Arena była ogromna oraz głośna. Kiedy się na niej pojawiłam, najpierw dotarł do mnie wrzask uczniów na trybunach. Westchnęłam drżąco, a lew zawarczał cicho. Nie mogłam dostrzec żadnej z twarzy na publice. Wszystko zlało się w jedną całość, a ja miałam walczyć przeciwko strasznemu trollowi.
Istota stała na środku areny, a w dłoniach miała maczugę. Wysoka na jakieś czterdzieści stóp, łypała na mnie groźnie. Przełknęłam ślinę, rozglądając się. Wszędzie były kamienie, skały oraz kawałki bliżej nieokreślonych roślin. Zrobiłam krok w przód. Wszyscy zamilkli.
Dobra, Nancy. Musisz jedynie zrobić swoje. Nic się nie dzieje.
Nabrałam powietrza do płuc i rzuciłam prędkie zaklęcie ogłuszające. Troll jęknął niezadowolony. Dało mi to jednak te upragnione sekundy, aby złapać się grzywy lwa, wskoczyć na jego grzbiet i pognać w jego stronę.
-Zrób tą samą sztuczkę co wcześniej, okej? - powiedziałam do niego, gdy odbiliśmy się od jakiegoś głazu, a jego pazury zrobiły na nim szramę. - Na mój znak!Byliśmy odpowiednio blisko od celu. Zeskoczyłam ze zwierzęcia, a w głowie miałam pustkę. Machnęłam różdżką, a smuga światła przecięła powietrze. Troll ryknął i uderzył na oślep swoją bronią. Odskoczyłam, nieźle się przy tym gimnastykując.
-Teraz!
Lew przybliżył się do mnie, a ja wtopiłam palce w jego grzywę. Zapiekło mnie, a przez zwierzę przeszedł ledwowidoczny promień. Przypominał kolorem zachodzące słońce. Odetchnęłam, czując, jak silnie bije moje serce. Troll zamachnął się ponownie. Uderzył pół metra ode mnie. Odgięłam się na tyle, aby nie oberwać, a po chwili przyłożyłam rękę do maczugi. Rozległo się piśnięcie, a po chwili czubek broni stanął w ogniu.Tak, dokładnie. Alex miał zdolność dzielenia się ogniem.
-Świetna robota, młody! - krzyknęłam, a zwierzę warknęło na znak podzięki. - Teraz musimy to powtórzyć!
Znowu dotknęłam grzywy. Troll starał się jakoś uratować swoją płonącą broń. Zamachnęłam się, a kolumna ognia odcięła istocie drogę ucieczki. Po chwili to samo w drugą stronę. Zaryczał potężnie, a skały zadrżały. Super, czyli się wkurzył.
-Twoja kolej!
Lew otworzył paszczę, a z niej buchnął ogień. Troll upadł na ziemię, a jego głowa była umorusana sądzą. Rzuciłam szybkie zaklęcie wiążące, które dopielęgnowałam lwem na piersi trolla. Dysząc, odsunęłam się od niego. Zauważyłam, że widownia dziwnie milczy.
Podeszłam do klatki, w jakiej lewitował fragment mapy. Włożyłam tam rękę i szybkim ruchem wyciągnęłam zdobycz. Ludzie w szoku.
-Reprezentantka Hogwartu... Nancy Evans... Ukończyła już pierwsze zadanie! - powiedział komentator, a publika jakby się obudziła. Slytherin wrzeszczał i wiwatował jak nigdy dotąd. Udało mi się dostrzec uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Regulusa w pierwszym rzędzie. Pomachałam do niego na znak, że nic mi nie jest.
-Dobra robota, Alex - oświadczyłam spokojnie do lwa, z którego pyska wydobywała się para. - Byłeś absurdalnie dzielny.
Warknął twierdząco. Ty też byłaś niczego sobie.Zeszłam z areny, uścisnęłam dłoń kilku pracownikom ministerstwa i poszłam przed siebie. Zatrzymałam się dopiero w namiocie zawodników, gdzie położyłam się na kanapie i schowałam twarz w dłoniach.
-Na Merlina, ja żyję.
Wszystko działo się niepokojąco szybko. Miałam wrażenie, że to była tylko chwila. Udało mi się pokonać trolla za pomocą zdolności magicznego lwa. Przecież to brzmi komicznie. A mimo to jest to prawdą - pierwsze zadanie za mną. Jeszcze tylko dwa. Tylko dwa niebezpieczne zadania i będzie po wszystkim.
Spojrzałam na kawałek mapy w mojej dłoni. Cóż, wyglądał zwyczajnie - skrawek żółtej kartki papieru. Wiedziałam, że było coś na nim narysowane, ale nie wiadomo jak bardzo chciałam to dostrzec; było to niemożliwe. Zaklęcie miało naprawdę silną moc. Ciekawe, czy inni zawodnicy widzą to tak samo?
Oh, no właśnie. Inni zawodnicy. James właśnie walczy o życie na arenie. To warto zobaczyć.
°°°
Trzymając się kurczowo łokcia Regulusa, stanęłam w pawilonie Slytherinu. Kilkadziesiąt uczniów od razu złożyło mi gratulacje i porządnie wyściskało. Dostałam nawet kuksańca w żebra od Bellatrix. Uśmiechnęłam się, chociaż miałam mieszane uczucia. Patrząc na arenę z tej perspektywy, nie wyglądała strasznie. Nie ma co porównywać wrażeń z tego miejsca z wrażeniami stamtąd.
-Potter właśnie wyszedł! - powiedział jeden Ślizgon. - Ciekawe, jak mu pójdzie!W sumie ciekawe. Mam nadzieję, że nie będę miała Gryfona na sumieniu.
Zaczęło się. Na arenę wyszedł mały James, z jeszcze mniejszym workiem w swojej ręce. Przełknęłam ślinę. Z tak daleka widziałam jedynie czerwony strój, bujną czuprynę oraz dwie błyszczące rzeczy, które pewnie były jego okularami.
-Jakie jest jego magiczne zwierzę? - zapytał Regulus.
-Wąż, tak sądzę - odparłam cicho, nie odrywając wzroku od bruneta. - Ale podobno nie chciał wyjść z worka.
-Nie chciał wyjść? - parsknął śmiechem. Po chwili spoważniał. - Nie chciał... Wyjść?
-Tak mi powiedział - wzruszyłam ramionami. - Co w tym takiego?
-Czyli wyszedł na arenę z workiem w ręce?Zastanowiłam się nad tym głębiej. Tak, właśnie to zrobił.
-Utrapienie z nim... - mruknęłam. Chłopak zrobił parę kroków do przodu, wyciągnął różdżkę i przechylił worek do góry nogami.
Ku zaskoczeniu wszystkich nic z niego nie wypełzło.
-Zgubiłeś go?! - wrzasnęłam, zaciskając palce na balustradzie. Na trybunach powstał szum.
-Ale jak to możliwe? - zapytał blado Regulus. - Nie da się od tak zgubić węża.Jednak James stał jak stał, a po zwierzęciu nie było ani śladu. Brunet rozglądnął się zdezorientowany, coś tam pomruczał pod nosem i podniósł coś z ziemi. Nie byłam w stanie dostrzec, co to było. Widziałam ewidentnie, że coś podniósł. Nagle jego ręka znikła.
Na trybunach zawrzało. Po chwili on cały zniknął.-Na brodę Merlina! - wrzasnął Regulus. - To żaden tam wąż!
-To podgatunek żmijoptaka! - krzyknął ktoś z grupy Hufflepufu. - Bardzo rzadki!
-Potrafi sprawić, że i on i jego właściciel staną się niewidzialni - wydusił ktoś inny. Ponownie spojrzałam na arenę.Nie miałam pojęcia, gdzie konkretnie jest Potter. Co jakiś czas rzucał zaklęcia albo atakował trolla bluszczem. Istota nie miała pojęcia, gdzie jest jej przeciwnik. Machała maczugą na lewo i prawo. Zdawało mi się, że między jej nogami przemknął mały cień.
Albo jeszcze nie odetchnęłam po moim zadaniu, albo drżałam o życie jakiegoś kretyna z domu lwa.
-Dalej, James, skop mu... - Syriusz został stłumiony przez huk trybun. Gryffindor kibicował ze wszystkich sił. Nie mogłam wyłapać, gdzie aktualnie stoi Potter, ale raczej nie musiałam tego wiedzieć.
Po chwili w stronę trolla pofrunęło stado ptaków, a zaraz potem Lumos Solem. Zwierzę zatoczyło się do tyłu. Nie minęła sekunda, a James pojawił się. W rękach trzymał węża. Wykonał prosty ruch ręką, dzięki czemu troll został popchnięty polem magicznym. Potter związał go szybkim zaklęciem unieruchamiającym.
Zamrugałam, a James wziął do rąk kawałek mapy. Trybuny zaczęły klaskać i wiwatować. Na ustach chłopaka ewidentnie kwitł uśmiech. Poczułam coś na wzór ulgi.
Superowo. Pierwsze zadanie już za nami. Tylko co będzie się działo w dwóch kolejnych?
_______
Pomińmy fakt, że jestem spóźniona, okej? Cieszmy się rozdziałem XD

CZYTASZ
RESPECT | james potter
Fanfiction-James, kretynie od siedmiu boleści, oddawaj moją różdżkę. -Też cię kocham! Chaotyczna historia o Gryfonie i Ślizgonce, którzy kompletnie do siebie nie pasowali. Oczywiście oprócz kiełkującego uczucia ich życie pełne było potworów, czarnoksię...