Spóźniony specjał z okazji Dnia Dziecka! Wszystkiego najlepszego, młodzi pisarze i czytelnicy!
___Uniosłam wzrok znad książki. Był wspaniały, czerwcowy poranek, a słońce rzucało swe promienne pasma na meble dookoła mnie. Okno było lekko uchylone, a wiatr rozwiał moje krótkie włosy.
Lepszej pogody nie mogliśmy sobie wymarzyć. Ptaki siadały na parapetach, czasami śpiewając wspaniałe pieśni. Nawet dla mniej było to piękne i na swój sposób magiczne.
Powieść, jaką czytałam nie była ciekawa. Słusznie odwróciłam od niej wzrok, chowając w kufrze. Musiałam już zacząć się pakować, bo napewno nie uda mi się zebrać wszystkiego ostatniego dnia. Musiałabym opuścić cudowną ucztę, czego za nic nie chce robić.Ubrałam na siebie najbardziej cienkie ubrania, jakie miałam i założyłam na nogi rzemykowe sandały. Włosy strasznie mnie denerowały, ale starałam się je ignorować. Idąc na śniadanie zgarnęłam jeszcze Regulusa, który jak zwykle nie miał jasnych lub chociaż letnich ubrań. Żadnych! Blady jak kreda, ciemne ciuchy. Niech się nie dziwi, że wyglądał jak wampir albo gorzej!
Na sali każdy był ubrany podobnie, co ja. Wakacje tuż za rogiem, a więc z walizek wyciągnięto T- shirty, szorty lub nawet stroje kąpielowe, z czego oczywiście skorzystał nasz Syriusz z Jamesem. Z rezygnacją spostrzegłam, że starszy Black wcisnął na siebie za małe, różowe kąpielówki, od których wzroku nie mogło oderwać chyba 50 dziewczyn.
Dumbledore patrzył na to wszystko z iskierkami w oczach. Zapewne sam miał pod krwistoczerwoną szatą kolorowy strój kąpielowy, jednak naprawdę wolałam nie sprawdzać.- Wesołego Dnia Dziecka, moi mili! - rzekł, a kiedy uniósł dłoń - przed nami pojawiły się jakieś karteczki. Spojrzałam na przyjaciela nieodgadnionym spojrzeniem, nie umiejąc określić moich uczuć. Jakieś durne kawałki pergaminu?!
Niespodziewanie usłyszeliśmy jakieś krzyki podniecenia na samym końcu naszego stołu. To jakiś chłopak z 7 klasy wrzeszczał radośnie, wskazując na swój talerz. Mówił coś do osób obok, a one przekazywały to dalej. Spojrzałam na jego talerz; leżały tam stosy bez różnych kolorów.
- To zaklęcie. Musicie pomyśleć o tym, co chcecie zjeść, aby to się pojawiło - zakimunikowała nam jakaś dziewczyna z 6 roku, pokazując gestem dłoni, żeby przekazać to dalej. Inne stoły najwyraźniej podsłuchały te przemyślenia i także przed nimi pojawiły się najróżniejsze potrawy. Zauważyłam galaretki, różne ciasta, mięsa i wysokie desery lodowe.
Pomyślałam mocno nad wspaniałym tiramisu z lodami waniliowymi. Oczywiście czar zadziałał, a ja mogłam najeść się wspaniałym deserem. Wiedziałam, że jedzenie takich rzeczy z samego rana jest niezdrowe, ale co mogłam poradzić, że nadarzyła się ku temu okazja?
Jedliśmy w najlepsze, a na ustach nauczycieli widniały cieple uśmiechy. W sumie; nie można się im dziwić. Każdy dostał to, czego sobie zażyczył. Dodatkowo była sobota, a więc nie mieliśmy lekcji. Czemuż nie uśmiechać się z błahych powodów?
Kończąc posiłek popiłam wszystko wspaniałym mohito bezalholowym. Cudowny smak rozpłynął się w moim gardle, zostawiając po sobie chłodne echo.
W o wiele lepszym humorze wstałam od stołu, rozmawiając wesoło z Regulusem. Chłopak napił się ogromnej ilości wody, a ja obiecałam sobie, że na wakacje kupię mu masę ubrań z krótkim rękawem.
Jak się okazało na tym nie kończyły się atrkacje. Poprowadzono nas na błonia, gdzie słońce niemiłosiernie prażyło, mimo wczesnej godziny.
Podano nam jakieś niebieskie różdżki, których mieliśmy użyć już niedługo,chyba na znak Albusa. Z niecierpliwością czekałam na ten znak, zastanawiając się jednak, co jeszcze przygotowali dla nas profesorowie w tym fantastycznym dniu.
CZYTASZ
RESPECT | james potter
Fiksi Penggemar-James, kretynie od siedmiu boleści, oddawaj moją różdżkę. -Też cię kocham! Chaotyczna historia o Gryfonie i Ślizgonce, którzy kompletnie do siebie nie pasowali. Oczywiście oprócz kiełkującego uczucia ich życie pełne było potworów, czarnoksię...