Rozdział 76

44 4 0
                                    

WRÓCIŁAM!!!

Nashi wysunęła się spomiędzy wełny i zerknęła w kierunku rodziców — pijanego ojca i spokojnie śpiącej mamy. Nie pamiętała, kiedy ostatnio oddech mamy był tak wyrównany, bez drgań przerażenia, które budziły ją niemal każdej nocy przez dręczące ją koszmary. Nie pozwalały jej wypocząć, co razem z tatą odkryli pewnej nocy. Obiecali, że zachowają to dla siebie. Na szczęście tej nocy mama była bezpieczna.

Z zadowoleniem wymalowanym na drobnej twarzy, Nashi wyskoczyła z domu.

Noc zwiastowała nowy początek. Istoty w wymarłych czasów ponownie budziły się do życia, wypełniając krainę Magnolii światłem magii.

Nashi przeszła przez umarły sprzed czterystu lat karawan magów, pozdrawiając ich szczerym uśmiechem. Każdy z nich ze zdumienia obejrzał się po sobie. Nich wcześniej w podobną noc nie odezwał się do nich. Podróżni omijali karawany w milczeniu, udając, że widok półprześwitujących emanujących błękitną poświatą postaci to tylko nocna mara, o której wkrótce powinni zapomnieć. Jednak Nashi wskoczyła na ich powóz, między matkę i jej córkę. Niewinnie pomachała nogami i w końcu zapytała:

— Czy bóg pojawił się na tym świecie?

Równocześnie wszystkie duchy zmarkotniały. Nikt nie wspominał o bogu, panował całkowity zakaz, a każdego, kto poruszył ten temat, czekała straszna kara — choć nikt nigdy nie poznał prawdy i nie dowiedział się, co właściwie oznaczała ta groźna.

— Nie martwcie się, nikomu nie stanie się krzywda — zapewniła. — Muszę się z nim spotkać, a nie wiem, czy już się pojawił w tych okolicach.

Koło powozu najechało na kamień.

Wszyscy podskoczyli, a moment później koło pękło. Powóz przewrócił się na bok, kończąc podróż duchów tej nocy.

— Nie słyszeliśmy, nie widzieliśmy — odpowiedzieli chórem i odeszli do zaświatów, pozostawiając dziewczynkę w samotności.

Nashi pobrudziła sobie sukienkę w kałuży, rozdarła brzeg o wystającą znad mchu gałąź i odkryła, że jej pierwsza w życiu podróż wcale nie zaczęła się tak, jak zapewniono ją w snach.

— Bogu, co przewracasz ludzki strumień losu, znajdź minutkę dla dziewczynki szukającej domu — zaśpiewała, jej głos uniósł się echem przez las. — Zły bogu, ukarz tych, którzy blokują ścieżek tor. Dziewczynka śpiewa, dziewczynka wzywa...

Usłyszała za sobą ciężkie, męskie kroki, podążające za nią od momentu, w którym oddaliła się zniszczonego powozu. Jednak ciężar mężczyzny był inny od tego, który emanowały duchy. Ktoś ją śledził i niezależnie od okoliczności, nie mogło wyniknąć z tego nic dobrego.

— Co tu robisz o tej porze? — zapytał jeden z mężczyzn. Wyszedł naprzeciw Nashi, blokując jej przejście.

— Idę na spotkanie z bogiem — odpowiedziała szczerze, choć podejrzewała, że niewielu z żywych by jej uwierzyło.

— To jakiś żart? — upewnił się mężczyzna — tęgi, o nieprzyjemnej twarzy i jeszcze mniej przyjemnym zapachu. Wątpiła, by wziął kąpiel w ciągu ostatnich kilku tygodniu.

— Nie, bóg obiecał czekać na mnie w tym lesie — kontynuowała swoje wytłumaczenia.

— Ej, a to nie córka tego całego Dragneela? Podobno wrócili ostatnio do Fairy Tail? — Podszedł do nich mag o bardzo skrzeczącym głosie, niski, wydawał się niewiele wyższy od samej Nashi. — Na pewno warto z nimi zadzierać?

— Żartujesz sobie? — oburzył się pierwszy. — Jeszcze kilka lat temu była to jedna z najgroźniejszych i najpotężniejszych gildii, a teraz? Mówią, że od śmierci tego całego Makarova nie potrafi się odbić od dna.

Pogromca smoków [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz