Rozdział 18 - "Pomocna Dłoń Niepomocnego Gościa"

1.9K 80 82
                                    

W skrócie oświadczam, że piosenka Fire on fire - Sam Smith, to muzyka przewodnia wszystkich moich książek :)

Jedna ze scen, tam na dole, jest zainspirowana (po części) książką "Teoretycznie nie....", na którą serdecznie zapraszam!

Uczniowie byli tak przerażeni, że niektórzy mdleli. Nie dziwiłam im się, naprawdę źle znosiłam to wszystko.

Prefekci mieli dopilnować, aby żaden uczeń nie wyszedł z Pokoju Wspólnego jego domu. Ja nie wyściubiłam nosa przez strach.
Jeśli ta bestia była w lesie, to jeszcze spoko. Mogła sobie tam żyć, a Hagrid mógł sobie tam (nie) bezpiecznie siedzieć. Ale weszła do zamku!

Trzymając różdżkę w gotowości patrzyłam, jak drzwi do naszego pokoju się otwierają. 7 - klasisci wzięli różdżki w dłonie, chroniąc młodszych, nim zorientowali się, że mają do czynienia ze Slughornem.

- Weźcie z dormitoriów najważniejsze rzeczy do spania. Będziemy kilka nocu nocować w Wielkiej Sali.

I normalnie skakałabym ze szczęścia, gdyby nie fakt, że po zamku grasuje przerośnięta modliszka.

Wzięłam więc jakiś kocyk ( Narcyza zgarnęła odrazu całą pościel) i  poduszkę, a piżamę ubrałam pod normalną szatę. Naprawdę chciałam już, aby było po wszystkim, nie bać się, że coś mnie zabije...

Siedząc na łóżku zauważyłam, że mój brzuch krwawi. Walnęłam się ręką po czole, przecież to coś mnie drapło!
Wzięłam kilka bandaży z apteczki i szybko wyszłam.

W PW czekał na mnie Regulus. Mieliśmy iść za Horacym. Złapałam przyjaciela za dłoń, którą natychmiast ścisnął. Był przerażony. Z każdym krokiem czułam, że tracę zaufanie do tego miejsca. Do tych ludzi... Do tych murów.
Pierwszy korytarz był straszny. Jakaś niska dziewczynka zemdlała ze strachu. Starsi koledzy musieli ją nieść. Nie patrzyłam nawet na nią, po każdy, nawet najmniejszy cień za nami przyprawiał mnie o dreszcze.

Kiedy wyszliśmy z lochów poczułam nie lada ulgę. Ślizgoni byli bladzi jak kreda, posłałam nawet przestraszone oraz pełne paniki spojrzenie do Lucjusza, jaki je oddał. Mieliśmy ledwo ponad 12 lat, niektórzy mniej, niektórzy więcej. Malfoy miał twarz podobną do czystej kartki, zapewne ja nie byłam lepsza.

- Stójcie.

Jak na zawołanie stanęłam, nienaturalnie prosto. Dłoń Rega zacisnęła się na mojej mocniej, aż pobielały mu knykcie. Nie chciałam, aby złamał mi palce, a więc delikatnie poluzowałam jego dłoń. Dzięki temu, po kilku przepraszających spojrzeniach, mogłam całą uwagę poświęcić nauczycielowi, który... Nasłuchiwał? No nie wiem, ale nieźle się wystraszyłam. Włosy stanęły mi dęba, a przez ciało przeszedł dreszcz. Jak to on miał w zwyczaju (ten mój dreszcz) przeniósł się na Blacka obok, który wdrygnął się.

- Oh, na Merlina, to ty, Flitwicku. Mam już wszystkich Ślizgonów. - zza rogu wyłonił się niski opiekun Krukonów, z domem Roweny. Szczerze współczułam im. Nasz "ochroniarz" nie było karłem, Filius mało mógł w starciu z bestią.
Krukonki trzęsły się ze strachu, no to krzyżyk na drogę, kochane!

- Ja mam wszystkich z mojego domu. Dostałem patronusa od McGonagall, że Gryfoni są już w sali.

Hmm... Dostać patronusa od kogoś? Ciekawe, nigdy i tym nie czytałam. Może coś przegapiłam? Nie, niemożliwe.

Mój wewnętrzny monolog przetrwało szturchnięcie przyjaciel i ruch tłumu. W grupie czułam się nieco bezpieczniej. Najstarszy rocznik i prefekci szli po zewnętrznej stronie, z różdżami w gotowości. 6 klasa była bliżej środka, 5 jeszcze bliżej... Ogółem po lewej miałam jakiegoś 3 - klasistę z blond włosami, a po prawej - zgraję pierwszaków. W ich wieku umiałam o niebo więcej zaklęć! Umieli tylko podnieść pióro lub otworzyć drzwi.

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz