Rozdział 42 - "Sam Się Uczesz!"

930 54 47
                                    

-Jak się czujesz? - zapytał Regulus, siadając przy moich stopach. - Boli cię coś?
-Głowa mi pęka i mam problem z oddychaniem, ale poza tym już nic mnie nie boli - wytłumaczyłam, starając się uśmiechnąć.
-Gdybyś widziała reakcje Dumbledore'a.... - oznajmił z podziwem Syriusz. - Wpadł na lekcje jak burza, złapał Malfoy'a za fraki i wyszedł.
-Dwójka chłopaków była z siódmego roku, a oni mieli akurat dwie godziny eliksirów - dodała Lily. - Kiedy jeden zobaczył dyrektora, wrzucił zły składnik i kociołek eksplodował...
-Czyli wszyscy już wiedzą? - dopytałam cicho. Zalało mnie dziwne, niemal palące uczucie. Nie chciałam słyszeć szeptów na mój temat. Nie chciałam, aby ludzie widzieli we mnie słabą i tchórzliwą Ślizgonkę.
-Niestety... Ale dobra wiadomość jest taka, że teraz kilkadziesiąt uczniów Slytherinu i Gryffindoru pluje na Malfoy'a. Poważnie! Frank Longbottom na korytarzu podłożył mu nogę!
Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie tą scenę.

Remus usiadł na krześle po mojej lewej. Ich zachowanie było zdecydowanie bardzo miłe i cieszyłam się, że moi przyjaciele są ze mną w trudnych chwilach, ale musiałam porozmawiać z Jamesem. MUSIAŁAM. W innym wypadku wykrzyczałabym co myślę w Wielkiej Sali, a tego naprawdę nie chcę.
-Lucjusz sprawiał Ci problemy? - zapytałam Regulusa, który przez jakiś czas dziwnie milczał.
-Mieliśmy drobną sprzeczkę, ale nie martw się, rzucaliśmy tylko werbalne zaklęcia, więc było... Bezpiecznie.
-Pojedynkowałeś się z Malfoy'em?! - spytałam, po chwili orientując się, jak słaby Lucjusz jest w zaklęciach. Mógł mieć wtyki w ministerstwie, mógł być zadufanym w sobie chłopakiem, ale z OPCM to on jest okropny. Nie umie poprawnie rzucić nawet łatwego i przyjemnego czaru!
-Chyba sama się domyśliłaś, kto wygrał - dodał Lupin.
Wtedy przyszła pielęgniarka.
-Za dużo was tutaj! Natychmiast na lekcje!

Wtedy cała moja paczka otworzyła szerzej oczy, po chwili krzycząc:
-Test z eliksirów!
Wszyscy zaczęli się zbierać, zabierać torby i poganiać nawzajem. Siostry Black wybiegły jak strzały, zaraz potem wybiegła para Ślizgonów (których swoją drogą nawet nie poznałam i uznałam, że to jacyś koledzy), a potem cała ekipa.
Myślałam, że zostałam sama, i nawet trochę się zasmuciłam, ale odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam, że James nadal siedzi tam, gdzie siedział.
-Pan także na lekcje, panie Potter! - ogłosiła stanowczo Pani Pomfrey, wskazując na niego palcem. On wyglądał, jakby dopiero co wstał. Patrzył na nią tak, jakby obudziła go ze snu. Przypominał mi ledwo przytomne dziecko. Starałam się nie uśmiechnąć, a więc spojrzałam na kobietę błagalnie.
-Czy on może jeszcze chwilę zostać? Potem odeślę go na lekcje.
Ona mruknęła coś w stylu "Niech no go tylko zobaczę tutaj popołudniu...", ale ostatecznie zawróciła i poszła do swojego gabinetu. Odprowadziłam ją wzrokiem. Przygryzłam dolną wargę, nie wiedząc, jak zacząć.

-Przepraszam - powiedziałam. Zorientowałam się, że usta Pottera opuściło to samo słowo. Zaczerwieniłam się, spuszczając głowę.
-Przepraszam za... Za to, że byłem takim palantem. - spojrzał na moje przedramię, pochmurniejąc dodatkowo. - Przepraszam za to, że zmiażdżyłem Ci rękę... Przepraszam, że nie poszedłem tam z tobą. Wtedy nic by się nie stało...
-James - przerwałam mu, patrząc na niego uparcie. - Ty nie zrobiłeś nic złego. To ja tu zawaliłam.
-Nancy, przecież to nie...
-Nieprawda? James, oszukujesz sam siebie, jeśli tak myślisz - przeszkodziłam mu w dalszym usprawiedliwianiu mnie. - To tobie należą się przeprosiny.
Odpędziłam łzy spod powiek.
-Masz rację. Jestem lekkomyślna, nierozważna, głupia, nieodpowiedzialna i jeszcze raz głupia. Nie słucham głosu rozsądku, czyli ciebie, i za to cię przepraszam. Nie umiem stłumić ciekawości do różnych nowych rzeczy. Zachowuje się jak obrażona dziewczynka. Zasłużyłam sobie na wszystko, co mnie spotkało. Jestem beznadziejną osobą do połączenia mentalnego...
-Nancy, przestań - przeszkodził mi, siadając na krześle obok mojego łóżka. - Przestań tak o sobie mówić. Widzisz siebie jako lekkomyślną osobę? Ja uważam to za nieposkromioną chęć przygód. Widzisz siebie jako nierozważną? Sądzę, że jesteś zdecydowana i kierujesz się intuicją. Widzisz siebie jako głupią? Tego nie jestem w stanie jakoś wytłumaczyć, jesteś przecież najmądrzejszą czarownicą w całym Hogwarcie! Nie jesteś nieodpowiedzialna. Troszczysz się o innych, pokazując wszystkim dookoła jak opiekuńcza jesteś!

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz