Ember
- Boże!
- Pani? Czy coś się stało?
Poderwałam się gwałtownie do pozycji siedzącej. Edgar spojrzał na mnie ze strachem. Było mi go szkoda. To nie on był winny temu, że nie ustaliłam z nim czegoś tak ważnego.
Byłam złą dominą. Nie zasłużyłam na miejsce w tym klubie. Czułam się tak przytłoczona i podekscytowana, a zarazem przerażona, że kompletnie wyleciało mi z głowy coś, za co powinnam dostać karę od Vlada, Domenica, Mastera Rose lub innych dominujących w klubie. Zachowałam się niewłaściwie. Edgar miał prawo mnie podkablować. Nie miałabym mu tego za złe. Zasłużyłam na to, aby mnie ochrzaniono za niewłaściwe wykonywanie pracy.
- Pani? Proszę, powiedz mi, co się dzieje.
- Nie ustaliłam z tobą hasła bezpieczeństwa, Edgar. Przepraszam cię z całego serca. Nie wiem, co miałam w głowie.
Mój uległy uśmiechnął się do mnie jakby z politowaniem. Nie rozumiałam, dlaczego zachowywał się w ten sposób, skoro tak potężnie nawaliłam.
- Ależ, pani. Proszę się tym nie przejmować. Wiem, że wielu uległych jako hasło bezpieczeństwa używa słowa czerwony. Na pewno użyłbym go, gdybyś posunęła się za daleko. Nie miałem jednak takiej potrzeby, skoro dotychczas wszystko było dokładnie tak, jak mogłem o to poprosić.
Westchnęłam z ulgą. Przyłożyłam dłoń do rozpalonego czoła.
- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam. Czy w takim razie czerwony będzie twoim hasłem bezpieczeństwa?
- Tak, pani - odrzekł, a ja poczułam się tak, jakby jakiś niewidzialny ciężar spadł z mojej piersi.
- Edgar, czy mogłabym na chwilę zostawić cię samego? Nie pogniewasz się na mnie?
Mój uległy zmarszczył brwi. Położyłam dłoń na piersi i wstałam z łóżka, patrząc na niego błagalnie. Nie chciałam, aby był na mnie zły, ale miał takie prawo. Skoro przez tydzień miałam się nim zajmować, powinnam przebywać z nim tak dużo, jak to możliwe. Poczułam jednak, że ten świat mnie przytłacza, dlatego musiałam wziąć oddech. Potrzebowałam tego i miałam nadzieję, że mimo wszystko Edgar nie będzie na mnie zły.
- Nie ma problemu. Wiesz, pani, sam chciałem poprosić cię o trochę czasu dla siebie.
- Mogłeś powiedzieć! Przecież wiesz, że ty jesteś najważniejszy!
Uśmiechnął się krzywo, zupełnie jakby nie zgadzał się z moim zdaniem.
- Oboje jesteśmy ważnymi elementami tej relacji, pani. Jeśli chcemy, aby nam się udało, musimy troszczyć się o siebie nawzajem.
Miałam łzy w oczach.
Edgar był przecudowny. Imponował mi tym, jak się zachowywał i w jaki sposób się do mnie zwracał. Wielu uległych, których miałam przedtem, zapominało o dynamice, jaka powinna łączyć panią i jej niewolnika. Wychodzili ze swojej roli, próbując nade mną dominować, ale takich szybko sprowadzałam do pionu albo wypraszałam. Nie chciałam tracić czasu na ludzi, którzy nie pojmowali, jak piękny był świat, do którego chcieli z moją pomocą wkroczyć.
Patrząc ze wzruszeniem na mojego uległego, zadałam mu pytanie, które krążyło w moich myślach już od dłuższego czasu.
- Mogę zapytać, jak masz na nazwisko? Wybacz, ale ty znasz moje, a ja twojego nie.
Zaśmiałam się, a on zarumienił się na policzkach.
- Edgar Westmond. Moje uszanowanie - zażartował, kłaniając się.
CZYTASZ
Edgar
ActionEdgar, podopieczny Vlada Perringtona, od lat szuka miłości swojego życia. Pragnie oddać się pod panowanie kobiety. Silne pragnienie, które nie jest zaspokojone, utrudnia mu życie. Ember, amerykanka porwana przez bezwzględnego chińskiego władcę, ma n...