Rozdział 70 - "Przedstawienie Czas Zacząć"

466 37 11
                                    

-Pierwsze zadanie rozpocznie się za czterdzieści pięć minut! Zawodnicy, proszę się przygotować!

Nie wiedziałam, że to wszystko wywrze na mnie tak duże wrażenie. Ubrana w szmaragdowy strój, z włosami spiętymi w warkocza, i różdżką w dłoni, chciałam zapaść się pod ziemię. Zazdrościłam osobom na trybunach. Szczęściarze, będą patrzeć, jak mnie zżerają nerwy.
Regulus nie miał wstępu do namiotu dla zawodników. Czekał gdzieś wśród Ślizgonów, aż wyjdę na arenę. Nie wiedziałam, co mnie na niej czeka. Śmierć? A może coś gorszego?

-Powodzenia. - podszedł do mnie chłopak z Durmstrangu. Byłam tak oszołomiona, że nie odgadnęłam jego imienia. Był tym "przyjaźniejszym" Bułgarem. - Coś się stało? Powiedziałem to nie tak?
-Co? Oh, nie... - zmieszałam się i starałam doprowadzić do porządku. - Jestem tylko trochę zestresowana. Też życzę Ci powodzenia.
Posłał mi uśmiech, który chciałam oddać, ale wyszedł z tego bezkształtny grymas. Odwróciłam się i podeszłam do swojego łóżka.

Oddech, Nancy.
Pamiętaj o oddechu.
Musisz oddychać.

-Mała trema? - usłyszałam obok siebie. Westchnęłam płaczliwie. Jeszcze jego mi tu brakowało.
-Tak, Potter. Mała trema, jak to nazwałeś.
James miał na sobie podobny strój do mnie, ale w barwach jego domu. Szlachetny szkarłat. Włosy jak zwykle miał porozrzucane na wszystkie strony, a do ust przylepił zadziorny uśmiech. Jednak coś w jego wyrazie twarzy się zmieniło. Uśmiech ten sam, ale coś było nie tak. W oczach czaił się czysty niepokój, po dziecięcej niewinności nie było ani śladu.

Oboje wiedzieliśmy, w co się pakujemy.

-Zawodnicy, proszę do mnie! - zawołał Dumbledore, a mi serce podeszło do gardła. Przełknęłam ślinę i ostrożnie podeszłam do małego zbiorowiska. - Zacznijmy pierwsze zadanie!

Obok niego pojawił się mężczyzna z ministerstwa.
-Pierwsze zadanie będziecie wykonywać z pewnymi pomocnikami - zaczął. - Każdy z was wybierze jedno magiczne zwierzę, które pomoże wam ukończyć ten etap rozgrywek. Zadanie polega na wykradnięciu trollowi kawałka mapy, który będzie wam potrzebny do następnych zadań. Mapy nie da się odczytać, póki nie będzie kompletna. Kawałek mapy jest na środku areny. Broni go jeden dorosły troll. Macie do dyspozycji jedynie różdżkę i swoje magiczne zwierzę.

Zamurowało mnie. Dosłownie nie mogłam wydusić z siebie słowa.
To zadanie brzmiało bardzo zagadkowo. Zupełnie tak, jakby był tam jakiś haczyk.

-Zacznijmy losować magiczne zwierzęta - oświadczył Dumbledore. - Od czasu ich otrzymania macie dokładnie pół godziny, aby odnaleźć jego nadprzyrodzoną zdolność. Kiedy ów czas upłynie, wejdziecie na arenę.

-Mamy tylko pół godziny? - dopytał James, a ja zobaczyłam, że jego ręka niebezpiecznie drgnęła. - To zaskakująco mało.
-Jestem pewien, że wam się uda - powiedział dyrektor, ale nie uwierzyłam w ani jedno jego słowo. - No dalej!

Pierwszy był nieśmiały osiłek z Durmstrangu. Zanurzył rękę w niewielkim woreczku. Po chwili wyciągnął ją.
-Dobry wybór - zauważył starzec. - Nosorożec.
Zaraz po nim drugi Bułgar włożył rękę do worka. Na jego dłoni skakała mała figurka sokoła.
-Niesamowite szczęście! - zdumiał się Dumbledore. Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem. Nie lepiej od razu było nam powiedzieć, że dostaniemy najgorsze egzemplarze?!
Po nich losowała jedna z dziewczyn z Francji. Trafił się jej żółw. Kiedy ta załamana odchodziła, przyjmując na ręce już prawdziwą istotę, a nie figurkę, do losowania podeszła De Villiers. Wylosowała kruka - nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem i odeszła.

Zawodnicy losowali swoje zwierzęta, aż nareszcie nadeszła moja kolej. Przełknęłam ślinę i zanurzyłam rękę w podejrzanym worku. Coś podgryzło mi mały palec, a inne uderzyło mnie w nadgarstek. Szybkim ruchem wyciągnęłam figurkę i otworzyłam dłoń.

Lew. Trafił. Mi. Się. Lew.

Patrzyłam na figurkę nie do końca wierząc w to, co widzę. Co takie zwierzę tam robiło?! Czy oni pościągali zwierzęta z całego świata?
Lew wyglądał na młodego. Cały czas próbował wbić swoje lipne kiełki w wierzch mojej dłoni. Westchnęłam z goryczą.

Super. Zwierzę Gryffindoru na moich rękach.

-Teraz pan, panie Potter - zachęcił dyrektor. Chłopak pewnym siebie krokiem podszedł do worka i wyciągnął ostatnie zwierzę.

-No czy to są jakieś jaja?

Na jego rękach wił się wąż. Malutki, wężowaty wąż, znak Slytherinu. Otworzyłam szerzej oczy. Czy to nie była ustawka? Przecież to niemożliwe, żebyśmy wylosowali zwierzęta przeciwnych domów. To prawie tak, jakby los się na nas uwziął.

-Dobrze! Skoro każdy ma już swoje zwierzę, odliczamy pół godziny! Musicie poznać jego niesamowite zdolności!

___________

Chryste przepraszam XDD

Nie dość że krótkie, to jeszcze z błędami i bez sensu. Przeeeeepraszam-

Macie tutaj mały rozdzialik na Walentynki. Miejmy nadzieję, że Wam się podoba :)

PS. Rozdziały na pewno będą co niedzielę, a jak najdzie mnie wena to troszkę częściej!

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz