby się, że mu przeszło. A jednak, niezupełnie. Był o niego piekielnie zazdrosny, chociaż doskonale wiedział, że nic między nami nie ma. Blase miał manię posiadania, a kiedy mówił, że jestem tylko jego, dokładnie to miał na myśli. Widać to było nawet po Rosie.
Jego podejście do Jamesa było chore - chłopak miał być tylko jej korepetytorem. Nawet Rosie go odpychała, mając ciągle na pierwszym miejscu Blase'a. Zrobiłabym to samo.
Swoją drogą, męczyła mnie ta sytuacja z Rosie. Nie chciałam takich konfliktów. Najgorsze jest to, że przez Blase'a nie mogę tego załagodzić. Zabiłby mnie za bycie miłym dla jego byłej.
Trzeba było z tym żyć, modlić się, by po prostu wystąpiła tu obojętność. Chociaż nie wiem, czy to możliwe.
- Wiesz, że jesteś jedyny, prawda?
Ukrył swój lekki uśmieszek. Tego oczekiwał, więc to mu dałam.
- Może dla ciebie tak, ale ze strony Mike'a jest to dużo bardziej podejrzane. Tak bardzo chce spędzać z tobą czas, jakoś nie widzi mi się, by było to platoniczne.
Czyli on podejrzewa Mike'a, że jest we mnie zakochany. Klasyk.
- Blase, czy ty nie wiesz, jak ten człowiek kocha Violet?
- A może to tylko przykrywka?
- Nie bądź głupi, Blase. Sam wiesz, od ilu lat to trwa.
Blase uderzył w ścianę pięścią z całej siły. Przybliżył się do mnie bardzo szybko, a następnie chwycił mnie mocno za gardło. Co on, kurwa, robił? Bolało w cholerę.
Przeszły mnie drgawki, nie mogłam połknąć śliny. Byłam przerażona. Tak nie zachował się jeszcze nigdy wcześniej.
- Czy ty właśnie nazwałaś mnie głupim? Głupim, bo co? Bo boję się, że mój najlepszy przyjaciel wali konia do ciebie?
I co za różnica, czy wali, skoro ty mnie pieprzysz, pomyślałam, ale oczywiście, że nie powiedziałam. Rozjuszyło by go to jeszcze bardziej.
Blase miał naprawdę obsesję na punkcie posiadania. Jestem jego, nikt inny nawet nie może dwuznacznie na mnie spojrzeć. Przerażające.
Czułam, jak cała moja twarz robi się czerwona. Robiło mi się ciemno przed oczami. Blase mnie podduszał w kontekście seksualnym, ale nigdy nie na poważnie. Nie tak jak teraz.
Nie mogłam już oddychać i zakrztusiłam się własnym powietrzem, a łzy leciały mi z oczu, jednocześnie nie mogłam łkać. Kręciłam tylko głową, a on nagle puścił. Zakaszlałam mocno, niemalże wymiotując, a moje pierwsze wypowiedziane słowo brzmiało:
- Przepraszam.
Blase oddychał ciężko, rozprostowując palce. Odszedł na chwilę, ale przybliżył się znów gwałtownie, a ja tylko zmrużyłam oczy i pozwoliłam płynąć łzom. Usłyszałam świst i poczułam piekący ból na policzku, pulsowanie w głowie i nie słyszałam nic na lewe ucho. Uderzył mnie. Bardzo mocno.
- Nie spotykaj się z Mikiem.
Przełknęłam ślinę i niemal mdlałam, czując tylko podchodzące do gardła wymioty. Cała się trzęsłam z bólu, a także ze strachu.
- Nie będę. Kocham cię.
Uspokoił się. Zastanowił się chwilę, ale objął moją twarz w dłoń.
- Ja ciebie też, Scarlett. Dlatego skupiam się tylko na tobie.
Pogłaskał mnie po policzku i pocałował czule, ale krótko. Jak gdyby nigdy nic.
- Nie płacz już. Rozmyłaś sobie makijaż jeszcze bardziej, niż po seksie.
Przytuliłam się d niego, jakby zupełnie nie władając swoim ciałem. Nigdy jeszcze tak nie wybuchnął. Mam więc podstawy do stwierdzenia, że to nigdy się już nie powtórzy.
Dobrze, że nie miał koszulki. Miałby na niej plamy z pomady do brwi, eyelinera i podkładu.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...