55

1.3K 62 7
                                    

Edgar

- Wypuście mnie, do kurwy nędzy! Nie będę tutaj siedział!

Uderzałem pięściami w drzwi. Waliłem w nie jak opętany. Krzyczałem, żądając wypuszczenia, ale nikt mnie nie słuchał. Próbowałem nawet wyważyć drzwi uderzeniem swojego ciała, jednak nie ruszyły się ani trochę. Nie byłem w stanie jednak się poddać. Dlatego gdy Yun podszedł do mnie i nieśmiało położył dłoń na moim ramieniu, zepchnąłem ją z przekleństwem na ustach.

- Nic w ten sposób nie zdziałasz. Ten pałac do forteca. Prawdziwe więzienie. 

- Twoje słowa są dla mnie bardzo pocieszające. 

Parsknąłem na chłopaka, któremu zrobiło się przykro. Nie czułem się dobrze, traktując Yuna z góry, jednak byłem wściekły. Skoro on był jedyną towarzyszącą mi osobą, to na nim wyładowywałem swoją frustrację. Nie było to mądre, ale nie panowałem nad emocjami. Mogłem próbować się zatrzymać, jednak nie miało to większego sensu. 

- Napij się wody. Musisz pić. 

- Pierdol się, kurwa!

Oparłem czoło o drzwi. Wziąłem kilka głębokich oddechów, po czym odwróciłem się przodem do zielonowłosego chłopaka. Podobnie jak ja, był nagi i bezbronny. Widać było, że się mnie bał. 

- Przepraszam, Yun - wyszeptałem, podchodząc do niego. Chciałem położyć mu dłoń na ramieniu, jednak on zamknął oczy, jakby bał się, że go uderzę. Musiałem się więc odsunąć, nie chcąc stresować i tak już zestresowanego chłopaka. 

- Nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina. Jesteś zdenerwowany. Rozumiem cię. Uwierz mi jednak, że nie chcę twojej krzywdy. Możesz mnie nienawidzić, ale bardzo bym tego nie chciał. 

Przeczesałem włosy gwałtownym ruchem dłoni. Odchyliwszy głowę w tył, zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.

Nie miałem nic do Yuna. To nie była jego wina, że Ember została niewolnicą Chena Xing Ke. Mimo, że w tej chwili moim nadrzędnym celem było uratowanie mojej pani, to nie mogłem wyładowywać się na niewinnym Yunie. Dlatego, nie zważając na naszą wymuszoną nagość, podszedłem bliżej i wziąłem chłopaka w objęcia. Przez kilka pierwszych chwil Yun nie wiedział, jak zareagować. Odetchnąłem z ulgą, gdy w końcu sam objął mnie ramionami i rozluźnił się, wtulając twarz w moje ramię. 

Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Obaj odwróciliśmy się gwałtownie w tę stronę. Zazgrzytałem zębami, gdy przed sobą zobaczyłem Chena Xing Ke. Miał narzuconą na ramiona tradycyjną szatę, której nie związał. Tym sposobem widziałem jego kutasa. 

Miałem ochotę wydrapać mu w oczy. Rzucić się na niego z paznokciami i rozorać mu tą przystojną buźkę. Ten facet śmiało mógłby uchodzić za kogoś w rodzaju koreańskiego idola. Wiele dziewcząt zakochałoby się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie powinienem mieć o nim takich myśli, jednak byłem obiektywny. Gdyby Chena nie ogarnęło szaleństwo, mógłby zachowywać się jak na zwyczajnego mężczyznę przystało. Nie wiedziałem, czy rzeczywiście był kimś w rodzaju chińskiej arystokracji, jednak nawet jeśli tak było, nie dawało mu to prawa, aby porywać niewinne kobiety i czynić z nich swoje niewolnice. 

- Widzę, że świetnie się dogadujecie. Nie chciałem wam przeszkadzać.

Wyraźnie z nas kpił. Mimo, że traktował nas z wyższością, w jego oczach zobaczyłem błysk podniecenia. Kto by pomyślał, że ten człowiek był biseksualny. 

- Czego chcesz? Gdzie jest Ember?

- Mój nieposłuszny motylek - rzucił zaczepnie Chen, podchodząc bliżej. Uszczypnął mnie w policzek i zaśmiał się, gdy skrzywiłem się z odrazą. - Nie martw się. Świetnie bawię się ze swoją żoną. Posłuchajcie, chłopcy. Do wieczora chciałbym spędzić z nią czas sam na sam. Mamy zaplanowaną pewną zabawę. 

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz