Rozdział 37

82 9 8
                                    

Bramy zamknęły się z nimi. Padli na ze zmęczenia, zasapani i bez sił, ale i szczęśliwi. Lucy dawno nie czuła takiego zewu przygody. Jej nudne i samotne wyprały w żadnym wypadku nie dorównywały temu cudownemu uczuciu w jej sercu, które zmuszało do działania.

To tak wyglądało jej szczęście? I wróciło, bo on wrócił?

Nie wiedziała, ale miała ochotę skakać z radości, czego nie robiła już dawna.

— Pomóc? — zainteresował się Natsu, ledwo stojąc na nogach.

Podał jej dłoń. Podjęła ją i podniosła się na trzy. Poklepała Natsu po ramieniu, dziękując. Happy zsunął się z Natsu i wpadł prosto w kałużę.

— Nie. Mam. Sił — mruknął.

Lucy wzięła Happy'ego z podłoża i włożyła do swojego plecaka, aby przez chwilę odpoczął po ucieczce.

Tłum gapiów zebrał się wokół ich. Ludzie wyglądali dostojnie, ubrani zgodnie z mogą zachodu. Kobiety w suknie do połowy łydki z rozkloszowanym dołem. Mężczyźni w białe koszule i płaszcze sięgające do samej ziemi. Zazwyczaj płaszcze były w ciemnych, brązowych kolorach. Ludzie z tych terenów nie osiągali wzrostu mieszkańców z innych terenów Fiore. Nawet mężczyźni sięgali Lucy tylko do nosa.

Mieli długie nosy, które kobiety często skrywały za ozdobnymi chustami.

— Poznać miło, podróżnych — odezwał się pierwszy z mężczyzn. Rozgonił tłum. Zabrał od Lucy przepustkę i zgodził się, że jest prawdziwa. — Witamy. Spanie dwie ulice dalej. Opłacone przez panią szkarłatną. Jedzenie. Tylko w określonych punktach. Mapa. Zaraz dam — mówił zdawkowo, krótko i temat.

Lucy słyszała o bezpośredniości ludzi z Ruksha Town, ale nigdy nie spotkała żadnego, by zweryfikować plotki. Mówiono wiele o ludziach z tego miasta — o tym, że są potomkami pogromców smoków, że jedzą obiad na kolację, że nigdy nie wstają po siódmej, a dziecka nie mogą mieć wcześniej niż pod dwudziestce. Plotkom towarzyszyła aura tajemniczości i chęć przekonania się na własne oczy, co kryje się za murami Ruksha Town.

Nigdy nie wierzyła, że kiedykolwiek samodzielnie przyjrzy się miejscu, do którego tak niewielu ma wstęp.

— Dziękuję za wskazówki — odezwała się za przyjaciół.

Otrzymała złożoną na cztery mapę — ogólnikową, z oznaczonymi punktami, do których powinni się udać, i z krótkimi wskazówkami, jak się zachowywać i kiedy odejść. Trzy dni. Spodziewali się, że długo nie zostaną, ale nigdy wcześniej nie spotkała się z informacją, że w Ruksha Town można spędzić tylko trzy dni.

Lucy zwinęła mapę. Nie tego się spodziewała. Liczyła, że zostaną tu do tygodnia. Jeśli mieli tylko trzy dni, należało się pospieszyć. Choć bardziej obawiała się Darezena, nie tego miasta. Mężczyzna poczeka na nich trzy dni za bramami.

— Co teraz robimy? — Natsu objął ją i poprowadził w inną stronę niż zalecał poznany mieszkaniec miasta.

Lucy chwyciła Natsu za ucho i pociągnęła we właściwym kierunku. Doszli do gospody. Tam się dowiedzieli, że pokój już na nich czeka. Była to skromna izba z podstawowym wyposażeniem i trzema łóżkami.

— Czy można zjeść w gospodzie? — zapytała, zastanawiając, czy wychodzenie do oddzielnej jadłodajni ma sens.

— Nigdy. — Chuda, do tego szpetna właścicielka pokręciła głową. — Nie jemy, gdzie śpimy. Gdzie śpimy, tam nie jemy.

Wyszła, zostawiając Lucy dwa klucze — jeden właściwy, drugi zapasowy do samej gospody. Wejście zamykali o północy. Później należało wchodzić bocznymi drzwiami.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz