Rozdział 99

10 1 1
                                    

Maury otworzył oczy. Powitał go widok zdziwionej dziewczynki, na którą wcześniej napotkał w chatce. Trzymała przy sobie drewnianą figurkę boga, pękniętą pośrodku. Po drewnie spływały pojedyncze krople krwi.

Podniósł się gwałtownie i wyszarpnął figurkę z rąk dziewczynki. Na szczęście wyczuł wewnątrz obecność Zapomnianego Boga. Odetchnął z niewyobrażalną ulgą.

Usiadł stole i pochylił głowę nad podłogą. Czuł, że znowu w jego oczach zbierają się łzy. Obiecał sobie, że już nie będzie płakał, ale to towarzyszące mu napięcie środku od lat nagle zanikło. Pierwszy raz odkąd pamiętał normalnie odetchnął z ulgą, nic go nie blokowało. Nie pojawił się żaden ból, jakby w końcu pozbył się źródła wszystkich problemów.

Ach, jakie to cudowne uczucie...

Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w kierunku sufitu. Wsłuchał się w otaczające go dźwięki i napotkał na... cudowną, błogą ciszę.

— Udało się — ogłosił Zerefowi. — Naprawdę mi się udało. Wygraliśmy!

Czarny Mag milczał.

Maury zaniepokoił się. Zeskoczył ze stołu, zahaczając o wystającą drzazgę. Wbiła mu się w skórę aż do krwi. Kropla roztarła się o nierówną powierzchnię blatu. Jednak zapomniał o tym bólu, gdy Zeref odważył się pokazać twarz. Krew spływała z jego ust, nosa i oczu. Napłynęła nawet do gałek ocznych. Jego skóra stała się potwornie sina, niezależnie od tego, jak ciemno było w samym pomieszczeniu.

Maury podbiegł do przyjaciela i złapał go za ramiona. Potrząsnął nim kilka razy tak porządnie, by potwierdzić swoje niepokoje. Nie mylił się. Zeref nie udawał. Jego stan również nie był wynikiem działań Zapomnianego Boga, a raczej... jego porażki.

— Umierasz — zdał sobie sprawę. — Umierasz, bo...

— Źródło mojej mocy pochodziło od Zapomnianego Boga. Tak, mówiłem ci.

— To nie w porządku! — oburzył się. — Możemy jeszcze zawalczyć o ciebie. Przecież to nic złego, że straciłeś moc.

— Straciłem nieśmiertelność, Maury. Przyszedł na mnie czas.

— A Lucy?! — ryknął odruchowo.

Zeref posmutniał.

— Z nią... się nie pożegnam.

— Dlaczego? Poczekaj jeszcze chwilę. Dasz radę przecież. To nie jest tak, że Zapomniany Bóg nie żyje. Patrz! — Wystawił przed siebie figurkę. — Może uda mi się wyciągnąć z niego odrobinę mocy. Przecież nie trzeba jej wiele.

— Maury...

— Błagam, obudź się!

— Maury, proszę... — wyszeptał czule. — Żaden człowiek nie powinien żyć dłużej niż jest mu to dane. Oszukiwałem śmierć tak długo. Czas się pożegnać. Lucy... ona zrozumie.

— Zrozumie, ale czy to wystarczy? Czy JEJ to wystarczy? Czy TOBIE to wystarczy?

— Nie — przyznał. — Ale wybór nie należy do nas. Mogę zrobić tylko ostatnią rzecz, wynagrodzić Lucy i Natsu wszystkie krzywdy. Przeprosić za swoje zachowanie.

Wyciągnął kawałek kamienia ze ściany i wsunął dłoń do otworu. Wyciągnął z niego niewielki pakunek, coś owiniętego w stary, zakurzony materiał. Położył go na środku stołu, po czym rozwinął. Oczom Maurego ukazał się zeschnięty kwiat, wokół którego gromadziła się stara magia — pochodząca jeszcze sprzed czasów, kiedy Zapomniany Bóg znalazł miejsce wśród innych bogów.

— Możesz tego użyć. To starożytna magia — wpadł na pomysł.

Zeref zaśmiał się, chyba pierwszy raz w życiu, bo sam Maury nigdy nie pomyślał, że jest do tego zdolny.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz