|Ray x Reader| Różany ogród

860 45 4
                                    

 WAŻNE INFO: Załóżmy że Mint Eye nie było organizacją stworzoną przez Rikę. Załóżmy że organizacja ma paręnaście lat, a Rika po kimś przejęła rolę kolejnej Zbawczyni.

[T/i]- twoje imię

[K/w]- kolor włosów

[K/o]- kolor oczu

..............................................

PERSPEKTYWA [T/i]

Kilka tygodni po twoich narodzinach, gdy wracałaś z rodzicami ze szpitala zdarzył się wypadek. Wjechała w was ciężarówka. Pomimo reanimacji i szybkiego transportu do szpitala, twoich rodziców nie dało się uratować. Sprawca wypadku osierocił cię, a kilka tygodni później, gdy dostał wypis ze szpitala, powiesił się obwiniając się za to wszystko.

Gdy doszłaś do siebie oddano cię pod skrzydła organizacji Mint Eye.

W tych czasach organizacja ta nie była niczym złym. Była to po prostu organizacja pomagająca innym osobom, którzy tej pomocy potrzebowali. Pod skrzydłami dawnej, wtedy wychowującej cię, Zbawczyni wyrosłaś na piękną i mądrą dziewczynkę. Chętnie niosłaś pomoc innym, ani nie byłaś wulgarna czy nieuprzejma. Anioł w ludzkiej postaci.

Kochałaś przebywać na świeżym powietrzu, dlatego praktycznie zawsze można było znaleźć cię w ogrodzie, który od czasu do czasu pomagałaś podlewałaś pomagając innym członkom organizacji.

Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.

Dawna Zbawczyni przeszła na emeryturę, gdy ciężko zachorowała. Zastąpiła ją inna, młodsza kobieta o blond włosach, jasnej cerze i oliwkowych oczach.

Od kiedy Rika przejęła tytuł Zbawczyni, a wszystko się zmieniło.

Mint Eye stało się dla niektórych wręcz więzieniem, w którym musieli siedzieć za karę.

Sama byłaś jedną z tych osób.

Miałaś czternaście lat,a mimo wszystko się bałaś. Dla ciebie Zbawczyni była nieobliczalna.

-[T/i]...- usłyszałaś głos Zbawczyni.

-Z...Zbawczyni! Coś się stało? W czym mogę pomóc?- zapytałaś z wymuszonym uśmiechem.

-Chodź ze mną na spacer.- poprosiła, ale w jej głosie mogłaś wyczuć jad- Cóż... Zdążyłam zauważyć że nie jestem tu zbytnio darzona sympatią...

-Niech Zbawczyni tak nie mówi. Po prostu nie wszyscy są tak otwarci na zmiany.- uśmiechnęłaś się próbując wybrnąć z sytuacji.

-[T/i], ty też musisz się do tego przyzwyczaić, prawda?- zapytała a na jej twarzy pojawił się niezbyt przyjazny uśmiech- Nigdy mnie nie lubiłaś, co?

-Z... Zbawczyni...- jęknęłaś przestraszona gdy wepchnęła cię do obcego dla ciebie pomieszczenia.

-Nie martw się. Za chwilę nic nie będziesz pamiętać.

*

I od tamtej pory twoje dotychczasowe życie w organizacji całkowicie się zmieniło. Oczywiście na gorsze, ale skuteczność eliksiru była ponad twoją silną wolą i racjonalnym myśleniem.

Jak zwykle pielęgnowałaś róże ze szczerym uśmiechem na twarzy. Kochałaś to robić a róże były twoimi ulubionymi kwiatami.

-[T/i].- usłyszałaś głos blondynki- To jest Ray. Pomoże ci w ogrodzie. - po tych słowach po prostu odeszła.

-Miło mi cię poznać.- uśmiechnęłaś się szczerze- Jestem [T/i].

-J... Jestem Ray...- wyjąkał.

-Jesteś trochę nieśmiały, ale to nie szkodzi. Jestem wyjątkowo kontaktową osobą.

-W... W porządku.

Spodobała ci się jego delikatność. Przypominał ci ciebie kiedy byłaś mała. Byłaś nieufna do każdego spotkanego człowieka. Po prostu się bałaś i trochę wstydziłaś.

Tego dnia bardzo ci pomógł. Był straszny upał i sama nie dałabyś rady poradzić sobie z całym ogrodem. Do tego dowiedziałaś się że twój nowy towarzysz również kocha kwiaty i przebywanie w ogrodzie. Od razu wiedziałaś, że się dogadacie.

-Ray.- odezwałaś się gdy siedzieliście na ławce po skończonej pracy- Od kiedy należysz do organizacji? Nigdy cię tu nie widziałam.

-Cóż... Jestem tu od dobrych kilku lat, ale przeważnie pracowałem całymi dniami.

-Och... To znaczy że nie pozwalano ci wyjść?- zapytałaś prosto z mostu- Ja... Przepraszam! Nie powinnam pytać o takie rzeczy. Wybaczysz mi?

PERSPEKTYWA RAY'A

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

[T/i] jest uroczą młodą kobietą. Zbawczyni dobrze uznała, przydzielając mnie do niej. Jest miła, kulturalna, jest rozmowna ale czasami wolimy posiedzieć w ciszy no i kocha kwiaty.

Ostatnio zachorowała, co bardzo mnie zasmuciło. Pracowałem w ogrodzie sam nie mając się do kogo odezwać.

Gdy [T/i] wyzdrowiała... Po prostu nie mówiłem tylu słów na raz. Byłem szczęśliwy widząc [K/w]-włosą z powrotem przy mnie.

-Mam nadzieję, że nie zamęczyłeś się, gdy byłam chora. To bardzo duży ogród i bardzo dużo pracy.- powiedziała przycinając gałązki sekatorem.

-Nie martw się, [T/i]. Nie musisz się o mnie martwić, I tak dużo dla mnie zrobiłaś.- uśmiechnąłem się.

-Nie zrobiłam, aż tak wiele, Ray.- zaśmiała się. Tak uroczo...- Powinieneś dziękować sobie. Wiem, że nie jesteś taki otwarty, a jednak otworzyłeś się na mnie. Dziękuję.

Zaniemówiłem.

Usłyszałem jeszcze tylko jej cichy chichot a następnie poczułem coś ciepłego na moich ustach. Dopiero po paru chwilach dotarło do mnie, że są to usta dziewczyny.

-[T/i]!- dobiegł nas zdenerwowany głos Zbawczyni- Co ty wyrabiasz, dziecko?!

-Z...Zbawczyni... Ja...

Blondynka chwyciła ją za rękę lekko ją wykręcając przez co [K/w] włosa zawyła z bólu.

-Zbawczyni, przepraszam!- powiedziała błagalnie mając łzy w oczach.

-Za późno na przeprosiny, [T/i]...- powiedziała oschle i zaczęła ją prowadzić w stronę budynku.

Patrzyłem w jej zaszklone [K/o] oczy, w które zawsze kochałem patrzeć.

I odeszły.

Czemu ich nie zatrzymałem? Czemu nic z tym nie zrobiłem?

Gdybym to zrobił... Zobaczyłbym ją jeszcze kiedyś i mógłbym poczuć jej usta na swoich jeszcze raz...

One-shots |Mystic Messenger| ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz