Rozdział 73 - "Ku Pokrzepieniu Serc"

471 40 12
                                    

  Tego samego dnia, gdzieś w środku nocy, udało mi się wyjść z siebie i stanąć obok.

Jak? Cóż, po prostu od trzech godzin starałam się zasnąć, a moje ciało hasało sobie po pokoju.

-Uspokój się! - powiedziałam do siebie w łazience. Miałam na sobie swój blady sweter i dresy.
Nie mogłam się raczej za to winić. W końcu moim ciałem miotała adrenalina. Udało mi się przetrwać pierwsze zadanie turnieju, w którym umierają ludzie. To trochę jak szansa jedna na milion.
Westchnęłam ponownie, pochlapałam twarz zimną wodą i spięłam włosy w kucyka. Wyszłam z pokoju, przemknęłam przez schody i wyszłam z Pokoju Wspólnego Slytherinu.

Zamek jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak ogromny. Skręciłam w odpowiedni korytarz, zrobiłam kilka kroków i na moment się zgubiłam. Kiedy znowu się odnalazłam, dostałam się na Wieżę Astronomiczną. Usiadłam gdzieś w cieniu i odetchnęłam chłodnym nocnym powietrzem. Od razu zrobiło mi się zimno. Gdzie ja zostawiłam swoją kurtkę?

Rozprostowałam nogi na ziemi, czując że coś mi w nich strzyka. Świetnie, już czuje te zakwasy. Bieganie oraz skakanie nie było moją mocną stroną. Łydki zdawały się być jednym wielkim skupiskiem nerwów. Westchnęłam zniesmaczona, poprawiając swoje włosy.

-Na serio? Musiałaś wybrać akurat to miejsce? - usłyszałam, a głos człowieka w nocnej ciszy był dla mnie jak kubeł zimnej wody. Spojrzałam na osobę na schodach. Wszędzie rozpoznałabym te roztrzepane włosy.

-Też nie możesz zmrużyć oka, Potter?

Podszedł kilka kroków a ja zauważyłam, że ma na sobie białą, szkolną koszulę. Na nogach miał coś, co pewnie kiedyś przypominało buty, a teraz było tylko ich cieniem. Musiał się do nich dobrać jakiś pies. Poza tym wyglądał dość rześko i z pewnością nie na śpiącego.

-Tak, ale raczej nie z tego samego powodu co ty - odparł. Stanął spokojnie przy barierce. - Gryfoni szaleli do późna i do teraz panuje tam anarchia.
-Tak, masz rację. U mnie było dużo spokojniej. Mimo tego chyba trochę za dużo się wydarzyło jak na jeden dzień.
Zawiał wiatr, a oboje wzdrygnęliśmy się z zimna.

Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, skupieni na własnych zmartwieniach. Nie minęła sekunda, a moje myśli zeszły na temat mojego przyjaciela.
-Dowiedziałeś się czegoś do naszego śledztwa?

-Nie, ale zrobiłem sobie fenomenalną mapę myśli pod materacem.

-James!
-Dobra, dobra - otarł niewidzialną łzę. - Remus i Syriusz ostatnio zniknęli gdzieś w nocy. Nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że przed drzwiami czekała na nich Lily.
-Twoi kumple i moja siostra? - powtórzyłam. - Dziwna sprawa. Szpiegowałeś ich?
-Z moją ponadprzeciętną umiejętnością śledzenia... - zaczął pewnym siebie głosem, ale po chwili spochmurniał. - Nie. Nie szpiegowałem. Jak tylko wstałem z łóżka rozwaliłem lampkę nocną.
-Z tobą to skaranie Boskie... - załamała ręce, ale nic więcej już nie powiedziałam. - Swoją drogą Regulus ostatnio nietypowo się zachowuje. Zupełnie tak, jakby ukrywał coś bardzo ważnego.
-W jakim sensie?
-Kojarzysz Morganę, tą zawodniczkę z Francji?
-Tak, co z nią?
-Mam wrażenie, że jest to coś grubszego - oświadczyłam. Oczy Jamesa zabłyszczały w mroku. - Słuchaj, czego się dowiedziałam...

I opowiedziałam mu o tym, jak to ona i Brøueg rozmawiali na korytarzu, a ja to wszystko usłyszałam.

-Faktycznie, to coś nowego. Nie sądziłem, że mamy tyle zagadek do rozwiązania.
-Mam wrażenie, że drugie zadanie będzie czymś w rodzaju próby - powiedziałam. - Próby nie umiejętności, a spokoju.
-Dlaczego?
-No bo spójrz - mruknęłam. - Pierwsze zadanie wbrew pozorom mogło być o wiele gorsze. Troll? Błagam cię, przecież pierwszak umiałby rzucić zaklęcie wiążące. To tylko kupa mięsa. Drugie zadanie będzie o wiele gorsze pod względem psychicznym.
-Miejmy nadzieję, że się mylisz - westchnął i odepchnął się od barierki. - Bo nasza współpraca będzie zagrożona!
-Tak, James - powiedziałam przesłodzonym głosem. - Dokładnie tym powinieneś się teraz martwić. Naszą lipną współpracą.
Coś tam się pokłóciliśmy, ale koniec końców zawarliśmy rozejm.

-Wracajmy już do siebie - rzekł brunet i wyciągnął w moją stronę rękę. - Mamy plan do obmyślenia.
-Jasne, jasne - stęknęłam, korzystając z jego pomocy. - Kto to widział, kombinować z Gryfonem...?

Wróciliśmy do łóżek, o wiele spokojniejsi na umyśle. Zasnęłam jednak wiedząc, że to dopiero początek.

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz