Rozdział 71 - "Lwica"

477 31 5
                                    

   Siedziałam w brązowym pokoju, a za oknem wiał przyjemny wiatr. Chmury sprawiały, że ten dzień był chłodny i ponury. Słońce wychodziło tylko raz na jakiś czas.

Naprzeciwko mnie siedział wielki lew o piwnych oczach.

-Fajnie - podsumowałam. - Siedzę tu sobie z tobą, już chyba dziesiątą minutę, a ty nawet nie pozwalasz mi się zbliżyć.

Zwierzę warknęło twierdząco. Wydałam z siebie jęk frustracji.
Lew był potężny i zdecydowanie mógłby mnie zabić, gdyby nie okoliczności zawodów. Jego grzywa przypominała jakiś wyjątkowy, karmelowy krzak. Na widok jego kłów przechodziły mnie dreszcze. Za każdym razem, kiedy tylko chciałam go dotknąć, zaczynał robić tą niebezpieczną minę, każącą uciekać.

-No proszę cię! - załamałam ręce. - Potem będziesz fochatym królem, daj mi przeżyć te głupie zawody!

Zeszłam z fotela (czyt. Osunęłam się bezwładnie) na ziemię. Ukryłam głowę w kolanach. To by było na tyle. Moje własne zwierzę do pomocy nie chce mi pomóc. Poczułam zalewająca mnie frustrację.

Przed oczami mignęło mi kilkanaście obrazków - w tym między innymi mnie kończącą Hogwart. Moja przyszłość. Te wszystkie miłe rzeczy, jakie mogłyby mnie czekać, MOGŁYBY, gdyby nie turniej. Nie mogłam uwierzyć, że zaprzepaściłam cudowne życie za udowodnienie wyższości nad Potterem.

Nagle poczułam coś innego. Ogromny podmuch ciepłego powietrza, skierowany prosto na mnie. Podniosłam głowę.
Centymetry ode mnie stał lew, dysząc mi prosto w twarz. Zachłysnęłam się.

Jednak nie wyglądał strasznie lub groźnie. Miał majestatyczne oblicze i spokojne oczy. Nie byłam pewna, czy to to samo zwierzę, co wcześniej.

Niepewnie położyłam rękę na jego grzywie. Była szorstka, ale przyjemna w dotyku. Kot zamruczał znacząco. Uśmiechnęłam się.
-Dobra, to może zaczniemy jeszcze raz? Jeszcze nie wszystko stracone.
Roboczo nazwałam go Alex. No bo dlaczego nie. Kilkakrotnie pytałam zwierzę, jaka jest jego zdolność, w nadzieji, że mi odpowie (nie odpowiedział, tak dla jasności).

-Może latanie? - zgadywałam. Lew prychnął na 'nie'. - Telekineza?
Nadal nic. Zacisnęłam usta.

Myśl, Nancy, myśl. To nie może być coś trudnego. Po prostu coś pomijasz.

-Głupio spytam... Czy to coś powiązanego z ogniem? - rzuciłam, ponieważ to była moja ostatnia opcja. - Lew kojarzy się z płomieniami.

Lew sapnął, a z jego nozdrzy uniósł się dym. Odetchnęłam z ulgą.
-Super, czyli idę w dobrym kierunku. Alex, może chciałabyś mi zaprezentować swoje zdolności?

To, co działo się później, dość trudno opisać słowami. Wszędzie było mnóstwo pyłu, ja sama byłam cała w sadzy, a mój lew kilkakrotnie próbował mnie przypalić.

Przeskoczmy już do momentu zadania, okej?

-Francuzki już skończyły, udało się tylko De Villiers. Drugi Bułgar zaraz zabierze część mapy- powiedział mi James, kiedy stanęłam z lwem w pomieszczeniu dla zawodników. Zerknął na zwierzę. - Jaki ładny kiciuś.
-Zamknij się i pochwal swoim wężem - powiedziałam ukąśliwie. - Chciałabym go zobaczyć.
-Będzie trudno, bo mi skubaniec nie chciał wyjść z torby - oświadczył załamany i podniósł czarny worek na wysokość oczu. - Tylko po kilku znakach mogłem się domyślić, jaką ma zdolność.
Skinęłam głową, nie wiedząc, jak zareagować. Widać mój Alex nie był najgorszym zwierzakiem.

Po chwili to do mnie dotarło. Ostatni Bułgar za moment skończy zadanie. Co za tym idzie, kolejnym śmiałkiem będę ja. Przełknęłam ślinę i wtopiłam palce w grzywę lwa. Czyli już nie ma odwrotu.

-Następna zawodniczka, Nancy Evans!

__________

Przepraszam, straszny ze mnie Polsat, pewnie chcieliście już pierwsze zadanie xD

But nie musicie jakoś specjalnie dramatyzować gdyż następny rozdział będzie naprawdę interesujący (pewnie wielu z Was będzie zaskoczonych, nie MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ-)

W tym tygodniu mam remont w domu, ale postaram się dodać rozdział idealnie w niedzielę :*

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz