Rozdział 33

89 10 5
                                    

Wspomnienie 3 — I tak spotkała Zerefa

Czerwonokrwiste ślepia smoka wyjrzały znad linii drzew. Nashi wskoczyła na gałęzie, zmierzając na samą górę najwyższego drzewa, skąd wzrok sięgał nawet królestwa smoków.

Jej oczy tkwiły wśród chmur, mokrych pierzyn, między którymi chciała latać.

Gdyby tylko ktoś dał jej skrzydła, przemierzyłaby na nich cały kontynent, a może i wychyliła nos poza wszelkie granice.

— Uważaj, dziecko — ostrzegł ją Iggis. Smok ognia trzepnął ogonem i zrzucił małą.

Spadła kilka poziomów niżej, aż zatrzymała się na jednej z gałęzi. Bolało, ale jednocześnie śmiała się jak opętana. Radość ją ogarnęła. Od dawna nie czuła w żadnym miejscu tak dobrze jak tutaj — przy królu lasu i przy Iggisie.

Na złość smoku, znowu weszła wyżej, napotykając na jego jaszczurze oko. Było piękne, on był piękny. Mama kiedyś opowiadała jej o smokach, ale nigdy nie sądziła, że obraz, który przedstawiła, nie był zniekształcony. Smoki były najdoskonalszymi istotami. Wystarczyło raz ujrzeć bestię, by pokochać ją na wieki.

— Zejdź! — rozkazał jej ostrym tonem Iggis.

— Nie. Niby dlaczego?

Zajrzała za Iggisa. W oddali palił się ogień, podobno była tam wioska. Nigdy jej nie odwiedziła. Król lasu zabronił wychodzić poza jego teren. Iggis za wrażliwie podchodził do tematu ludzi i uważał, że należy trzymać się od nich z daleka. Jednak Nashi przez większość swojego życia żyła z ludźmi. Nie mogli być tacy źli, prawda?

Udając, że się słucha Iggisa, zeszła z drzewa. Wykorzystała okazję. Król lasu zapadał w długi sen, Iggis nigdy nie patrzył pod łapy. Na jedną mrówkę nigdy nie zwraca się uwagi — często powtarzał.

Pobiegła — szybciej niż jakikolwiek człowiek, prędzej od większości bestii z tego lasu. Sama stała się potworem, podobnie jak jej ojciec. Ale zamiast wstydzić się tej mocy, wykorzystała ją i biegła.

Minęła większość drzew, kierując się na wioskę. Prowadził ją zapach dymu. Może urządzili przyjęcie? O tej porze roku witano wiosnę, za jej czasów palili pierwsze kwiaty. Tu może napotka na inną tradycję?

A ludzie krzyczeli. U niektórych krzyk był innych, ale większość z mieszkańców wrzeszczała z radości. Nashi wyskoczyła z lasu i powitała wszystkich gorącymi słowami:

— Cześć, mogę się przyłączyć?

Zamarli.

I Nashi zamarła.

A inni płonęli.

Trzy kobiety płonęły na trzech stosach ustawionych przed samą wioską. Od osady odgradzał stary mur z kamienia. Kobiety ryczały z bólu, wijąc się w płomieniach. Ich skóry były spopielone. Dopiero teraz dotarł do niej ten przerażający swąd spalonego ciała.

Cofnęła się, napotkała kogoś za nią. Mężczyzna, mag, pochwycił ją w silnych uścisku, z którego nie mogła się wyrwać. Machała nogami, kopała go, nawet biła, ale stał niewzruszony.

— To smok — obwieścił wszystkim.

— Na stos z nią!

— Nie, do wody, niech utonie!

— To dziecko smoka? Gdzie jest jej matka? Musimy ją spalić! Dziwka smoka!

— Zamilczcie — rozkazał najstarszy z mężczyzn. Uderzył laską w sam środek zbiegowiska. A potem wyszedł naprzeciw. Stanął przed Nashi. — To nie wina tego dziecka, że narodziła się jako potomek potwora. Uwolnimy ją z tego cierpienia. Szybko i bezboleśnie.

Nashi zionęła ogniem, lecz ten nie dotarł do ludzi. Ściana lodu zablokowała mu drogę. Spróbowała jeszcze raz, z silniejszym, pełniejszym płomieniem, ale i ten nie przedarł się przez osłonę.

Mężczyzna trzymający ja od tyłu wydobył zza pasa nóż myśliwski. Przyłożył go do jej gardła. Zachłysnęła się powietrzem. Nie mogła oddychać. Brakowało jej tchu, a najgorszy był ten chłód wydobywający się z ostrza.

— Pogromco smoków, no już, już, spokojnie — zwrócił mu uwagę starszy mężczyzna.

— To potwór — oświadczył pogromca. — Zionie ogniem.

Staruszek westchnął.

— No cóż, rób, co trzeba.

Ostrze pokryło się lodem. Zabrał je z szyi Nashi. Odetchnęła z ulgą, ale spokój trwał tylko chwilę, bo moment później ostry ból przedarł się do świadomości dziecka.

Krzyknęła tak przeraźliwie, że wrzaski kobiet zanikły w obliczu jej głos. Krew spłynęła po jej ustach. Splunęła i kolejna fala bólu zalała jej ciało. Chciała zionąć ogniem, najprzeraźliwszym w całym jej życiu, ale nie dobył się z niej.

Wargi, policzki przeraźliwie ją piekły, jakby ktoś je przeciął...

Zobaczyła swoje odbicie w ostrzu pogromcy smoków. Jej twarz krwawiła od przecięcia. On naprawdę zranił ją.

— Już niedługo, dziecko — obiecał jej staruszek.

Zrobiło się ciemno. Weszli w dym wydobywający się z palących stosów. Zapiekły ją od niego oczy. Płakała — i z bólu, i ze strachu i z bezradności. Wiła się w uścisku przeklętego mężczyzny, który gdzieś ją niósł.

Owinął wokół szyi Nashi linę i zacisnął.

Znów zaczęła się dusić.

Bała się i nic nie mogła zrobić. To za szybko się działo, a poszła się tylko przywitać z tymi ludźmi, więc jak skończyła w podobnej sytuacji? To niemożliwe. Zaprzeczała wszystkiemu, co się właściwie działo.

Błagała o ratunek — mamę, tatę, króla lasu, Iggisa. Kogokolwiek. Cokolwiek, ale nikt nie przybywał jej na pomóc.

Została sama.

Głupia.

Bezmyślna.

Nieuważna.

Głupia.

Nashi żałowała wszystkiego, co doprowadziło ją do tego momentu. Dlaczego w ogóle zniknęła z ukochanego domu? Kto ją tutaj zaprowadził? Pytania przewijały się jedne z drugimi, a ani ratunek, ani śmierć nie przybywały.

Nagle sznur wokół jej szyi zacisnął się — tak mocno, że nie zdołała dłużej oddychać. Pogromca smoków wyprowadził ją do tłumu. Śmiali się, skakali z radości, przeklinali ją, a wszystko dlatego że...

Przemknęła oczy, a kiedy je otworzyła, leżała pośrodku pustego pola. Ktoś zbliżał się, słyszała powolne kroki kogoś lekkiego, jakby dziecka albo nastolatka. Ale było jej już wszystko obojętne.

Tamci ludzie zniknęli. Nashi wzięła kilka głębokich wdechów z wdzięcznością za każdy z osobna. Nigdy wcześniej nie cieszyła się z powodu głupiej bryzy otaczającej jej ciało. Dzięki temu pomyślała, że ten cały atak, pogromca smoków i ginące kobiety to koszmar, który jej się przyśnił, gdy uciekła od Iggisa. Przez moment w to uwierzyła, ale do momentu,w którym dotknęła swoich ust i rany przecinającej jej twarz od ucha do ucha.

Wstała i wrzasnęła z bólu, który dopiero do niej dotarł.

— Jestem Zeref — przedstawił się podchodzący do niej nastolatek. — Jestem... częścią twojej rodziny.

Nashi Dragneel wróciła, ale do czasów, kiedy jej mama była niewiele młodsza od niej.

Sadddddddd :(

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz