|Ray x Reader| Służący

152 14 5
                                    

[T/i]- twoje imię

Info: na potrzeby rozdziału uznajmy ze masz dwójkę starszego rodzeństwa- siostrę oraz brata.

~♡~

Ray był zdecydowanie chłopakiem twoich marzeń- kochający rośliny i zwierzęta, nieśmiały i opiekuńczy. Po prostu chodzący ideał.

Jednak miał jedną wadę- pochodził z zupełnie innej warstwy społecznej.

Przeciągnęłaś się i spoglądałaś na chłopaka, który odsłaniał zasłony w twojej komnacie.

-Dzień dobry, Panienko.- uśmiechnął się niepewnie.

-Ray, dobrze wiesz, że możesz spokojnie mówić mi po imieniu, gdy jesteśmy sami.- upomniałaś go.

-Niestety, Panienko, ale w rezydencji znajduje się jeszcze sporo gości z poprzedniego wieczoru. Nie powinienem...- powiedział szeptem.

No tak. Twój ojciec wczoraj zorganizował wielki bal na cześć twojego rodzeństwa, które to właśnie się zaręczyło. Sporo gości jeszcze pozostawało, ze względu na dość sporą ilość alkoholu we krwi, co skutkowało tym, że musieliście z Ray'em bardzo uważać jak się zachowujecie czy zwracacie się do siebie.

-Kucharz na śniadanie przygotował dziś grzanki z zapiekaną mozzarellą oraz suszonymi pomidorami z dodatkiem bazyli, do tego czarna herbata z cytryną oraz listkiem mięty.

~♡~

Ojciec żegnał już ostatnich gości w rezydencji, kiedy ty siedziałaś w altanie w ogrodzie przyglądając się odjeżdżającym dorożkom.

Nie lubiłaś tłumów, dlatego też nie lubiłaś tego typu imprez.

Spokojnie popijałaś herbatę ciesząc uszy odgłosami przyrody. Kawałek twojego ulubionego ciasta idealnie pasował do napoju, który wcześniej przyniósł ci Ray, za co byłaś mu wdzięczna.

Jednak jedna myśl nie dawała ci spokoju.

-Sądzisz, że ojciec też niedługo wyda mnie za mąż?- zapytałaś, gdy zauważyłaś jak białowłosy podchodzi do ciebie z tacą ciasteczek na podwieczorek.

-Nie mam pojęcia, [T/i], ale patrząc na te a nie inne okolicznosci...

-Pewnie już niedługo...- westchnęlaś- Ray, ja nie chcę wychodzić za mąż za mężczyznę, którego nie darzę uczuciem...!- wyznałaś prawie że płacząc.

-Proszę, nie płacz, Panienko... Tak będzie najlepiej...

W głębi bolały go te słowa. Byłaś kobietą jego marzeń, na którą niestety nie mógł sobie pozwolić z oczywistych względów.

Pojedyncza łza spłynęła po twoim policzku, jednak szybko ją starałaś nie chcąc ukazać swojej słabości. Mimo wszystko... Jego słowa cię cholernie zabolały.

Czy to oznaczało, że byłaś dla niego tylko osobą dla której pracował? Nic dla niego nie znaczyłaś?

-M...Muszę już iść. Ojciec i tak pewnie się zdenerwuje, że nie pożegnałam gości.- minęłaś białowłosego kierując się w stronę budynku.

~♡~

-Jak dobrze, że już jesteś.- skomentował twój ojciec ciepło się uśmiechając- Byłaś w ogrodzie, prawda?

One-shots |Mystic Messenger| ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz