Ebony
Siedziałam na podłodze w sypialni i płakałam rzewnymi łzami. Kilka minut temu skończyłam stroić się na walkę, ale nie byłam w stanie wyjść z pokoju. Miałam ochotę tylko płakać i przeklinać swoje niesprawiedliwe życie.
Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie, widząc w nim dziewczynę, którą nie chciałam być. Oddałabym wszystko, choć nie miałam nic, aby wrócić do Stanów. Moje życie nie musiałoby wyglądać tak, jak dawniej. Nie wtrącałabym się w życie moich rodziców, skoro ułożyli sobie wszystko na nowo. Pragnęłam tylko być wolna i szczęśliwa, a przede wszystkim - bezpieczna.
Vlad nie mógł umrzeć, ale wiedziałam, że Kazuma zrobi wszystko, aby tak się stało. Byłam pewna, że wybrał mu takiego przeciwnika, który pokona Vlada i zetrze go na miazgę.
Nie chodziło o to, że nie wierzyłam w siłę Vlada. Wiedziałam, że był silnym mężczyzną, ale ostatnie godziny sprawiły, że jego ciało nie było w pełni sił. Ręce bolały go przez to, że były skute przez większość czasu. Oprócz jednego posiłku, który mu przyrządziłam, nie jadł nic. Byłam również pewna, że nie spał.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Zamarłam i ucichłam jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Poczułam na swoich ramionach dłonie, które tak dobrze znałam. Starałam się oddychać tak płytko, jak to możliwe. Miałam nadzieję, że gdy przestanę oddychać i nie będę się ruszać, Kazuma sobie pójdzie, ale niestety świat nie był taki prosty i piękny, jak mogłam tego chcieć.
- Boisz się o swojego kochasia, aniołku?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, aby nie zdenerwować narzeczonego. Nie byłam pewna, czy mówienie prawdy w tej sytuacji było wskazane. Kiedy jednak mężczyzna zacisnął mocno palce na moich ramionach, wiedziałam już, że nie mogłam kłamać.
- Nie chcę, żeby umierał. Jeśli będę świadkiem jego śmierci, nigdy ci tego nie wybaczę, Kazuma.
Zaśmiał się cicho, jakby z politowaniem.
- Kochanie, nie sądziłem, że zakochasz się w Rosjaninie. W dodatku takim, który z ochotą zabija ludzi. Masz jednak dziwne upodobania, ale nie mnie to oceniać. Możesz być pewna, że gdy zobaczę, iż na ringu sprawa dobiega do końca, wezmę cię na kolana, przytulę i nie pozwolę ci patrzeć na śmierć Perringtona.
- Jesteś podły. Nie takiego mężczyznę chcę poślubić.
Kazuma chwycił mnie za szczękę. Spojrzał na mój makijaż i uśmiechnął się. Zsuwając wzrok niżej, spojrzał na moje niemal odkryte piersi. Sam kazał mi założyć tak wyzywającą sukienkę, zapewne po to, aby pochwalić się przed członkami Yakuzy, jaką miał narzeczoną.
- Nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii, słonko - odparł, przyciskając kciukiem moją dolną wargę. - Jesteś moja i nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale sądzę, że dostałaś dziś odpowiednią karę. Nie chciałem pieprzyć cię na oczach Vlada, ani tym bardziej nie chciałem, abyś to ty pieprzyła jego, ale czasami trzeba zasmakować czegoś innego, aby docenić to, co się ma.
Nie rozumiałam go. Kazuma Toshiro był potworem i nigdy nie miałam zmienić o nim zdania. Nie cierpiałam go i życzyłam mu wszystkiego, co najgorsze. Ten człowiek zasługiwał na śmierć, jednak to chyba byłaby dla niego zbyt łagodna kara. Powinien cierpieć dniami, a może nawet miesiącami, a to i tak byłaby zbyt łagodna kara dla takiego drania.
Mężczyzna chwycił mnie za rękę. Podniósł mnie na nogi i wyprowadził mnie z pokoju.
Kiedy wyszliśmy przed dom, zobaczyłam Shina i Lee, którzy prowadzili Vlada do samochodu z przyciemnianymi szybami. Vlad ubrany był w brudne ubrania, które z pewnością nie należały do niego. Ręce miał skute za plecami, a jego nogi łączyła kolejna para kajdan z krótkim łańcuchem. Na głowie miał czarny worek, który wokół szyi zawiązany był sznurkiem. Ten widok sprawił, że zapłakałam cicho nad losem tego cudownego mężczyzny, którego czas na tym świecie powoli się kończył.
![](https://img.wattpad.com/cover/305031536-288-k765120.jpg)
CZYTASZ
The Devil's Notes
AcciónVlad Perrington ma wszystko. Jest słynny z precyzji w zabijaniu, a także podszywania się pod różnych ludzi. Jest ceniony w środowisku mafijnym. Mimo, że jest bogaty i otacza się pięknymi kobietami, wciąż nie spotkał miłości swojego życia. Mężczyzna...