Położyli ją na wyłożonej na wozie słomie, klepiąc ją ciaśniej, żeby Lucy odpoczęła na wygodnym łożu. Zeref wyciągnął z kieszeni kilka ziół ze wschodnich krain, które trzymał zasuszone w małym woreczku. Wszystko wysypał na brzuch Lucy. Wciąż krwawił, ale stan kobiety był stabilny. Oddychała równo, jakby tylko spała po ciężkim i wyczerpującym dniu, a nie umierała.
Zeref zmierzył jej puls. Był właściwy. Potem jeszcze zajrzał pod jej powieki. Źrenice nie reagowały na światło właściwie.
Zmieszany odrobinę mag rozpoznał kilka ziół i wrzucił je do ogniska. Niezwykły zapach podziemnej lawendy rozniósł się dokoła. Starszy mężczyzna kichnął w reakcji na mocny zapach.
— Czy ty chcesz mnie otruć? — zaczął narzekać.
— Wybacz proszę, panie Iggis. — Zeref skinął głową w ramach przeprosin. — Zapewne popełniłem kilka błędów przy wyliczaniu płatków lawendy. To zdradzieckie rośliny. Zaczynając od czasów pierwszych władców Fiore, stanowiły nie lada...
— Nawet nie zaczynaj — przerwał mu Iggis. Zabrał ze sobą butelkę z whisky i odszedł lekko chwiejnym krokiem w stronę swojego wozu. W drugiej karawanie spała smacznie cała rodzina z dzieckiem.
Shina usiadła przy Lucy. Pogładziła jej blady policzek i uśmiechnęła się chłodno. Zeref zapatrzył się na nią. Na drobną twarzyczkę, na rozpuszczone włosy i na cienką bliznę za jej uchem.
— Nie powinno cię tu być.
Shina parsknęła śmiechem.
— Ciebie też, więc nie narzekaj — fuknęła.
— Nie narzekam. Zwyczajnie jestem zaniepokojony. Moje czyny to jedno, ale twoje to czysta głupota.
Walnęła pięścią o powóz ze złości.
— Naprawdę?! — oburzyła się. — Ze wszystkich ludzi na świecie akurat ty masz prawo, żeby mówić mi cokolwiek. Uratuj ją, to mi wystarczy. Więcej mi nie potrzeba.
— Gdyby to było proste, to nie spotkalibyśmy się dzisiaj. Jesteś naiwna Na...
— Shina! — przerwała mu gwałtownie. — Mam na imię Shina, zapamiętaj, proszę.
Zeref skinął głową ze zrozumieniem i powtórzył kilka razy wspomniane imię jak mantrę. Sięgnął ku twarzy dziewczyny. Położył dłoń na jej policzku.
— Miło cię widzieć — odparł.
Zarumieniła się delikatnie i położyła swoją rękę na dłoni Zerefa.
— Nie powinno mnie tu być — powtórzyła jego własne słowa. — Może...
Zeref zabrał rękę. Wyrwał z głowy Shiny jeden, długi włos, a potem wrócił do Lucy. Zadrżała tym razem, kiedy położył włos na brzuchu kobiety. Z rany wyciekła gęsta, ciemna krew. Zeref włożył palce do otworu.
— Przynieś mi lawendę — rozkazał Shinie.
— A gdzie "proszę"?
— Próbuję uratować jej życie.
— Dziękuję!
— Proszę.
Shina wydobyła z popiołów lekko zwęgloną lawendę. Drobne kwiatki całkowicie opadły, kiedy poruszyła rośliną. Podała gołą łodygę Zerefowi. Włożył ją wprost do rany.
Ciałem Lucy zawładnęły spazmatyczne drgawki. Podskoczyła w miejscu. Zeref wciąż trzymał rękę w jej ranie. Zmarszczył czoło z niepokoju.
![](https://img.wattpad.com/cover/242450201-288-k198314.jpg)
CZYTASZ
Pogromca smoków [z]
Fiksi Penggemar"Wszyscy odeszli. Zostałam sama" Pomimo sławy, którą zdobyła... Pomimo mocy, którą osiągnęła... Pomimo podroży, którą odbyła... Nikt nie wrócił. Dwa lata po walce z gildią Tartaros i rozłąką członków Fairy Tail, Lucy ostatecznie traci nadzieję na po...