Rozdział 40

84 10 11
                                    

NIESPODZIANKA!

Dogoniła resztę beztroskich przyjaciół, którzy myśleli, że wraz z poznaniem tajemnego przejścia, skończą się ich wszystkie kłopoty. Mylili się. Był to jedynie początek.

Lucy wierzyła w Darezena i w to, że przygotował się do jej ucieczki. A wyjście tajnym przejściem, które i tak było wszystkim znane, to nie najlepszy pomysł.

Na szczęście nie opuszczała miasta sama. Nawet jeśli Darezen przewidział Natsu, nigdy nie spodziewał się reszty drużyny.

— To tutaj . — Erza wskazała na mały schowek na miotły. — Idziemy.

— Sprzątać? — zdziwił się Maury wraz z pozostałymi, ale jako jedyny odważył się odezwać.

Erza nie skomentowała uwagi. Otworzyła schowek i wyrzuciła z niego miotły. Weszła do środka. Zapukała kilka razy w drewniane panele, które wydały z siebie pusty dźwięk. Uśmiechnęła się szyderczo, po czym rozcięła mieczem panele. Chłód powiał po nogach magów.

— Idziemy! — rozkazała kobieta.

Lucy ruszyła jako pierwsza, odgarniając kilka pajęczyn. Niekoniecznie używano tego przejścia. Wszystkie pochodnie spłonęły dawno temu, może jeszcze za czasów sprzed jej narodzin. Drewno popękało wiele lat temu od ciągłej wilgoci i ostrych zim, które nawiedziły Fiore przed trzynastu latu. Smugi dymu zostały na ścianach z kamienia, nie powstały ostatnimi czasy.

— Rozświetl drogę — zwróciła się do Natsu, który wszedł jako ostatni do przejścia.

Skinął głową, a potem wydobył z włosów ogień. Płomienie przykryły cały sufit, oświetlając im drogę. Zrobiło się w środku przyjemnie ciepło.

Lucy podziękowała przyjacielowi za pomoc i ruszyła bez obawy, że potknie się po drodze przez panujące ciemności. A droga była nierówna, uklepana z ziemi — mokrej i oblepionej drobnymi, czarnymi kamykami. Wokół roztaczał się stęchły zapach, powstały z wilgoci i lat niekorzystania z przejścia.

— Co to jest? — Maury pociągnął Lucy za spódnicę i zaprowadził ją do jednego z kamieni. Wskazał na wyryte kreski. — Jeśli nie odpowiesz, jesteś głupia.

Trzepnęła go w głowę. Jęknął z bólu, żaląc się Erzie, że Lucy go bije, więc ta poprawiła uderzenie, a potem pociągnęła go za ucho. Spróbuje jeszcze raz obrażać ludzi. Nauczy go szacunku do innych.

Jednocześnie przyznała mu rację — kreski wyglądały interesująco. Zostały narysowane głęboko w kamieniu. Jedne obok drugich, a powyżej nich widniał inny zapis. Data? Nie... Wydarzenia.

— Polowanie — przetłumaczyła słowo.

Pierwsze polowanie, potem drugie, trzecie i... ciągnęły się tak daleko, jak szli. Kreski się nie kończyły. Było ich coraz mniej wraz z kolejnymi polowaniami, aż się urwały. Dotarli do wyjścia.

— Oo, to już! — ucieszył się Natsu.

— Te kreski to udane polowania — odpowiedziała Mauremu na wcześniej zadane pytanie. Odwróciła się w stronę przyjaciół ze łzami w oczach na samo wspomnienie o Nashi. Jedna z tych kresek postawiono zaraz po tym, jak poderżnięto jej dziecku gardło. Na samą myśl o tym zrobiło jej się niedobrze. Próbowała ukryć to przed resztą, ale Happy od razu wychylił się, przyglądając z zaciekawieniem reakcji Lucy.

Erza położyła dłoń na jej ramieniu. Ścisnęła ją i pocieszyła, by więcej się nie martwiła przeszłością. Ale nie wiedziała, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość trwały w jedności. To, co już się wydarzyło, dopiero wydarzy się dla Nashi, Natsu i samej Lucy.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz