Rozdział 63

57 6 0
                                    

Lucy przerzuciła przez ramię tę samą torbę z rzeczami, którą zostawiła w domu Natsu i której jeszcze nie zdążyła rozpakować. Zmieniła tylko ubrania na czyste, brudne i zużyte wrzuciła prosto do ognia, aby się spaliły, zanim Natsu wróci z porannej kąpieli w okolicznym stawie. Odliczyła od posiadanych środków kilka kryształów. Po drodze zamierzała je wydać na nową spódnicę i bluzkę, plus zafundować sobie coś wyjątkowego. Tak raz, na pocieszenie.

— Lucy! — zawołał Natsu.

Odczekała chwilę, wciskając nerwowo księgę E.N.D. na sam spód wora. Ręce ją świerzbiły na samą myśl o posiadanym przez nią tomisku. Najchętniej posłałaby ją do tego samego ognia, co ubrania, choć nadal pamiętała swoją pierwszą próbę. Nie spali się, a może i przywoła kolejne koszmary, których wolała uniknąć...

— Lucy! — Do domu wparował gwałtownie Natsu. Na widok dziewczyny odetchnął z ulgą. — Nie odpowiedziałaś. Bałem się, że odeszłaś.

— Nie tym razem — zapewniła go. — Przecież... chciałeś ze mną pójść na misję — dokończyła nieśmiało.

— Na serio? — Rozpromienił się. — W takim razie przygoda na nas czeka. Erza i Gray wiedzą? Happy pewnie zostanie. Coś zaczął romansować z Carlą. Oby mu dobrze poszło. Kociaczków by sobie narobili.

— I ty to mówisz? — zdziwiła się. — Od kiedy zacząłeś być specem od romansów?

— Ja? — Pokazał na siebie. — Nie, nie, to nie tak. W sumie średnio mi to wychodzi, po prostu Happy często mi się zwierzał i pomyślałem...

Przyłożyła palec do jego ust. Stanęła na palcach i cmoknęła ostrożnie w policzek.

Natsu podskoczył z wrażenia w miejscu, a kiedy Lucy od niego odeszła, złapał się za ucałowane miejsce i uśmiechnął głupio.

— No już, smoczku, pakuj się. Wyruszamy w podróż — pogoniła chłopaka.

— Daj mi chwilę, tylko się obudzę.

Lucy przewróciła oczami.

Wróciła do swoich spraw, odhaczając na liście poszczególne przedmioty, które ze sobą wzięła. Nie zapomniała o niczym. Postanowiła zostawić jedynie koc, który uznała za zbędny z chodzącym piecem u swojego boku. Resztę ścisnęła do swojej torby, którą zarzuciła na plecy.

— Na pewno chcesz to nieść? — upewnił się Natsu. — Mogę ja zabrać twoje rzeczy.

— O nie, nie — odpowiedziała prędko. — I miałabym pozwolić, żebyś spalił je przy najbliższej okazji? Poza tym, to nie jest ciężkie. Więcej ze sobą nosiłam.

Puściła mu oczko i wyszła pierwsza z ciemnego mieszkania. Na zewnątrz świeciło ostre słońce, którego promienie oślepiły ją. Zasłoniła twarz i zwróciła ją ku przejrzystemu niebu. Zapowiadał się dobry dzień. Ciepły, pełen nadziei i dobrej drogi.

Nagle ktoś kaszlnął.

Lucy raptownie spojrzała przed siebie. Gray pomachał jej na powitanie, przy jednoczesnych kiwnięciach głową Erzy, opierającej się o ramię swojego chłopaka. Maury ukrywał się wstydliwie za rodzicami, co rusz zerkając w kierunku blondynki, jakby nadal był niepewny jej intencji.

— Co tu robicie? — spytała, zauważając wypchane ubraniami plecaki pary wraz z mieszkami kryształów zawieszonymi przy pasie Erzy.

Jedna z najlepszych mistrzyń broni w Fiore uniosła chytrze kąciki ust do góry. Odsunęła się od Graya i podeszła do Lucy, trącając ją w nos.

— Oj, ty głuptasie. — Niespodziewanie przytuliła Lucy. — Idziemy z wami.

— Nie...Nie ma mowy! — krzyknęła, odpychając od siebie kobietę. — Zwariowaliście?

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz