Lucy podniosła z ziemi kawał sznura i pobiegła z powrotem do towarzyszy z podróży. Nie zostanie ani chwili dłużej w tym miejscu, to nie tu znajdzie odpowiedzi. Strój dziewczynki wyglądał na dawny. Niewolnictwo zostało zniesione wieleset lat temu, poza tym ta twarz... Próbowała sobie przypomnieć szczegóły. Kolor włosów, może kształt twarzy, ale zapomniała.... Te oczy ugrzęzły w jej myślach wraz z uśmiechem i sznurem oplatającym jej szyję.
— Nie podoba mi się to — przyznała przed sobą.
Dotarła do obozowiska.
Shina oderwała kawałek mięsa i użyła go na świeżo upieczony placek, coś na wzór chleba. Lucy jednak przeszła obok niej i rzuciła sznur przed Zerefem.
Zbladł. Odłożył na bok jedzenie, pochylił się nad sznurem, a nawet ku niemu sięgnął. Nie wziął go jednak do ręki.
— Skąd to masz?
— Właśnie jakiś... duch, potwór pojawił się przede mną. Dziewczynka. Przecięte usta, czarne oczy i...
—... strój niewolniczy? — dokończył za nią.
Skinęła głową.
— A więc wiesz, kto to? Mów — nakazała, siadając naprzeciw Zerefa.
Wzięła od Shiny jedzenie i zagryzła mięso, strasznie twarde i bez większego smaku. Było niesłone, a do tego wydawało się stare. Skóra wraz z futrem zwisała na gałęzi. Krew ociekała na ziemię, omijając białe futerko zwierzęcia.
— Stare — skomentowała krótko smak mięsa.
— He, jedna przynajmniej ma wyostrzony język — pochwalił ją Iggis. — To było niesamowite zwierzę. Przynajmniej czterysta lat. Długie, szorstkie futro. Coś fascynującego, że przeżyło wielkee polowania. Zresztą, pewnie z tego samego okresu jest ta dziewczynka.
Zeref posłał Iggisowi ostre spojrzenie.
— Jakbym bał się śmierci, głupcze — skomentował jednym zdaniem zbyt oczywistą groźbę. — Te lasy kryją w sobie wiele tajemnic. Wiele z przeszłości utkwiło w tych konarach. — Poklepał powóz. — Znam sporo legend i opowieści. Niektóre z nich opowiadała mi jeszcze babka, zresztą cudowna kobieta. Nie znałem lepszej. Po śmierci dziadka wzięła na swoje barki wychowanie dziesięcioro bachorów. A do tego była wtedy w ciąży. Bliźniaki! — podkreślił Iggis.
Shina przysiadła się bliżej, wyraźnie zafascynowana opowieścią, którą rozpoczął mężczyzna. Nawet odłożyła jedzenie na bok. Iggis urwał na moment i parsknął śmiechem. Pogłaskał Shinę po głowie, jak zwierzaczka, który zasłużył na pochwałę.
— Zaczęło się od babki — kontynuował. — Przeżyła kobieta wiele. Gdybyście tylko ją poznali, wiedzielibyście, że była to kobieta ze stali. Jedno z dzieci zabiły zbóje, a więc ona nabiła ich na pale i postawiła przed bramą. — Prychnął, kręcąc głową. — Gdybyście widzieli miny sąsiadów, którzy wspominali tamte czasy. Nadal srali w gacie po tylu latach. Żaden z dziadów jednych nawet nie próbował się dobrać babce pod spódnicę. Później to nawet mówili, że to ona dobierała się do gaci chłopów. Szkoda tylko, że brzydka była. Zmarszczki wcale jej nie pomogły. Podobno dziadek poślubił ją tylko dlatego, że zaszła w ciążę albo ze wstydu, że to ona go wykorzystała, a nie on ją.
Iggis przepłukał zaschnięte gardło wodą. Skrzywił się z niesmakiem. Lucy domyślała się, o co mu chodzi. Brakowało dobrej gorzały. Manierki zastąpili świeżą wodą, ale przy ognisku i twardym mięsie idealną popitką byłoby piwo. Oj, Lucy z chęcią napiłaby się czegoś gorzkiego, więc w tym jednym zupełnie się zgadzała z Iggisem.
CZYTASZ
Pogromca smoków [z]
Fanfiction"Wszyscy odeszli. Zostałam sama" Pomimo sławy, którą zdobyła... Pomimo mocy, którą osiągnęła... Pomimo podroży, którą odbyła... Nikt nie wrócił. Dwa lata po walce z gildią Tartaros i rozłąką członków Fairy Tail, Lucy ostatecznie traci nadzieję na po...