Rozdział 8 - "Gorzej Już Być Nie Może..."

3K 140 31
                                    

Super, 15 lipiec, lato w pełni. Lily pojechała na jakąś kolonię malarską, a ja zostałam w domu, w skwar. Petunia darła się każdego ranka, że budzimy ją za wcześnie, mimo, że była już 11.00. Rodzice mają mnie gdzieś po tym, jak wysadziłam urnę prababki Joanne. Naprawdę, już przepraszałam!
Syriusz wywiązał się z obietnicy, to dobrze. Obronił Regulusa, za co miałam u niego dług wdzięczności.

A więc wstałam tak gdzieś po 8.30, orientując się, że słońce napierdala mi w twarz z taką zawziętością, że muszę podnieść się z łóżka.
Ubrałam na siebie zwiewną sukienkę koloru jasnych płatków róż.

Uczesanie krótkich włosów nie było łatwe, a więc zostawiłam je rozpuszczone

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Uczesanie krótkich włosów nie było łatwe, a więc zostawiłam je rozpuszczone.
Mama i tata mieli jechać do Norwegii, do naszej dalekiej rodziny, mieli chyba na nazwisko Shullded, czy coś. Myśląc o rodzinie myślałam o Regu, który był daleko...
Więc wiecie, zasadniczo chata była wolna. Tylko denerwująca starsza siostra, która nie widziała nic poza czubkiem własnego nosa. Wzięłam do ręki jakiś szkicownik, pakując go do skórzanej torebki. Wyszłam z domu, uprzednio wciskając do niej jakieś śniadanie, Petunię informując, że idę do parku niedaleko. Chyba nie słyszała, bo spała, ale mało mnie to obchodziło.
Park był jednym z piękniejszych miejsc w naszym małym miasteczku. Zieleń (która przypominała mi o Slytherynie), roślinność oraz spokój. Gdzieś w oddali płynął strumień wody, którego odgłosy radośnie szumiły mi w głowie. Idąc, zaczęłam zauważać więcej szczegółów. Ptaki, trawę, ławki, chodniki. O tej porze byłam tam sama... Albo tak sądziłam.

Usiadłam pod jednym z drzew na szerokiej polanie. Cudowny wiatr uderzył mnie w twarz, a ja wyciągnęłam szkicownik, ołówek i jabłko. Zapchałam żołądek, zaczynając rysować.
I co Nancy rysowała? No zgadnijcie, drodzy państwo. Bo Nancy nie mogła rysować jak normalny człowiek... Chyba dlatego, że nim nie była.

Czas miło mi płynął, a dziwaczny szkic rósł na sile

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czas miło mi płynął, a dziwaczny szkic rósł na sile. Nie uważałam, że mam talent, bo robiłam takie rzeczy tylko hobbistycznie. Regulus kazał mi rysować, abym nie skrzywdziła Pottera w szkole, a więc trochę się jednak podszkoliłam.
A właśnie, James Potter. Chlubą Gryffindoru to to coś nie było, muszę wam zdradzić. Zwykły smarkacz i nic więcej. Ciekawe, co pan Potter teraz robi? Może zajął się szukaniem przyjaciół przez wakacje? A może chciałby skontaktować się z Syriuszem? Sama nie wiem, i szczerze - nie chcę wiedzieć.

Niespodziewanie usłyszałam dobrze znany mi głos. Potem był śmiech, który znałam dokładnie tak samo.

- To mi się chyba kur*a śni.

Ale nie, zza zakrętu wyszedł wesołym krokiem James, razem z Lupinem. Złapałam się mocniej trawy, na jakiej siedziałam, a oczy zaszły mi mgłą.  Chyba ich skądś wywołałam, nie mogli tu... O nie...
Bądźmy dobrej myśli, oni NIE MOGĄ mieszkać w tym samym mieście, co ja.

Ich radosna rozmowa ucichła, kiedy mnie zobaczyli. Zrozumiałam, że się mnie tu nie spodziewali, to jasne. Nikt się tu także nie spodziewał ich, a więc... Jesteśmy kwita, czy coś?

- Nancy? Czy mnie oczy nie mylą? - na twarzy okularnika zakwitł cwany uśmiech, który odrazu mi się nie spodobał. On nie mógł mieć dobrych zamiarów.
Remus, stojący nadal w tym samym miejscu zaczął do mnie żywo gestykulować jakieś manewry obronne, których nie rozumiałam. Wreszcie ogarnęłam przekaz o tym, iż mam się zmywać, bo na jednym tekście się nie skończy. Wiedziałam to i naprawdę nie chciałam mieć zepsutych wakacji.

Wstałam, idąc ku wyjściu z parku. Lupin mruknął do mnie ciche "dziękuję", gdy go mijałam, ale ten drugi Huncwot nie mógł mi odpuścić w lecie. Ani mu się śniło, na Merlina!

Zabijcie mnie...

- Hej, Lilka, spokojnie, ze znajomymi się nie przywitasz? - specjalnie pomylił moje imię, choć przed momentem nazwał mnie dobrze. Utrudnianie mi życia to jedno z niewielu jego pomysłów na życie?!

- Potter, przytoczyłeś się tu po to, aby mnie denerwować? Jeśli tak świetnie ci idzie.

Chłopak zaśmiał się sztucznie.

- Świetne poczucie humoru, brawo, Lily. A gdzie Smarkerus, twój chłopak?

- Tutaj.

Odwróciłam się gwałtownie, napotykając spojrzenie Severusa. Tsaa, nasz sąsiad. Nagle uczniowie zaczynają się zbierać w jednym parku? Poważnie?
Snape zmierzył mnie ostrym, uważnym spojrzeniem, a ja zrozumiałam, że szukał różnic między mną, a siostrą. Idiota, mamy różne głosy! Czemu nikt tego nie zauważył?

Skończeni debile. Zaczęła się kłótnia, którą oczywiście wygrał Potter. Patrzyłam na nich z odrazą, to chore! Czemu przezywali Ślizgona, który prawdopodobne nie był niczemu winny?
Nie chciałam się z nimi zadawać, to jasne, ale nie zostawię kolegi z domu w potrzebie.

- Potter, spadaj stąd. Uprzykrzasz mi wakacje.

- Ja mam sprawę do tego obślizgłego węża po twojej lewej- wskazał na Severusa obok mnie, a ja westchnęłam przeciągle.

- Bolą mnie oczy, gdy na ciebie patrzę.

Remus parsknął śmiechem, następnie udawając kaszel. James zerknął na niego ze złością, a ja poczułam, że udaje mi się wygrywać. Zdezorientowany James nie umiał się skupić.
O dziwo Gryfon zawrócił i poprostu odszedł, mrucząc jakieś przekleństwa pod nosem.
WYGRAŁAM!

°°°
Od tamtego niemiłego incydentu minęły już tygodnie. Rodzice wrócili z Norwegii, a życie toczyło się dalej. Czytałam przerażające ilości książek, a Lily wróciła z obozu. A szkoda, było bez niej bardzo spokojnie.
Mama kompletnie zaprzestała prób dotarcia do mnie. Najważniejsze stały się moje siostry, według niej o wiele dojrzalsze. Najczystsze kłamstwo.

Pisałam z Regulusem, ale przez odległość, jaka nas dzieliła nie robiliśmy tego często. Chciałam się z nim zobaczyć, gdzieś spotkać, ale jeśli Syriusz skłamał ich rodzinie, to raczej  nikt nie pozwoli na spotkanie z mugolką.
18 lipiec, ciepło jak nie wiem co. Lily zaczęła piec ciasta już od rana, a ja, w nadzieji o jakiś podmuch wiatru, wyszłam nad rzekę. Tam na szczęście nie zauważyłam Huncwotów, którzy musieli już wyjechać z miasta. I BARDZO DOBRE, ZARAZY JEDNE!

Rozkoszowałam się chwilą, ciszą i pieprzonym słońcem. Moja biedna twarz, jasna cholera! Petunia miała ciemniejszą karnację niż ja, czego jej mega zazdrościłam. I chyba... Tylko tego.

- Nancy? - poderwałam się jak poparzona, słysząc głos Regulusa. Matko, czy to naprawdę był on!?
Wstałam, z szeroko otwartymi oczami. Chyba śnię albo został ze mnie placek na trawie, i nie żyję. Spojrzałam na chłopaka z iskrami w oczach.

- REGULUS!!

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz