Rozdział 94

12 1 2
                                    

Usta Natsu zadrżały. Przez te wszystkie lata wyobrażał sobie, co powie swojej ukochanej, jeśli kiedykolwiek będzie mu dane spotkać się z nią ponownie. Miał całą listę zdań, odgrywał sceny z ich kolejnej rozmowy i przypominał sobie na końcu, że Lucy odeszła już na zawsze.

Jednak właśnie w tej chwili ona stała przed nim. Inna od kobiety, którą poślubił, prawie nierozpoznawalna, ale to była jego Lucy. Zakryta bandażami wyglądała jak obca, nieznana mu osoba. Założył, że walczy z jednym ze sług Zerefa.

Pod bandażami kryła się jego Lucy, choć nawet jak teraz na nią patrzył, miał przebłyski, że to tylko złudzenie. Może za dużo sobie wyobraża? Może tęsknota odebrała mu rozum?

Włosy Lucy urosły do samej ziemi, okrywały całe jej plecy. Ręce i nogi miała ciasno owinięte białymi tkaninami, a i podejrzewał, że nie tylko te partie, a całe ciało, skoro nawet jej twarz została ukryta. Zeschnięta skóra pękała jej od chwili na powietrzu i słońcu, na szczęście nie widział większych poparzeń. Niestety była blada, o wiele bledsza niż pamiętał. Do tego wychudzona, przypominała żywy szkielet, który nie żywił się przez lata. Przerażały go też te kajdany, mocno przyczepione do nadgarstków kobiety, jakby ktoś trzymał ją na uwięzi.

— Lucy — powtórzył jej imię.

Zareagowała. Drgnęła i cofnęła się o krok, zaskoczona tym, że ktoś wypowiedział jej imię.

— Proszę, Lucy, powiedz coś. Ja... — urwał.

Bała się. Nie pozwoliła mu podejść i ukryła się za Zerefem.

— Zostaw ją, błagam cię — rzekł Czarny Mag.

Nie miał prawa zabierać mu ukochanej, więc dlaczego to robił? Od samego początku Lucy broniła Zerefa, walczyła z Natsu na śmierć i życie. Nie zawahała się na sekundę, co oznaczało, że go nie pamięta.

— To ja... Natsu — ciągle do niej się zwracał troskliwym, wytęsknionym głosem, prosząc bogów, by dotarł do niej.

— Nie zrozumiesz, Natsu. Ona nie może cię teraz widzieć. Musisz pozwolić jej odejść — błagał go dalej Zeref.

— To moja ukochana, moja żona! — wykrzyczał. — Myślałem, że ją zabiłem. A ona... Tu jest.

— Musimy iść.

— Nie. — Wydusił z siebie falę ognia, która przedostała się za Zerefa i Lucy. Zablokowała im drogę ucieczki, budując za nimi coś na wzór muru. — Muszę spróbować.

— Nie bądź głupi i samolubny — wycedził przez zęby Zeref. — Zapomniałeś chyba, że straciłeś nad sobą kontrolę i ją zabiłeś. To nie jest Lucy.

— To jest Lucy.

Nie uwierzył w kłamstwa Zerefa. Rozpoznawał ją, jej zapach, twarz i... zwyczajnie wiedział, że to ona.

— Natsu! — usłyszeli wołanie dobiegające z okolic, w których zostawili resztę członków Fairy Tail.

Dym blokował zmysły. Nie widział i nie rozpoznawał sylwetek postaci, które zmierzały w jego kierunku. Wydawało mu się, że to Gray i Juvia, ale mógł się pomylić. Nie chciał odwracać wzroku od Zerefa. Wystarczyła chwila nieuwagi, by zabrał Lucy w obce mu miejsce i znowu zniknął na kolejne lata. Nie dopuści do tego, nawet jeśli miałby przypłacić życiem.

— Zostaw Lucy, a pozwolę ci odejść — przedstawił Zerefowi rozwiązanie.

Horror zstąpił na oczy Zerefa. Przeraziła go ta propozycja, co zaskoczyło Natsu. Mógłby przysiąc, że przynajmniej go zainteresuje.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz