*Julia*
Byłam bardzo podekscytowana tym, że Zabdiel bierze ślub.
Kiedy wróciłam do mojego i Joela domu, o niczym innym nie myślałam.
Zaczęłam się już zastanawiać, czy nie będę musiała kupić jakieś nowej sukienki, bo po szybkim przeanalizowaniu mojej szafy, nie mam zbytnio idealnej kreacji na ten dzień.
Unikałam Joela cały czas, albo to wychodziłam z domu i wracałam dopiero późno w nocy lub po prostu zamykałam się w pokoju.
Chciałam unikać rozmowy z nim, chociaż wiem, że to wcale nie pomaga tylko bardziej się przez to odsuwamy, ale mimo wszystko nie byłam gotowa na to.
Niestety kiedyś musiał nadejść ten dzień, gdy będę musiała wytłumaczyć moje zachowanie...
I ten dzień był właśnie dziś...
- Julia zanim pójdziesz się zamknąć w pokoju lub zrealizujesz jeden ze swoich pomysłów na unikanie mnie, to chodź do salonu, musimy pogadać. Teraz. - powiedział stanowczo Joel idąc do salonu, a ja tuż za nim.
- Unikanie tej rozmowy jest bezsensu, tyle Ci powiem. Jesteśmy dorosłymi osobami i nie powinniśmy się zachowywać jak dzieci. Nie mam zamiaru bawić się z Tobą w kotka i myszkę - zaczął, gdy siedzieliśmy w salonie - Więc o co chodzi? - zapytał, patrząc na mnie czekając na odpowiedź.
- To akurat powinieneś wiedzieć - powiedziałam po dłuższej chwili
- Jakbym wiedział, to bym Cię o to nie pytał. Prawda? - westchnął - Więc mów o co chodzi, bo mam dość tego Twojego zachowania
- Masz dość mojego zachowania?! Zobacz jak Ty się zachowujesz!!
- Nie krzycz, bo to nie robi na mnie wrażenia. A po za tym, to Ty mnie unikasz jak ognia! Ja chcę pogadać, to Ty zamykasz się w pokoju lub wychodzisz!
- Może mam do tego powody!!
- Właśnie tego chce się dowiedzieć! Czego Ty tutaj nie rozumiesz?!
- Bo jakbyś odświeżył sobie pamięć, to byś wiedział!
- Odświeżam i nic nie widzę, abym w czymś zawinił. Zachowujesz się jak dziecko, moja droga Julio, tym że, nie chcesz mi po prostu powiedzieć o co Ci kurwa chodzi! Wymyśliłaś sobie coś i drążysz to nadal i jeszcze mnie mieszasz do tego! To po prostu jest jakaś chora paranoja! I wiesz co?! Idź zamknij się w swoim pokoju, bo w sumie z Tobą już się nie da normalnie pogadać...
"Co z niego za bezczelny typ..." Dłużej tego nie wytrzymałam, niemal zerwałam się z sofy, byłam taka wściekała, jak nigdy dotąd...
- Wiesz co? Ty za to jesteś bezczelny! - powiedziałam stając przed nim- Jeśli samemu nie umiesz odświeżyć sobie pamięć to poproś Sanchez, ona na pewno Ci pomoże! A teraz wychodzę - dodałam, szybko wychodząc z domu, teraz moim celem była stadnina...***
- On jeszcze udaje, że nic nie pamięta - mówiłam albo bardziej płakałam w szyję mojego Dokata...
Tak, to jego chciałam teraz zobaczyć. Mimo iż, nie mówił pomagał mi tym, że mogłam przy nim płakać, krzyczeć, itp, a on nadal mnie wysłuchiwał. Pod tym względem zwierzęta są lepsze od ludzi, są po prostu najlepszymi przyjaciółmi i zawsze można na nich liczyć, może brzmię jak dziwaczka, ale taka jest po prostu prawda...
- Już sama nie wiem co robić... Nie wiem czy nie zakończyć tego związku jeśli nadal mogę tak nazwać naszą relację... Skoro Sánchez jest dla niego ważniejsza, oboje zamydlali mi oczy... Nie było mnie w Miami z dwa lata, skąd mogę wiedzieć, co on wtedy z nią robił... - płakałam nadal w gniadą sierść mustanga, nagle poczułam, coś ciężkiego na ramieniu, a była to głowa mojego Dokata, przytulił mnie... Zaczęłam jeszcze bardziej płakać
- Dziękuję Ci, że mnie wspierasz-powiedziałam odsuwając się od jego szyi.
Nagle ogier ustawił się do mnie bokiem, pokazując cały czas swoim łbem na swój grzbiet...
- Chcesz, żebym wsiadła na Ciebie? - zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam ciche prychnięcie - Jesteś za wysoki dla mnie - zaśmiałam się, a wtedy koń położył się, a ja od razu na niego wsiadłam.
Kiedy już byłam na nim, dźwignął się, a potem ruszył galopem przed siebie.
Przestraszona wtuliłam się w jego szyję na co koń zarażał, jakby chciał dodać mi otuchy.
Dopiero po dłuższej chwili wyprostowałam się, kiedy to zrobiłam wiatr rozwiał moje włosy i zaczął lekko gładzić moje policzki...
Czułam się jakbym latała, było to piękne uczucie! Wreszcie poczułam, że żyję; a wszystkie troski i problemy przeminęły z wiatrem.Wróciłam do domu po 23:00,po przejażdżce z Dokatem. Poszłam jeszcze na plażę, następnie do jakieś restauracji, bo umierałam z głodu.
Po kąpieli niemal od razu zasnęłam z uśmiechem na twarzy, bo wciąż miałam w głowie, można by powiedzieć, że niespodziankę, którą zrobił mi Dokat...
CZYTASZ
Liczysz się tylko Ty...
FantasiDruga część historii Sary i Christophera. (I cz.->"Znalazłem miłość dla siebie") Akcja toczy się 2 lata później. Sarze udaje się spotkać z Christopherem i znowu mogą cieszyć się sobą,... Ale na drodze do ich szczęścia staje ktoś,kto chce Ich skłócić...