42. Lotnisko

291 16 20
                                    

Anna jechała w ciszy cały czas przeglądając przez okno i myśląc o tym, że już nigdy nie spotka miłości jej życia. Tak chciałaby cofnąć czasu i tamtego nieszczęsnego dnia nie wychodzić z domu. Może nic by się wtedy nie stało i teraz siedziała by w ramionach ukochanego oglądając  z nim romantyczny film. Zastanawiała się jak mogła związać się z takim chorym psychicznie człowiekiem. Gdyby się z nim nie rozwiodła to aż lepiej nie myśleć co by się stało. W sumie to ten rozwód nie wiele dał, miała się od niego uwolnić i zacząć na nowo życie, jednak jak widać się nie da. Jest uwiązana do niego jak pies na łańcuchu. Z tych okropnych myśli wyrwał ją dotyk czyjejś ręki, na swoim udzie, oczywiście był to Stanisław. Co on sobie wyobraża, że ja po tym wszystkim normalnie będę go traktować, po tym co mi zrobił, jak się nademną znęcał, bił i katował? W życiu nie stworzę z nim "szczęśliwej rodziny".

- Co ty robisz?! Zabierz tę rękę - mówiąc to przesunełam jego zimną dłoń, jednak on nie odpuszczał

- No jak to co kochanie, jesteś moją miłością, kocham Cię to normalne rzeczy

- Nigdy nie  będę twoją miłością! Moją jedyną, prawdziwą miłością jest Wiktor! - w oczach pojawiły się łzy smutku i tęsknoty, ale szybko je otarła aby Stanisław ich nie widział

- A ty znowu o nim. Mówiłem Ci, że masz o  nim zapomnieć i koniec kropka!

Blondynka już  nic nie odpowiedziała tylko odwróciła głowę  drugą stronę aby nie musieć już na niego patrzeć. W ciszy dojechali na ogromne lotnisko w Warszawie. Reiter nie chciała wysiąść, lecz dwoje mężczyzn siłą wysadzili ją z samochodu. Próbowała się wyrwać jednak to na nic, byli silniejsi. Już dłużej nie stawiała oporu i poszła posłusznie w stronę odprawy. Szybko oddali walizki i resztę bagaży, których nie mogli wnieść do samolotu. Stanisław oczywiście postarał się zapewnić lot pierwszą klasą aby zaimponować Ani. To nic nie dało, Anna nadal siedziała smutna i wypatrywała czy przypadkiem nie zauważy może gdzieś Wiktora albo Zosi. Do ostatniej chwili miała nadzieję, że ją znajdą i uratują. Tak naprawdę wiedziała, że już nie ma nawet najmniejszych szans, nie mieli adresu miejsca jej pobytu ani godziny wylotu do Stanów. Wreszcie przyszedł ten moment, w którym musieli udać się do bramki, a potem do samolotu. Reiter szła jak najwolniej żeby to spowolnić, jednak mięśniaki Potockiego cały czas ją pilnowały. Kiedy miała już przychodzić nagle usłyszała, że ktoś ją woła, nie wiele myśląc odwróciła głowę.

- Anka! Cześć, kupę lat

- Mateusz?! Boże nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę

- Gdzie lecisz? Do Stanów? Tak daleko?

Anna zrozumiała, że to jej ostatni ratunek i postanowiła poprosić o pomoc

- Pomóż mi, ja nie chcę tam lecieć, on mnie zmusził!

- Chodź tutaj do mnie - mówiąc to wyciągnął rękę do Anny i się do niej zbliżył, jednak został odepchnięty przez ochroniarza

- Zostaw ją!

- To wy ją zostawcie! - uderzył go w twarz, zaczęli się bić i nagle przybiegła policja poinformowana o całym zajściu, rozdzieliła ich

- Pomóżcie jej, on ją zmusza do wylotu!

- Spokojnie

- Nie spokojnie! Musicie zareagować teraz póki nie jest jeszcze za późno!

- Dobrze, zapraszam Pana pojedzie Pan ze mną na komisariat

- Nigdzie nie jadę! - Potocki zaczął uciekać, ale jeden z policjantów był szybszy i go złapała, tymczasem Anna korzystając z chwili podbiegła do Mateusza i się do niego mocno przytuliła i cicho szepnęła

- Dziękuje...

--------------------------------------------------

Uratowana nasza Anna! Może nie przez Wiktora, ale jest ratunek! Jak myślicie co tam dalej się stanie? :)

Anna&Wiktor ❤Miłość nieskonczona❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz