Wysiadłam z pociągu zmęczona podróżą. Dlaczego musieliśmy jechać w nocy? Siedziałam w przedziale z Lily i Exponentią (nawet nie wyobrażacie sobie, jak trudno było wygonić stąd tego upierdliwego Ślizgona z trzeciego roku), ale pozasypiałyśmy.
Do tego zauważyłam, że moja bliźniaczka zainteresowała się Nentią. Przez całą drogę patrzyła na nią i jąkała się. Postanowiłam, że przyjrzę się temu w domu. W końcu miały spędzić że sobą dwa długie tygodnie.
Kiedy mordowałam się z wyciągnięciem kufra, nie przejeżdżając sobie stopy, zaczęło do mnie docierać, że już niedługo spotkam się z rodzicami. Nie widziałam ich szmat czasu i mimo tego, że to mugole, to stęskniłam się za nimi. Teraz inaczej patrzyłam na świat i na ludzi, jacy mnie otaczali.
Przełknęłam ślinę, po chwili wychodząc z pociągu. Na peronie było mnóstwo rodziców, szukających swoich pociech. Rozglądałam się za dwójką mugoli, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Spod pociągu wydobył się biały dym, w który oczywiście musiałam wejść. Kiedy się z niego wydostałam, dotarło do mnie, że stoi przede mną Lucjusz Malfoy.Poczułam, jak krew staje mi w żyłach. Zbladłam, widząc, że chłopak uśmiecha się drwiąco. Miał kompletnie pocharataną twarz, która wyglądała już na trochę zagojoną.
-Widzimy się za dwa tygodnie, Nancy - syknął, a jego głos był przesiąknięty jadem. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Poczułam się jak w jakimś śnie.
Niespodziewanie stanął przede mną James. Był wyższy niż Malfoy - ten niemal skulił się pod jego spojrzeniem. Wydawało mi się, że mam przed sobą nie 14-letniego rozrabiakę, a młodego mężczyznę.
-Chcesz oberwać w drugi policzek, Malfoy? - zakpił. - To spływaj stąd.
Blondyn natychmiast się ulotnił, a ja odetchnęłam z ulgą. Ten chłopak zaczął mnie przerażać.-W porządku, Evans? - spytał mnie Potter, odwracając się do mnie. Pokiwałam głową, zakładając kosmyk czarnych włosów za ucho.
Wtedy chłopak włożył swoją dłoń w moją. Delikatne, przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele, dodając mi energii. Czarna magia mnie wykańczała. Poczułam, że James oddał mi odrobinę swojego 'dobrego samopoczucia'. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Planujesz może imprezę urodzinową? - spytał James, kiedy szliśmy do naszej paczki. Właśnie się żegnaliśmy.
-Rany, kompletnie o tym zapomniałam! - zawołałam zduszonym głosem. Świetnie, Nancy. Jest z tobą tak źle, że zapominasz o własnych urodzinach. - Jeszcze nie wiem. Może coś zorganizujemy, ale niczego nie obiecuję. Siostra mnie zabije, jak sprowadzę do domu więcej czarodziejów - mówiąc ostatnie słowa, musiałam się zaśmiać. Wściekła Petunia od zawsze mnie śmieszyła. Nie umie wyglądać na złą i agresywną. Ma wypisaną na twarzy pogardę.
-W razie, jakbyśmy coś planowała, koniecznie mi o tym powiedz!
Przebiegliśmy razem przez ścianę, wychodząc na mugolski peron. Zaraz za nami wybiegli Regulus i Syriusz.
-A co, kombinujesz już jak zrobić wielkie wejście? - zażartowałam, a Reg obok mnie parsknął.
-Możliwe - mruknął niewinnie, rozglądając się po peronie. Przy jednej ze ścian stała dwójka ludzi mniej więcej po 40-stce. Kobieta miała długie, zadbane, ciemne włosy i bladą cerę, a mężczyzna (trochę wyższy od niej) cechował się czarną czupryną oraz wąsami. Wyglądali na bardzo miłych ludzi. Na pierwszy rzut oka widać było, że to czarodzieje. - To moi rodzice, Euphemia i Fleamont.
-Wyglądają na bardzo miłych- powiedziałam.
-Bo są - odparł cicho James, wpatrując się w nich. Musiał się za nimi bardzo stęsknić. - A Twoi rodzice?
-Właściwie sama nie wiem - rzuciłam, rozglądając się. Różni ludzie mijali mnie, ale nie mogłam odnaleźć mojej mamy i taty. Charles i Joice Evans jakby rozpłynęli się w powietrzu.Nagle zobaczyłam ich. Stali przy jednym z pracujących na King's Cross mężczyźnie i kłócili się z nim o coś. Mama co jakiś czas klepała tatę po ramieniu, chcąc go jakoś uspokoić, ale potem ona zaczęła mówić coś ostrym tonem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nawet nie zarejestrowałam tego, że miałam łzy w oczach. Nie mogłam uwierzyć, że ich widzę.
-Czyżby to oni? - spytał James, patrząc w stronę zirytowanych mugoli.
-Tak, to oni- szepnęłam, pociągając nosem. - Nawet nie wiedziałam, że tak mi ich brakowało.
Obok mnie stanęła Lily. Ona nie szczędziła łez, które lały się jej po policzkach. Nie umiała chyba zdecydować, dlaczego płacze. Pewnie ze wzruszenia, a także żalu. W końcu musiała pokazać się rodzicom z zupełnie nową twarzą.
CZYTASZ
RESPECT | james potter
Fanfiction-James, kretynie od siedmiu boleści, oddawaj moją różdżkę. -Też cię kocham! Chaotyczna historia o Gryfonie i Ślizgonce, którzy kompletnie do siebie nie pasowali. Oczywiście oprócz kiełkującego uczucia ich życie pełne było potworów, czarnoksię...