*w mediach jest moja praca sprzed kilku dni, są tam wypisani niemal wszyscy bohaterowie z serii Harry Potter :) *
Wiadomość, że bestii nie ma w szkole niesamowicie mnie uspokoiła. Mogłam patrzeć na mury, bez myśli, że coś się tam czai. Dumbledore pokonał albo przegonił mojego przerośniętego komara i mogliśmy jako - tako kontynuować naukę.
Pierwszego dnia po całej sytuacji, przyjechali aurorzy i inni ludzie z Ministerstwa Magii. Ruszyli w dużych grupach szukać potwora, pamiętając o ostrzeżeniach ze strony Jamesa.
Zorganizowano zajęcia z samoobrony, które będą odbywać się w Wielkiej Sali, w każdy piątek. Wiecie, pierwszy rocznik ma osobne zajęcia, odpowiednie do jego poziomu czarów, siódmy także. Jako, iż dzisiaj jest środa, za dwa dni będą moje pierwsze zajęcia.
Słyszałam, że 5 rocznik miał lekcje w poniedziałki, a 3 - w czwartki. 7 dni tygodnia - 7 roczników. Bardzo wygodny system, nie powiem.
Nie wiedziałam, kto będzie nas uczył w tamtych tajemniczych godzinach. Nauczyciel? Może auror? Nigdy nie poznałam aurora, może być ciekawie.
Lekcje niemal nam się nie zmieniły. McGonagall co prawda na każdy szelest na korytarzu reagowała poderwaniem głowy oraz złapaniem różdżki, ale inni profesorowie jakoś się przed tym wstrzymywali.
Pamiętacie może naszą Doroth? Ta, wzięła chorobowe i wyjechała zaraz, gdy ministerstwo zabezpieczyło teren. Cykor!Ale teraz nie o tym. Siedziałam w Wielkiej Sali, przy stole Ślizgonów. Rozmawiałam z Narcyzą, ucząc się do kartkówki na eliksiry. Wszystko było normalne.
Nad nami zaczęła unosić się poczta. Sowy najróżniejszych kolorów oraz ras zaczęły fruwać, rzucając listy do poszczególnych osób. Było ich bardzo, bardzo dużo, każdy pisał do rodziny o zaistniałej sytuacji, każda rodzina odpisywała.
Co mnie najbardziej zdziwiło? Do mnie też podleciała, choć nie pisałam żadnego listu do mugolskich rodziców.Zaczęliby używać MUGOLSKICH środków, by nam pomóc, chcieliby przyjechać tu tak jak to robią MUGOLE. Pewnie dzwoniliby do MUGOLSKIEJ policji, by jakoś to zgłosić. Może nawet zechcieliby wysłać mnie do MUGOLSKIEJ szkoły, czego bym chyba nie przeżyła.
MUGOLE, MUGOLE, MUGOLE.
Moje pochodzenie było dla mnie jak przekleństwo. To cud, że dostałam się do Slytherynu, poznałam Regulusa. Wszystko to nie powinno mnie spotkać przez mój status. Nienawidziłam chciwości mugoli, ich arogancji. Czarodzieje byli o niebo lepsi, ale musieli chować się w cieniu. Te pospolite, sztuczne mugolskie kobiety czuły się "fajniejsze" od nieurodziwej czarownicy czystej krwi! Co z tego, że byłam mugolką. Wchodząc do tej szkoły, dostając ten list, trzymając w ręku różdżkę, ubierając na szyję zielony krawat stawałam się czarownicą. Nie chciałam wracać na wakacje do mojego domu, gdzie nie było zrozumienia do moich zdolności. Petunia nie bała się mówić tego na głos. Dla niej ja i moja bliźniaczka byłyśmy dziwadłami.
Otworzyłam kopertę z kwaśną miną. Widząc pismo mojej matki chciałam odrzucić list gdzieś daleko...
"Kochanie!
O co chodzi z tym napadem potworów?! Lily napisała nam wiele, dowiedziałam się, że jesteś w to zamieszana. Jak się czujesz? Podobno byłaś we śnie tam, u tej bestii. Dlaczego nic nie napisałaś? Bardzo się martwimy.
Jak mogłaś wyjść z Dużej Sali, kiedy po szkole grasował potwór?! Czyś ty na głowę upadła?! Masz szlaban!
Zawiedzeni,
Mama i tata.Ps: Nadal cię kochamy, ale przemyśl swoje zachowanie."
- No to nieźle - prawie podskoczyłam na głos Gideona obok siebie. Czy on czytał mój list?!
![](https://img.wattpad.com/cover/153581404-288-k96284.jpg)
CZYTASZ
RESPECT | james potter
Fanfiction-James, kretynie od siedmiu boleści, oddawaj moją różdżkę. -Też cię kocham! Chaotyczna historia o Gryfonie i Ślizgonce, którzy kompletnie do siebie nie pasowali. Oczywiście oprócz kiełkującego uczucia ich życie pełne było potworów, czarnoksię...