Rozdział 27 - "Pytanie Na Śniadanie"

1.2K 69 63
                                    

Jeśli zdążyliście zauważyć, na śmierć zapomnieliśmy o naszym spotkaniu na Wieży Astronomicznej.

Następnego dnia wyciągnęłam Jamesa do biblioteki, byśmy mogli w ciszy porozmawiać. Lekcje zostały odwołane, a pogoda była naprawdę paskudna. Każdy siedział w swojej części zamku, zbytnio się nie wychylając.
Oczywiście oprócz naszej dwójki.

- Kiedy Durecci rzucił na ciebie to zaklęcie... Jak się czułaś? - spytał.

- To było tak, jakby ktoś rozrywał mi głowę jakąś klątwą. Wdarł się do mojego umysłu, siejąc spustoszenie. Nie umiałam się przed tym bronić.

- Jasne...

- A jak to się stało, że byliśmy połączeni w snach? Trzeba iść z tym do Dumbledora?

- Nie wiem. Może to przez Rapchaela i jego ojca? Tamten... Facet... Mówił o nich, a potem żona Durecciego wstawiła się za synem.

- Nie wiem, czy to przypadkiem nie był... - urwał, przełknął ślinę. - C-czarny Pan...

Wzięłam że świstem powietrze. To... Niemożliwe!

- Co ty wygadujesz, James? Przecież to był jakiś przełożony tych potworów, a nie... Jakiś Szary Pan!

- CZARNY Pan! Nancy, pomyśl. Dumbledore dziwnie zareagował, kiedy powiedziałaś mu o tym, co usłyszałaś w kominku, racja? A wiadomo mi, że ten czarnoksiężnik uczył się w Hogwarcie! W Slytherynie.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się głęboko.

- Może... Może Szary...

- CZARNY...

- Może Czarny Pan ma też inną nazwę? Nie sądzę, aby ktoś, kto nie jest po jego stronie, nazywał go Panem Ciemności.

- Zgadzam się. Może spytać Remusa?

- Coś ty! Blackowie będą więcej wiedzieć. Może spytaj Syriusza, a ja wyłapię kilka wątków od Regulusa. Wtajemniczamy ich?

- Syriusz wygada się pierwszej lepszej dziewczynie, jaka do niego podejdzie,ale to mój przyjaciel. Karzę mu przysiądz, że nie piśnie pary z ust.

Kiwnęłam głową, wstając i podchodząc do jednej z półek.

- Zaklęcie legilimencji.

Kilkanaście opasłych tomów wyleciało z szeregu, prosto na moje dłonie.

- Masz zamiar to wszystko przeczytać?! - przeraził się Potter.

- Coś ty! - podałam mu cztery księgi. - Idę dać następne do Regulusa. Czytamy je wszystkie. Wiesz, że jeśli uda nam się to zaklęcie opanować, będziemy mogli wdzierać się do ich umysłów?

Otworzyłam pierwszą książkę.

- Istnieje też przeciwzaklęcie, na którym się skupisz. I jeszcze jedno: - spojrzałam na niego wzrokiem godnym rozczarowanej matki. - Zero kawałów z Huncwotami. Żeby to opanować i prawdopodobnie to wszystko odkręcić, musimy się tego nauczyć.

- Ale...

- Pomyśl jeszcze przez chwilę, Potter - syknęłam, już mocno zirytowana. - Musisz się skupić. Ten czar nie jest w podstawowym programie i jeśli sami się tego nie nauczymy, będziemy leżeć. Chcesz, aby ktoś wchodził do ciebie do umysłu i patrzył na twoje wspomnienia, czy może żebyś to ty znajdował świetne informacje o Dureccich i potworach?

Zamilkł. Wiedział, że mam rację.

-Dobra. Ale nie ograniczam z nimi kontaktu, jasne?

- Jasne.

°°°

- Nancy...

- Ale panie profesorze! Ja naprawdę muszę się tego nauczyć!

- Nancy...

- Ale dyrektorze! Nie chcę, aby się to powtórzyło!

- Nancy! - delikatnie podniósł głos, choć i tak bił od niego ten cholerny, starszyzny spokój.

- Tak?

- Nauczę was tego, pod jednym warunkiem.

Rozpromieniłam się, podskakując energicznie na fotelu. To świetnie! Cały mój plan o zrywaniu się z lekcji i mordowaniu się nad książkami nie musi być wcielony w życie!

- Dziękuję! Bardzo, bardzo bardzo dziękuję... -

- Pod jednym warunkiem! - uniósł wskazujący palec, a zaraz potem spoważniał.

- Jakim, profesorze?

- Opuścisz Hogwart z Panem Potterem na dwa lata.



RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz