Pierwszy tego dnia wstał Wiktor, którego obudził dźwięk natrętnego budzika. Zanim poszedł zrobić im śniadanie popatrzył jeszcze chwilę na swoją piękną narzeczoną, była taka bezbronna i delikatna, jej blond kosmyki opadały na bladą twarz. Tak się cieszył, że ją znowu ma, że znowu jest przy niej, teraz jej nie opuści na krok, będzie ją pilnował i nic się jej już nie stanie. Gdyby wtedy ten jej kolega nie był tam to pewnie Anna byłaby już w Stanach i musiała nadal żyć z tym potworem. Mimo, że nie chciał jej budzić z przyjemnego snu, musiał to zrobić, gdyż o godzinę zaczynali dyżur. Zaczął składać namiętnie pocałunki na jej ramionach, przez co wywołał uśmiech na jej twarzy.
- Kochanie, wstajemy
- No już, już
- Teraz
- Jeszcze chwilka
- Anka, jesteśmy już spóźnieni!
- Co?! Nie mogłeś tak od razu - mówiąc to pospiesznie wstała i ruszyła zdenerwowana do łazienki aby się trochę ogarnąć
Rozśmieszony brunet ruszył w kierunku kuchni aby zrobić wyśmienite naleśniki z owocami na śniadanie. Kiedy skończył zobaczył, że w jego kierunku idzie już ubrana i wyszykowana blondynka. Jednak zamiast usiąść do stołu, pobiegła do przed pokoju założyć buty i płaszcz.
- Wiktor, ty jeszcze nie gotowy jesteś?! Góra nas zabiję! Widziałeś gdzieś mój telefon?! - zaczęła zestresowana przeszukiwać półki
- Aniu, spokojnie - wziął jej ręce w swoje
- Jest godzina 9:30 dopiero za pół godziny zaczynamy dyżur, choć zrobiłem śnaidanie
- Jezu Wiktor! Ja Cię normalnie zabiję, na zawał przez Ciebie zejdę!
- Na pewno nie, póki jestem z Tobą. Nie pozwolę na to, a teraz chodź, bo wystygnie
Para zjadła przyszykowany przez mężczynę posiłek i wyszła z domu trzymając się razem za ręce. Postanowili, że skoro mają jeszcze trochę czasu i jest ładna pogoda to pójdą napieszo przez park. Ruszyli w kierunku stacji i już po chwili byli w pięknym, zadbanym i spokojnym kwiatowym raju, jak to zawsze nazywała Anna. Było w nim mnóstwo roślin i drzew. Dużo zieleni nadawało uczucie relaksu i spokoju, a zapach kwiatów wprawiał w dobry nastrój. Miłą chwilę przerwał przechodzień, który ich napotkał.
- Dzień dobry, cześć Aniu
- Cześć Mateusz.. - z Anny momentalnie zszedł dobry humor
- Mateusz? To ten, który Cię uratował?
- Tak zgadza się
- Dzień dobry i bardzo Panu dziękuję! Nawet nie wie Pan jaki jestem wdzięczny
- To drobiazg
- Wybacz Mateusz, ale się spieszymy na dyżur, chodź Wiktor - mówiąc to pociągnęła go za rękę
- Paa - zdążył tyle powiedzieć zanim odszedł
- Co się dzieję? Przecież mamy jeszcze trochę czasu
- Nic, po prostu zanim zacznę dyżur chcę porozmawiać jeszcze z dziewczynami
- Swoją drogą, to ten Mateusz to fajny gość, muszę poznać go bliżej
Blondynka już nic nie odpowiedziała i całą drogę do bazy szła w milczeniu i słuchała tylko tego co ma do powiedzenia Wiktor. Gdy tylko przeszła przez próg stacji została powitana okrzykami i miłymi słowami.
- Ania, tak się cieszę, że już jesteś!
- Nawet nie wiesz jak nam Ciebie brakowało!
- Mi też Was brakowało dziewczyny
Zanim zespół Anny dostał wezwanie, kobiety zdążyły wszystko i wszystkich oplotkować. Wezwania były zazyczaj lekkie, do jakiś złamań kości i porodów. Wolne chwilę spędzała z kubkiem kawy przytulając się do Wiktora. Zostały jej 2 godziny do końca dyżuru myślała, że przesiedzi je na kanapie tuląc się do ukochanego, jednak jak na złość dostała wezwanie do poważnej kolizji. Dwa samochody się zderzyły, w jednym z nich dzieci z rodzicami. Wysłane zostały tam od razu dwie karetki Anii i Wiktora. Pierwszy dojechał na miejsce zespół dr. Reiter, sprawdziła czy w ierwszym aucie wszystkie osoby oddychają i przekazała je Banachowi, który akurat się zjawił, a sama poszła do drugiego samochodu. Kiedy otworzyła drzwi od strony sprawcy wypadku zamarła...
--------------------------------------------
Hejka! Noi kto to jest ten kierowca? Co tam z tym Mateuszem, czy Wiktor go lepiej pozna?
CZYTASZ
Anna&Wiktor ❤Miłość nieskonczona❤
ContoOpowiada o 32 letniej Annie Reiter i 35 letnim Wiktorze Banachu, którzy się w sobie raptownie zakochują❤...