Rozdział 48 - "Opowieść O Nienawiści"

692 48 40
                                    

  Usiadłem przy stole, biorąc do rąk widelec i nóż. Przyjrzałem się jedzeniu- naleśniki z sosem truskawkowym. Specjalność taty. Mama nigdy nie umiała gotować, od dziecka dawała mi do zrozumienia, że albo Fleamont coś nam przygotuje, albo nie będziemy jeść nic. Czasami zastanawiałem się, dlaczego jest w tym taka beznadziejna. Ledwo dotykała kuchenki, a ta już stawała w ogniu.
-Opowiadaj, James! - zachęcił mnie tata, krojąc swojego naleśnika. - Dumbledore niewiele nam zdradził z twojego wyjazdu. Z kim jechałeś? Jakie miałeś przygody?
Kiedy już miałem zacząć odpowiadać, uprzedziła mnie mama.
-Fleamont, uspokój się. Jamie jest wycieńczony podróżą. Opowiesz nam wszystko jutro, zgoda?

Pokiwałem głową, myśląc, jak wiele rzeczy zdarzy się jutro.

°°°

"Co to na Merlina jest suszarka do włosów?" spytałem Nancy, która śmiała się pod nosem. Usiadłem wygodniej na łóżku. Właśnie powiedziała mi, że dostała nowy mugolski przyrząd od rodziców. "Nie boicie się, że wciągnie wam włosy?!"
"James, dramatyzujesz. Kiedyś pokaże ci, że to nic strasznego" odparła, a ja zobaczyłem oczami wyobraźni, jak się uśmiecha. "Siostra jest teraz u koleżanki, powiedziała, że nie może na nas patrzeć."
"Współczuję..."
"Nie ma czego, jak zwykle nie mam nic do mugoli, to ona jest paskudnym przypadkiem" musiałem wpaść w szał śmiechu. Nancy zdawała się nie zwracać uwagi na jakieś nieprzychylne teksty ze strony Petuni. Podziwiałem ją za to. Gdyby to o mnie chodziło, natychmiast zrobiłbym jej jakiegoś złego, ZŁEGO psikusa...
-James, wstałeś już? - usłyszałem z salonu głos mamy. - Jeśli zaraz nie opowiesz nic swojemu ojcu, on zacznie chodzić po ścianach!
-To nieprawda! - zawołał obronnym tonem tata. Zaczęli się sprzeczać.
"Chyba muszę kończyć, rodzice mnie wołają."
"Nie ma sprawy, cześć!" i wtedy założyłem barierę na umysł, poprawiłem okulary na nosie i zszedłem, by opowiedzieć rodzicom o wszystkim, co mnie spotkało.

Jednak po chwili wyszło na jaw, że dostali pilne wezwanie do ministerswa.
-Opowiesz nam podczas obiadu, zgoda? - powiedziała zatroskana mama, a ja przytaknąłem. Wiedziałem, że są potrzebni w pracy.
Przecież nic się nie stanie, jak dowiedzą się troszkę później. Kiedy oni zniknęli, układałem sobie w głowie, co chce powiedzieć i co mam podkreślić. W końcu oni nie wiedzieli o niczym, co było dla mnie podstawą od dwóch lat.
Zastanawiałem się, jak zareagują na Nancy, Brøuega, potwory. Wściekną się? Rozpoczną nauczanie w domu? A może przyjmą to z ciepłym uśmiechem?

... Tak, James. Twoja matka jeszcze cię przytuli, gdy usłyszy, że bijesz się z potworami, biegasz po magicznej puszczy jak ninja i rozmawiasz z przyjaciółką w podświadomości.

°°°

Nareszcie. Usiedliśmy przy obiedzie, zajadając się przepysznymi plackami. Opowiedziałem rodzicom, co się działo przez te dwa lata, najważniejsze misje i ogólne życie w puszczy.
-Dzięki temu wyjazdowi staliśmy się bardzo zgraną paczką. Lily i Nancy się pogodziły i uważam, że się teraz nawet lubią... Syriusz i Regulus też się zaprzyjaźnili... A najlepsze jest to, że Nancy i ja mnóstwo razy spóźnialiśmy się na zajęcia z legilimencji i dostawaliśmy za to trudne zadania...
-Jakie na przykład? - spytał Fleamont.
-Musieliśmy otworzyć najstarszy grobowiec na Ziemi. To serce puszczy, które daje jej życie - wyjaśniłem.
-Ale nie powiedziałeś najważniejszego - zauważyła Euphemia, popijając jedzenie sokiem pomarańczowym. - Dlaczego tam pojechaliście? Dyrektor wspominał coś o tobie i tej Nancy, ale nie wyjaśnił wszystkiego. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy się zgodzić.
-Już wam to mówiłem - mruknąłem, poprawiając okulary. Ukroiłem kawałek placka i zjadłem go. - Jesteśmy połączeni mentalnie.

Kiedy to powiedziałem, zdawało mi się, że to zdanie zawisło w powietrzu nad nami. Ręka mojego taty, z widelcem z jedzeniem, zastygła w połowie drogi do ust, a mama zakrztusiła się napojem. Spojrzeli po sobie z niepokojem. W oczach rodziców zauważyłem szczerą obawę.
-Jesteś pewien, że jesteście połączeni mentalnie? - dopytał Fleamont ostrożnie.
-Tak, Dumbledore sam nam to powiedział - mimo, że nie powiedziałem nic złego, miałem wrażenie, że pogorszyłem sprawę. Rodzice wymienili się spojrzeniami typu "No to pięknie" albo "To było do przewidzenia". Tata odchrząknął i spojrzał na mnie uważnie.
-To jakiś problem? - spytałem.
-Jakiej krwi jest Nancy? - zapytała moja mama, nie zważając na moje pytanie.
-Jest z rodziny mugoli - odparłem ostrożnie, marszcząc brwi. Oboje jakby odetchnęli z ulgą.- Co z wami, coś nie tak?

RESPECT |   james potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz