Rozdział 18

108 16 6
                                    

PO PIERWSZE: 1000 wyświetleń! Wow, that's great! Oczywiście, to nie jest jakiś niesamowity wynik przy 60 tys. wyświetleniach innych opowiadań, ale to zawsze jakiś początek!!!! Dziękuję ogromnie!

— Znowu mi się nie udało — odparł młodzieńczy, zmęczony głos. Jednak ku zaskoczeniu Lucy, nie brzmiał na zawiedzionego.

Wyraz jego twarzy nie zdradzał wiele. Był pozbawiony emocji, pozbawiony nawet tego chłodu, z którym Lucy się spotkała w trakcie podróży. Brakowało w tym chłopcu życia stosownego to jego wyglądu. A wydawało się, że miał nie więcej niż szesnaście lat.

Zbliżył się wraz z Shiną. Podążała za chłopakiem ostrożnie, ważąc na każdy krok. Jakby bała się zrobić coś niestosownego, coś co może wprowadzi chłopaka w gniew.

— Zeref — odburknęła Lucy. — A więc to nie był przypadek?

Założył ręce za plecami. Przeszedł obok Lucy, mierząc ją chłodnym wzrokiem. Choć z drugiej strony miała wrażenie, że to nie jej osoba jest obiektem zainteresowania maga. Przypuszczenia potwierdziły się, gdy spojrzał w stronę panien młodych.

Kobiety w tym samym momencie uśmiechnęły się szeroko, jak na powitanie. Cofnęły się o krok, gdy Zeref stanął naprzeciw nich.

Lucy zamarła. Czas nie miał tu żadnego znaczenie. Jej serce jakby stanęło na ten moment, kiedy Zeref znajdował się obok niej. Nie patrząc. Nic nie robiąc.

Nie chciała niepotrzebnie obawiać się maga, ale zachowanie Shiny zaniepokoiło ją. Dziewczyna drżała. Co rusz zerkała w stronę Lucy.

Szukała ratunku?

Znowu zamierzała przeprosić?

Lucy nie zdołała odczytać jej intencji. Kryło się w niej wiele sprzeczności, niejasności, których Lucy nadal nie rozumiała. Do czego doprowadzą? Za każdym razem obawiała się, że do nieszczęścia, ale czy aby na pewno tego powinna się bać?

— Kim one są? — spytała niepewnie.

Zeref stanął. Nawet nie raczył odwrócić się do niej, kiedy odpowiedział:

— Testem.

— Czego? — drążyła dalej.

— Chyba wszystkiego po trochu.

— I po to ta misja? — wypowiedziała słowa, nim zdążyła ugryźć się w język. Oskarżyła Zerefa bez żadnych podstaw.

— Misja dotyczy tych kobiet? — zwrócił się do Shiny.

Skinęła głową, a w zasadzie energicznie nią dygnęła.

Głupia...

— Nie — Lucy poprawiła szybko dziewczynę.

— Więc czego? — brzmiał, jakby powoli tracił cierpliwość.

Wdech. Wydech. Nie poniesie się emocjom.

— Chodziło o zmarłych. O kradzież zwłok. O znalezienie złodzieja — wyjaśniła krótko i rzeczowo, lecz z chwilą, gdy padły słowa, zdała sobie sprawę, kto jest złodziejem. — To nie ty zgłosiłeś misję?

— Lucy, po co miałbym to robić. Na pewno nie chciałbym obok siebie całego pułku uzbrojonych magów. Zbyt wielu by wtedy zginęło. A tak tylko jeden...

Machnął dłonią.

Jak na rozkaz, panny młode ruszyły na Lucy.

Przewróciła oczami. Tylko tego jej brakowało.

Lucy wspięła się na schody i pobiegła na pierwsze piętro. Shina została z Zeref, biednie przyglądając się oddalającej się Lucy, aż ich spojrzenia się minęły.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz