°~47~°

29 4 0
                                    

Był to nasz ostatni dzień na ranczu, jutro rano wracamy do Miami.
Trochę niechętnie to robię, bo przez te pięć dni świetnie się bawiłam. Cały czas coś robiliśmy, nawet moim przyjaciołom udało się mnie przekonać, abym wsiadła na konia.
Bałam się, że spadnę, jednak starałam się o tym nie myśleć.
Wika uczyłam Ericzka jeździć i powiem szczerze, że coraz bardziej się przełamywał. Napomknął nawet, że może zdecyduje się na dalszą naukę.
Mi osobiście wystarczy to jedno bliższe spotkanie z koniem, zdecydowanie wolę koty.
- Świetnie się bawiłam przez te dni, tutaj - powiedziała Wika
- Ja także, wreszcie się rozluźniłem i w ogóle. A najważniejsze jest to, że przekonałem się do koni, hahah-zaśmiał się Erick.
- Ogólnie chciałabym Wam taką jedną rzecz powiedzieć - zaczęła Jula, kończąc jeść swoje śniadanie - Chodzi o to, że gdy spotkałam pumę, to uratował mnie mustang. Jest strasznie piękny i widziałam go już dwa razy od tamtego wypadku. Nawet udało mi się go pogłaskać. Nazwałam go Dokat. Chciałabym go ujarzmić i przekonać do siebie. Chociaż nie wiem, gdzie bym go mogła trzymać, bo u mnie odpada.
- Zawsze możesz Dokata przywieść, tutaj, na ranczo i odwiedzać go na przykład w weekendy, lub kiedy będziesz chciała - zaproponował Karol
- To świetny pomysł. Dziękuję! - Jula posłała mu  wdzięczny uśmiech.
- Będzie oczywiście oddzielne pastwisko, większe od tych co mają inne konie - dodał.
- Pomyślałem, że zanim zaczniemy się pakować, to może przyjedziemy się nad tą rzekę, co kiedyś, pamiętasz Karol? Gdzie mnie zepchnąłeś, hahaha- zaproponował Alex, śmiejąc się.
- Pamiętam, pamiętam. Możemy, jest to niedaleko. Zresztą zawsze możemy pojechać quadami. Ja z Julą, Ty z Sarą, a Erick też umie jeździć, więc on weźmie Wikę - powiedział Karol.
- To dobry pomysł - przytaknęliśmy po kolei.

Po zjedzonym śniadaniu przyszykowaliśmy się wszyscy na wypad nad rzekę. Z racji tego, że był upał, ubrałam krótkie, luźne spodenki i do tego top bez ramiączek, a włosy upięłam w luźny warkocz, no i na głowę założyłam swój ulubiony słomkowy kapelusz.

Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Od wody bił przyjemny chłód i powietrze było rzeźkie. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy z jednej strony było zacienione przez drzewa liściaste. To tutaj postanowiliśmy rozłożyć koc. Woda była bardzo czysta, co chwilę widziałam przelatujące zimorodki, które w locie łapały małe rybki.
Wszystko wyglądało tak magicznie, zakochałam się, może uda mi się tu jeszcze przyjechać. Szkoda, że Chris tego nie widzi, Sara stop, Chrisa już nie ma...

***

Następny dzień, dzień powrotu do Miami.
Wyjechaliśmy wcześnie rano, bo wczoraj dostałam SMS od Zabdiela, o tym że jutro zaprasza nas wszytskich na spotkanie, na plaży, ponoć jakaś pilna sprawa.
Nie chciał zdradzać szczegółów, bo to jakaś tajemnica i w ogóle.

Droga powrotna minęła nam spokojnie. Karol wszytskich po kolei odwiózł do ich domów, aby mogli się przyszykować na "zebranie" zwołane przez Zabdiela.
Byłam bardzo ciekawa, o co chodzi, miałam się o tym dowiedzieć za jakieś półtorej godziny.

***

- Widzę, że wszyscy już są - powiedział Zabdiel, patrząc na nas z szerokim uśmiechem, obok niego stała również tak samo zadowolona Xena.
- Chciałbym Wam coś powiedzieć - zaczął - zaprosiłem Was tutaj, ponieważ chcemy, ja i Xena, zaprosić Was na nasz ślub!! Mam nadzieję, że przyjdziecie. Potem będzie mała imprezka z tej okazji.
Byłam w szoku, tak jak pozostali, nikt się nie odzywał, przez jakąś chwilę, która nie trwała jakoś długo, ponieważ przerwał ją jako pierwszy Alex:
- Gratuluję i życzę dużo szczęścia. Na pewno przyjdę wraz z Karolem.
- My też przyjdziemy - powiedział Erick wraz z Wiką.
Ja również powiedziałam, że będę.
Nie chciałam robić kłopotów i obarczać wszytskich moimi problemami dotyczących Chrisa oraz mnie.
Ogólnie zauważyłam, że Christopher wyglądał masakrycznie, jeszcze gorzej niż kiedy go ostatnio widziałam, było to chyba z tydzień temu.
Był cały blady, wory pod oczami powiększyły się dwukrotnie...
Po prostu wyglądał jak zombie. Nie chciałam jakoś za bardzo w to wnikać, nie powinno mnie  obchodzić co się z nim dzieje, może nadal coś do niego czuję...
Spotkanie zakończyło się po dwóch godzinach. Kiedy wróciłam wraz z Alexem i Karolem do ich domu ; postanowiłam, że moim planem na resztę dnia będzie odespanie ostatniej nocy i nie tylko, bo niestety nie spałam zbyt dużo w ostatnich dniach. Mimo, że te pięć dni  były najlepsze i zrelaksowałam się dzięki nim, to i tak nie mogłam się wyspać.

Liczysz się tylko Ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz