Rozdział 70

42 2 0
                                    

Ech, ostatnio brakuje mi czasu :( Smutełek

Oddech Natsu uspokoił się. Od kilku godzin nie wstrząsnęły nic żadne konwulsje, więc Lucy rozsiadła się wygodnie na fotelu, który wcześniej zajmował Gray, i na moment zamknęła oczy. Nie dała rady zasnąć. Chwila relaksu sprawiała, że budziła się gwałtownie z krzykiem zduszonym między zamkniętymi wargami. Przetarła zmęczone oczy i przykryła się kocem w tę wietrzną i chłodną noc.

Natsu drżał pod kilkoma warstwami narzut, międzyczasie nałożyła na wierzch kolejną. Mimo to gorączka i ciągłe uczucie zimna wciąż go trawiły.

Nie obudził się ani razu odkąd pojawiła się w tym pokoju. Zastanawiała się, czy może to właśnie jej obecność nie pozwala Natsu otworzyć oczu. Co powie, jak ją zobaczy? Jakimi pytaniami zaskoczy? Czy w ogóle jej wybaczy?

Nieudolnie wierzyła, że pierwsza jego reakcja będzie przepełniona miłością, że wybaczy jej i może znowu będzie tak jak dawniej.

Dlaczego tak głupio o tym marzyła? Przecież to niemożliwe...

Przyciągnęła kolana do piersi, głowę położyła na oparciu. Łzy z trudem trzymały się w jej oczach. Nie chciała płakać, do tej pory wylała już wystarczająco dużo łez.

— Hej... — usłyszała słaby, ledwo słyszalny głos.

Zerwała się z miejsca. Podeszła do Natsu i podniosła powoli jego głowę. Podłożyła mu poduszkę, pozwalając odetchnąć po długich dniach snu.

— Hej — powtórzył, tym razem z otwartymi oczami.

— Hej, głupku. — Pogładziła mu włosy. — Długo spałeś.

— Hm... — mruknął. Dalej nie był w stanie mówić.

— Tak, ale... ale... — Pociągnęła nosem. — Będzie już wszystko dobrze, jak sądzisz?

Odwrócił wzrok od Lucy, wbijając go w pustą ścianę.

Lucy zawstydziła się jego reakcją. Nie wiedziała, jak ma odpowiedzieć, czy jakiekolwiek słowa zmienią teraz cokolwiek. Dlatego sięgnęła ku ramieniu Natsu i na nim położyła swoją dłoń.

— Wybacz mi — wyszeptała, jakby to cokolwiek miało zmienić. Natsu nie chciał na nią patrzeć w tym momencie, powinna to uszanować i w głębi serca akceptowała jego decyzję, ale... Obiecał jej pomoc, jeśli tylko będzie jej potrzebowała, a właśnie teraz najmocniej jej oczekiwała.

Zacisnęła dłoń w pięść. Zastanowiła się przed moment, co jeszcze powiedzieć, czy to cokolwiek zmieni? Nie dowie się tego bez ryzyka.

— Oszukiwałam cię od dłuższego czasu — zaczęła swoją opowieść. Czy w ogóle jej słuchał? Tym razem to nic nie znaczyło. — Czy oszukiwałam? To trochę za wiele powiedziane, nie zamierzałam mówić ci prawdy. O Nashi, o Zerefie i o tym bogu, bo się bałam. Nashi... W sumie przedstawiła mi się jako Shina to nasza... — przełknęła głośno ślinę, na moment się zatrzymując. — To nasza córka... z przyszłości — wydusiła z siebie.

Złapała się za usta. Żółć podeszła jej do gardła, chwyciło ją wrażenie, że za moment zwymiotuje. Samo wyobrażenie Nashi, jej córki, która powróciła do przeszłości, żeby zapobiec wydarzeniom z przyszłości, potęgowało chowane w niej lęki.

Samotność.

Bezradność.

Słabość.

Natsu zerknął na Lucy, krótko, bo w ostatniej chwili zdążyła napotkać na jego spojrzenie.

— Nie wybaczysz mi? Hm? — Trąciła go w czoło. — Nikt mi nie powiedział, że to tak się skończy albo zacznie, w zależności od tego, jak na to patrzeć.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz