Felix
Zwinąłem się w kłębek na wygodnym łóżku. Nigdy nie leżałem na tak miękkim materacu. Moja pościel, jeśli w ogóle taką posiadałem, była wiecznie brudna i śmierdząca. Jake, czyli mężczyzna, z którym mama mieszkała od wielu lat, nie pozwalał nam normalnie funkcjonować. Karał nas za to, że żyliśmy. Mimo, iż przez jakiś czas traktował mnie z godnością i na każdym kroku zapewniał mnie, że jest dumny, iż ma takiego syna, to szybko się to zmieniło. Z czasem nie karał już tylko mamy, ale również mnie.
Zacisnąłem palce na pościeli, walcząc z napływającymi mi do oczu łzami. Mama powtarzała, że nie powinienem za nią tęsknić, ale to było silniejsze ode mnie.
Załkałem głośno, przykładając pościel do ust, aby Edgar mnie nie usłyszał. Po obiedzie powiedział mi, że będzie siedział w swojej pracowni i zajmował się najnowszym wynalazkiem. Mimo, że z jednej strony chciałem z nim posiedzieć, to jednak wizja samotności była dla mnie bardziej kusząca. Nie wyobrażałem sobie bowiem płakać przy nim. Chciałem sam mierzyć się ze swoim cierpieniem. Zasługiwałem na to, aby bolało mnie serce i moja pokręcona dusza.
Mama nie żyła. Czułem to. Mówiła mi, że gdy zostawi mnie u Vlada, odejdzie z tego świata. Nigdy mnie nie okłamywała. Nie starała się kolorować rzeczywistości. Była szczera i za to mocno ją kochałem. Gdyby nie choroba, na pewno przez długie lata mogłaby cieszyć się życiem. Nie byłoby ono łatwe jako, że byliśmy bezdomni i musieliśmy żebrać o pieniądze i jedzenie, ale przynajmniej mielibyśmy siebie. Tego nikt by nam nie odebrał.
Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem żyć u Vlada, który był moim tatą, za darmo. Wiedziałem, że mój ojciec miał dużo pieniędzy i dodatkowa osoba w domu nie stanowiłaby dla niego problemu, ale od dziecka wpajano mi, że powinienem zasłużyć na jedzenie. Jake lubił patrzeć, jak błagam. Często zmuszał mnie do poniżających czynności i dopiero gdy je wykonywałem, dawał mi jedzenie.
Powlokłem się do łazienki znajdującej się na korytarzu. Odetchnąłem z ulgą, gdy nie zobaczyłem w pobliżu Edgara.
Spojrzałem na swoje lustrzane odbicie i westchnąłem ciężko. Uważałem się za kogoś szkaradnego. Ktoś taki jak ja nie zasługiwał na to, aby żyć na tym pięknym świecie. Mama wielokrotnie powtarzała mi, że kochała mnie takiego, jakim byłem, lecz w głębi serca czułem, że nie byłem wystarczający. Nienawidziłem siebie za to, że nie potrafiłem ochronić jej przed Jakiem oraz za to, że gdy przyszło do ostateczności, poddałem się jej ostatniej woli. Zamieszkałem z Vladem Perringtonem, który był moim biologicznym ojcem. Bałem się, że mnie nie przyjmie i każe mi spadać, ale on postąpił godnie. Pozwolił mojej mamie odejść wiedząc, ile to dla niej znaczyło, a potem zaopiekował się mną tak, jakby w jednej chwili poczuł więź ojca z synem.
Usiadłem przy wannie, opierając się o nią plecami. Podciągnąłem nogi do piersi i objąwszy je rękoma, odchyliłem głowę w tył. Zimne kafelki stanowiły dla mnie ukojenie. Ochładzały moje rozgrzane ciało i przypominały mi o tym, że wciąż byłem żywy.
Schowałem twarz w dłoniach, znów się rozpłakując. Mama prosiła, abym po jej odejściu nie rozpaczał, ale nie mogłem spełnić jej życzenia. Czułem się straszliwie samotny i niechciany.
Wiedziałem, że Vlad, Ebony i Edgar nie powiedzieliby mi prosto w twarz, że woleliby, aby mnie tu nie było. Byli bowiem dobrymi ludźmi o szlachetnych sercach. Nie chciałem sprawiać im problemów. Nie widziałem jednak żadnego innego wyjścia z tej sytuacji, jak samobójstwo.
Gdybym się zabił, dołączyłbym do mamy, gdziekolwiek teraz się znajdowała. Wierzyłem, że była w niebie. Ktoś o tak wspaniałej duszy nie mógłby trafić do piekła, choć jeśli wierzyć temu, co mawiali ludzie, samobójcy nie mieli wstępu do nieba. Czułem jednak, że Bóg wpuści mamę do siebie i pokaże jej, że była najlepszą kobietą na świecie.

CZYTASZ
The Devil's Notes
БоевикVlad Perrington ma wszystko. Jest słynny z precyzji w zabijaniu, a także podszywania się pod różnych ludzi. Jest ceniony w środowisku mafijnym. Mimo, że jest bogaty i otacza się pięknymi kobietami, wciąż nie spotkał miłości swojego życia. Mężczyzna...