Jeśli kiedykolwiek byliście na kolejce górskiej, możecie wyobrazić sobie, jak się czułam, robiąc salta, spadając z góry.
Znaczy no. Ja tam nie spadałam. Pierwsze wrażenie było doprawdy dołujące i przez moment nie wiedziałam, jak mam się poruszać, by zamortyzować upadek. Jednak po jakimś czasie udało mi się bezpiecznie i w miarę zgrabnie wylądować na ziemi. Spojrzałam przed siebie.
Widok nie był zachęcający. Wielki władca ciemności w otoczeniu jelenia ze świecącymi ślepiami, latającego komara z dzidą, a także mężczyźnie z pyskiem Slendermana i porożem łosia. Gdyby był to jakiś film w telewizji, natychmiast przełączyłabym kanał.
Ale cóż, jak już tu jestem,to należy działać.
- Avada Kedavra! - zielony promień świsnął mi tuż przy uchu, przez co odskoczyłam. Nie minęła chwila, a zobaczyłam wielkie, modliszko-podobne cielsko upadające na ziemię. Zginęło. Na brodę Merlina, nawet trochę mi ułożyło!- Prędko! Biegnij!
Więc pobiegłam.Przedzierałam się przez gęstwinę, kierując się do wyjścia. Widziałam wszystko jak przez mgłę. Gdzieś przede mną skakała ciemna czupryna Syriusza, za którą się kierowałam. Naprawdę starałam się nie odwracać i jakoś sobie radzić.
Ale kiedy usłyszałam krzyk Jamesa, chcąc niechcąc zrobiłam w tył zwrot i pobiegłam do niego.
Już kichać to, że miałam być na niego zła. Na co miałabym się gniewać, gdyby zjadł go potwór?- Puść go! - krzyknęłam, celując różdżką prosto w Riddle'a. Uśmiechał się z satysfakcją. Wbijał sztylet w brzuch Jamesa.
Nie umieraj, James. Błagam, tylko nie umieraj...- Jestem skłonny dokonać wymiany. Pójdziesz ze mną, a ja puszczę go wolno.
Rozum wrzeszczał: To pułapka! Zabije i jego, i ciebie! Ale spojrzałam ponownie w oczy Pottera. Jego twarz była skwaszona z bólu, ale przekazywał mi, abym nie szła.
Cóż, zrobiłam kolejną głupią rzecz w tym dniu i poszłam.
Zrobiłam kilka kroków, obserwując poczynania Voldemorta. Uśmiech kwitł na jego przystojnej, acz chłodnej i beznamiętnej twarzy.
- Dobry wybór, dziecko.
Ku mojej uciesze wyjął sztylet z brzucha Rogacza i popchnął go w stronę stojącego nieopodal Syriusza. Upadł tuż przy nim, a Łapa zaczął mu pomagać.
- Nancy...
"Spokojnie" powiedziałam do niego w umyśle. "Dołączę do was za chwilę".
"Co ty planujesz?!" zapytał że strachem. "Może cię zabić!"
"Nic nie może." skwitowałam. "I nic nie będzie mógł."
"Co ty..." zablokowałam umysł i podeszłam ostatni krok do Czarnego Pana. Starałam się nie wyglądać tak, jakbym coś planowała. Chyba mi to wyszło.Tom otworzył skostniałe, umięśnione ramiona, chcąc mnie przytulić. Przybliżyłam się do niego, za wszelką cenę nie drżąc. Kiedy już miałam zacząć się miotać pod jego niemal pającym dotykiem na łopatkach, z całej drzemiącej we mnie siły uderzyłam go kolanem w jego krocze. Krzyknął i zgiął się w pół.
- Ignis! Incendio! - krzyknęłam zaklęcia, a okrąg czarnego jak noc ognia otoczył Voldemorta. - Sądziłeś, że od tak z tobą pójdę?!
- Jęzozlep! - krzyknął Syriusz, a Riddle umilkł kompletnie. Z jego oczu biła żądza mordu. Wystraszyłam się, ale zachowałam krztę rozumu i pełna wiary w ocalenie pomogłam wstać z ziemi Jamesowi i zaczęliśmy uciekać.
- Ten pomysł był szalony. - stwierdził James. - Przez chwilę naprawdę myślałem, że...
- Że z nim pójdę? - dopowiedziałam. Przytaknął, delikatnie uchylając się przed lianą. - Nie jestem aż tak głupia, żeby to zrobić.
- Naprawdę przepraszam, że ci nie powiedziałem. - sapnął. - Długo będziesz się gniewać?
- Tak długo, jak będziemy żyć, Potter. Czyli, jak się nie skupisz, to stosunkowo krótko. A teraz skacz! - popchnęłam go, nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Zrobił potężny skok przed siebie, lecąc nad przepaścią. W strumieniu 100 metrów niżej płynęła chłodna, szybka woda.
Nie miałam tyle szczęścia. Nie byłam w stanie przeskoczyć takiej odległości. Od drugiego brzegu dzieliło mnie chyba 10 metrów. James umiał wysoko skakać z jednego, dość głupiego powodu: na treningach "męskich" Brøueg przydzielił im nadludzkie zdolności.
I nie chcę ich teraz jakoś strasznie rozpisywać, bo goni mnie Voldemort z dwoma potworami.
CZYTASZ
RESPECT | james potter
Fanfiction-James, kretynie od siedmiu boleści, oddawaj moją różdżkę. -Też cię kocham! Chaotyczna historia o Gryfonie i Ślizgonce, którzy kompletnie do siebie nie pasowali. Oczywiście oprócz kiełkującego uczucia ich życie pełne było potworów, czarnoksię...