Ebony
W nocy byłam tak wykończona, że spałam jak zabita. Kazuma był obok mnie. Przytulał mnie od tyłu, a ja byłam tak zmęczona, że nie oponowałam. Pozwalałam mu być blisko mnie. Mężczyzna również spał mocno, gdyż kiedy obudziłam się nad ranem i odwróciłam się w jego stronę, zobaczyłam jego spokojną, pogrążoną we śnie twarz.
Wpatrywałam się w oblicze Kazumy, gdyż teraz, kiedy spał, mogłam to robić bez cienia skrępowania.
Spędziłam z tym potworem dziewięć lat. Byłam jego niewolnicą, kochanką, a teraz miałam zostać jego żoną.
Musiałam coś z tym zrobić. Nie mogłam pozwolić, aby moje szczęście zostało mi odebrane. Nie teraz, gdy poznałam Vlada Perringtona. Mojego pana, mojego króla i władcę mojego serca. Człowieka, który był moim wszystkim. Oddawałam mu się bezgranicznie. Nie wstydziłam się odkrywać przy nim swojej cielesności i pragnień. Rozkoszowałam się faktem, iż należałam do niego, a on należał do mnie.
Ostrożnie wstałam z łóżka tak, aby nie zbudzić Kazumy. Mój narzeczony odwrócił się na drugi bok i chwycił w dłoń kołdrę, zapewne myśląc, że byłam to ja. Zamruczał coś przez sen, podczas gdy ja narzuciłam na siebie jego przydługą koszulkę i po cichu wyszłam z pokoju.
Zeszłam na dół. Dotarłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, pragnąc zjeść cokolwiek, lecz nagle coś przykuło moją uwagę.
Zobaczyłam błysk. W pierwszej chwili wystraszyłam się myśląc, że była to broń, ale po prostu mój zmęczony umysł płatał mi figle. Okazało się bowiem, że to wcale nie była broń, a przynajmniej nie taka w rodzaju pistoletu. Była to inna broń, co nie oznaczało, że mniej groźna.
Zakryłam usta dłonią, widząc piękną suknię przewieszoną przez oparcie kanapy. Była błyszcząca i rozkloszowana u dołu. Górę stanowił przylegający do ciała gorset, który mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Z boku stało z kolei pudło, w którym zobaczyłam czarną koronkową bieliznę. Nie pozostawiała wyobraźni wiele miejsca. Na podłodze z kolei stały białe szpilki.
Uklęknęłam na podłodze, chwytając w dłoń szpilkę. Obracałam ją i przyglądałam jej się, podziwiając jej piękno. Cały strój był naprawdę olśniewający i ogromnie mi się podobał. Wolałabym jednak wyjść za mąż za Vlada, a nie za Kazumę.
Nie wyobrażałam sobie naszego małżeństwa. Mimo, że znaliśmy się z Kazumą jak nikt inny, to nie czułam do niego absolutnie żadnych pozytywnych uczuć. Dominowały we mnie nienawiść i złość. Kazuma Toshiro był największym błędem mojego życia.
Nie rozumiałam, dlaczego los mnie tak okrutnie pokarał. Zaśmiał mi się prosto w twarz, jakbym była nic nie warta.
Podczas ostatnich dni zrozumiałam, że ludzie, których uważałam za swoich rodziców, wcale nimi nie byli. Opiekowali się mną dlatego, że pewnego dnia, gdy miałam wystarczająco dojrzeć, miałam zostać oddana Yakuzie. Od początku mieli tego świadomość, ale mimo wszystko, traktowali mnie jak swoją córkę. Dawali mi prezenty na urodziny, otaczali mnie miłością i interesowali się szkołą. Nie czułam się tak, jakbym była przez nich niechciana lub traktowana gorzej niż inne dzieciaki, które miały biologicznych, a nie adopcyjnych rodziców.
Wszystko mnie bolało. Chciałam to zakończyć. Byłam coraz bliższa podjęcia decyzji o popełnieniu samobójstwa, ale Kazuma od zawsze mi wpajał, że tylko tchórze decydowali się na ten krok. Nie byli w stanie udźwignąć życia, dlatego żałośnie się poddawali i odbierali sobie życie. Mimo, że nie znosiłam tego, co mówił mi Kazuma, to miał w tym trochę racji. Każdy człowiek miał swoje granice wytrzymałości i rozumiałam decyzje tych, którzy postanowili się poddać, niemniej sama nie byłam taka, aby przestać walczyć. Skoro przez dziewięć lat walczyłam o wolność i prawdziwą miłość, byłam w stanie wciąż walczyć. Jeśli Vlad mnie nie odnajdzie, to trudno. Będę życzyła mu wszystkiego, co najlepsze, ale musiałam przynajmniej spróbować żyć tak, jak na to zasługiwałam.
CZYTASZ
The Devil's Notes
ActionVlad Perrington ma wszystko. Jest słynny z precyzji w zabijaniu, a także podszywania się pod różnych ludzi. Jest ceniony w środowisku mafijnym. Mimo, że jest bogaty i otacza się pięknymi kobietami, wciąż nie spotkał miłości swojego życia. Mężczyzna...