°~44~°

35 3 0
                                    

*Julia*
Ze spotkania wyrwałam się trochę szybciej, chciałam coś jeszcze zrobić, a mianowicie zobaczyć jeszcze raz Dokata przed wyjazdem.
Do stadniny dojechałam w przeciągu 30 minut.
Z plaży do ośrodka jeździeckiego było o wiele bliżej niż z mojego domu.
Szybko oporządziłam Amigo, bo już po 15 minutach galopowałam w stronę lasu. Wjechałam na ścieżkę, która prowadziła na polanę, gdzie ostatnio spotkałam mustanga.
Jechałam tak jak wcześniej, czyli stępem rozglądając się na boki, by czasem przez przypadek, nie minąć ogiera.
Po kilku minutach wreszcie byłam na miejscu. Zawiązałam mojego wałacha do drzewa, a następnie skierowałam się na łąkę.
Odrazu moim oczom ukazał się piękny widok, a był nim mój Dokat, pasący się niedaleko mnie.
- Hejka, piękny - przywitałam się xna co koń spojrzał w moją stronę i cicho zarżał.
- Też się cieszę, że Cię widzę. Przyszłam, aby się z Tobą pożegnać, bo nie będzie mnie pięć dni w Miami , jadę z przyjaciółmi na ranczo - cały czas mówiąc, przybliżałam się powoli do konia, który cały czas wyglądał jakby mnie słuchał i widział, że się do niego zbliżam, ale mimo to, nie uciekł.
- Wiesz jakby mnie ktoś zobaczył, że z Tobą rozmawiam, stwierdziłby od razu, że jest stuknięta - cicho się zaśmiałam-Mogę Cię pogłaskać? - zapytałam go,gdy znajdowałam się od niego zaledwie 50 metrów. Zwierzę nie odsunęło się, więc zaczęłam powoli wyciągać rękę w jego stronę, a następnie podchodzić. Ku mojemu zdziwieniu, ogier sam przybliżył swój nos w moją stronę, zaczęłam powoli go głaskać.
-Jesteś piękny - powiedziałam cały czas głaszcząc go po pysku i szyi.
Oczarowało mnie to zwierzę, spędziłam z nim z ok. pół godziny, cały czas go głaskając i opowiadając mu o swoich problemach w związku i nie tylko.
Miałam wrażenie, że on rozumiał to co do niego mówię... Niesamowite...

***

Od razu, gdy wróciłam do domu wzięłam prysznic, a następnie zajęłam się pakowaniem walizki na jutrzejszy wypad.
- Gdzie się pakujesz? - zapytał mnie Joel wchodząc do pokoju.
- Jadę jutro z dziewczynami na pięć dni na ranczo - odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc.
- A gdzie jest to ranczo? - zadał mi następne pytanie.
- Nie wiem, należy do rodziny Karola
- Rozumiem. A możemy wreszcie pogadać o tym dlaczego mnie ignorujesz? Zrobiłem coś źle?
- Nie i Tak - nie chciało mi się z nim rozmawiać i chciałabym go już spławić, jednak on nadal nie odpuszczał.
- A zgodzisz się przynajmniej kiedyś ze mną porozmawiać? Brakuję mi Ciebie
- Kiedyś napewno o tym pogadamy - stwierdziłam oschle - Jednak Ty dobrze wiesz, o co mi chodzi - dodałam, pierwszy raz w czasie tej rozmowy na niego spojrzałam.
- Skarbie, ja naprawdę nie wiem o co chodzi.
- Nie skarbuj mi tu, to po pierwsze, a po drugie to się dowiedz, albo czekaj, aż mi się zachce z Tobą pogadać. A teraz daj mi spokój, proszę, bo jestem zajęta.
Joel nic nie powiedział, tylko wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Westchnęłam i rzuciłam bluzką, która znajdowała się obok mnie, w ścianę.
Byłam złamana tym wszystkim, "dlaczego on musiał mi to zrobić?! I jeszcze udaje, że nic się nie stało?!" To się w głowie nieś mieści, aż mi się odechciało tego wyjazdu na ranczo, ale nie mogę zawieść przyjaciół, więc zaczęłam znowu składać bluzki, itd, do walizki...

Liczysz się tylko Ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz