Rozdział 65 - "Wspólnicy"

548 41 11
                                    

Za dużo. Tego wszystkiego było za dużo.

Głos dyrektora ciągle huczał mi w głowie, a ja na oślep odnalazłam drzwi do damskiej łazienki. Otoczyła mnie cisza. Było już późno, wszyscy poszli do swoich Pokoi Wspólnych. Weszłam głębiej do pomieszczenia i rozglądnęłam się. Kiedy zlokalizowałam lustro, podbiegłam do niego szybko. Spojrzałam na swoje odbicie.

Moja twarz była kompletnie blada. Chyba nigdy nie przybierała takiego odcieniu. Cienie pod oczami nagle stały się wyraźniejsze, a wszelkie oznaki makijażu dawno zniknęły. Najgorsze były oczy. Biło od nich przerażenie.

Kiedy zostałam sama, zdjęłam maskę obojętności. Znów stałam się małym dzieckiem, które nie wie, co ma zrobić. Byłam roztrzęsiona. Wszystko jest nie tak. Teraźniejszość stała się dla mnie przytłaczającym ciężarem, którego nie umiałam znieść. To było jak sen. Wiele razy śniłam o tej chwili. Jednak to, co działo się wtedy, przebijało najgorsze koszmary.
-Dasz radę, Nancy - wyszeptałam, ale pod koniec zdania załamał mi się głos. - Dasz radę, nie wymiękaj.
Odkręciłam wodę i przemyłam twarz lodowatą wodą. Nie podziałało. Przełknęłam ślinę i zorientowałam się, że po moich policzkach toczą się ciepłe łzy. Byłam zagubiona.
Pochyliłam się nad umywalką, chcąc stłumić szloch. Tak bardzo chciałam być teraz kimś innym. Kimkolwiek. Byle tylko z dala od turnieju i śmierci, jaka mnie czekała. Chociaż mówiłam, że jestem przekonana o mojej wygranej, to było to kłamstwo. Nie byłam nawet pewna, czy przeżyje. Było mnóstwo niebezpiecznych zawodników, dużo lepszych ode mnie. Nie miałam szans ujść z tego cało.

Wzięłam drżący oddech, chcąc się uspokoić. Nie panowałam nad łzami, jakie lały się po moich policzkach.

-Nancy?

Gwałtownie poderwałam głowę, ocierając łzy. James stał w drzwiach, patrząc na mnie uważnie. Nie był w najlepszym stanie. Kiedy nikt na nas nie patrzył, mogliśmy pokazać prawdziwych siebie. Zdawało mi się, że jego policzki świeciły. Nie wiedziałam dlaczego, ale zmiękło mi serce.

-Czego chcesz, P-Potter?

°°°

James POV

Kiedy Nancy stała tak naprzeciwko mnie, ze łzami na policzkach, poczułem gwałtownie uderzenie chłodu i gorąca jednocześnie. Miałem dziwne wrażenie, że już kiedyś ją taką widziałem i wcale mi się to nie podobało. To naprawdę mnie zszokowało. Lubiłem patrzeć, jak wymięka podczas żartów i kawałów, ale teraz nie wiedziałem, co mam zrobić. Miałem poczucie, że mogę zrobić dosłownie wszystko, byle tylko nie płakała.
-To damska łazienka, z tego, co wiem, nie jesteś dziewczyną - warknęła, nakładając na czerwoną twarz maskę obojętności. Chociaż się starałem, nie umiałem zrobić tego samego. - No i co, Potter? Powiedz wszystkim, że Nancy Evans rozkleiła się nad samą sobą. Będziesz ustawiony do końca turnieju.
-Nie powiem nikomu - wzruszyłem ramionami. - Przecież możemy zginąć, po co miałbym ci rzucać kłody pod nogi?
Pociągnęła nosem i zmierzyła mnie spojrzeniem. Jej zielone oczy zdawały się błyszczeć w pół mroku.
-Przypomnisz mi może, dlaczego zgodziliśmy się na ten głupi układ? - zapytała.
-Bo oboje mamy za wysokie ego, żeby przyznać rację drugiemu.
-Ta... Masz rację - mruknęła i usiadła przy ścianie. Przez moment stałem jak słup, ale podszedłem do niej i usiadłem naprzeciwko niej, przy przeciwległej ścianie. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę, aż Evans nie spojrzała w podłogę.

-Też masz wrażenie, że coś jest nie tak?

Znów podniosła wzrok, jakby oceniała moją reakcje. Jej ciemne rzęsy były bardziej widoczne, a rude włosy opadały kaskadami na ramiona. Była potwornie blada. Była tak blada, że mogła uchodzić za martwą. Ale oczy miała kompletnie żywe, jakby właśnie wypiła dziesięć szklanek mocnej kawy.
-Coś zdecydowanie jest nie tak - przyznałem. - Ale nikt nie chce nam powiedzieć, co się dzieje.
-Pytałeś innych znajomych? - zapytała. - Może Longbottoma? W końcu on dużo wie i nie umie trzymać języka za zębami.
-Próbowałem - jęknąłem. - Ale Syriusz i Remus natychmiast go ukryli. Wiedziałaś, że ze sobą chodzą?
-Uuu, więc zaczynamy ploteczki. No dobra, przyjmuję wyzwanie - poprawiła się w miejscu. - Do waszego domu chodzi laska, która kręci w moją siostrą.
-Tak, wiem. Nazywa się Exponentia.
-To z łaciny - zmarszczyła zabawnie brwi. - Exponentia oznacza Czar.
-Nie mam pojęcia, skąd się tu wzięła - skwitowałem. - Gadałem z nią tylko raz. Nie była zbyt towarzyska.
-Kiedy się obudziliśmy z "wiecznego snu" - uniosła dłonie pokazując w powietrzu znak cudzysłowia. - Ona od razu do mnie doskoczyła, jakbyśmy się znały.
-Mam dla ciebie propozycje - zacząłem, pochylając się.
-Kolejny układ? Jakoś mi się odechciało.
-Nie o to mi chodzi - zaśmiałem się. - Co powiesz na współpracę?
-W jakim sensie?
-Nasi przyjaciele coś przed nami ukrywają. Coś tak dużego i grubego, że kiedyś coś musi im wyjść spod kontroli. Co powiesz na to, żebyśmy zostali wspólnikami? Razem będziemy szukać rozwiązania tej zagadki.
-Detektywi? - zapytała. Przez chwilę patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem. - W sumie co mi szkodzi. Turniej to i tak wyrok śmierci, a żyje się tylko raz.

Uśmiechnąłem się szeroko, opierając się plecami o ścianę. To samo zrobiła Nancy. Już współczułem naszym przyjaciołom. Pożałują, że chcieli cokolwiek zataić przez Jamesem Potterem i Nancy Evans.

°°°


Wiem że krótkie, przepraszam bardzo
Ale postanowiłam zająć się bardziej moją książką, którą w przyszłości mam zamiar wydać soo
... Miłego dnia, do następnego!

PS. Mam mnóstwo pomysłów, a więc 3,4 rozdziały pojawią się w przeciągu tygodnia :)

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz