14

1.8K 63 7
                                    

Chen Xing Ke 

Uśmiechałem się, patrząc na sprawozdanie, które napisał mi Yubei.

Już za sześć dni moja kochana Ember, mój piękny storczyk, miała do mnie wrócić. Celowo dałem jej możliwość wyjścia na wolność na tydzień. Zastrzegłem sobie jednak, że będzie musiała do mnie powrócić z łupem. Dopiero, gdy uznam, że skarb jest wart mojego czasu, pozwolę jej odejść. 

Cóż, taką wersję jej przedstawiłem, ale każdy kto mnie znał wiedział, że nie dotrzymywałem słowa.

Ember była dla mnie zbyt cenna, abym pozwolił jej odejść. Kochałem tą dziewczynkę i wiedziałem, że wróci do mnie w jednym kawałku, a wówczas zamknę ją w swoim pałacu na wieki. Będzie moją kochaną niewolnicą. W końcu mi ulegnie. Pewnego dnia wskoczy mi do łóżka z własnej woli, poszukując ciepła ludzkiego ciała. 

Istota ludzka nie była stworzona po to, aby żyć w samotności. Każdy, prędzej czy później potrzebował znaleźć bratnią duszę, która byłaby dla niego wsparciem. Mimo, że moje rodzice nie wpoili mi, jak ważni byli inni ludzie, to w końcu poczułem potrzebę, aby poznać kogoś, kto będzie dla mnie towarzyszem. Obecność Yubeia, Lu Tiena i moich pozostałych strażników nie była tym, czego poszukiwałem. Chciałem czegoś więcej. 

Dlatego, gdy pewnego dnia zobaczyłem w klubie Ember Demond, która poruszała się na parkiecie jak pieprzona królowa, całkowicie dla niej przepadłem. Byłem gotów zrobić wszystko, aby ta boska dziewczyna była moja. Dopóki mój ojciec nie umarł, miałem problem z tym, aby sprowadzać do domu towarzyszki, lecz gdy porwałem Ember, wybłagałem u ojca, aby pozwolił jej u nas zostać. 

Tata był chory, więc jego śmierć była kwestią tygodni. Kiedy odszedł, a ja stałem się władcą Chin, nie miałem już żadnych oporów. Tylko czekałem na moment, w którym Ember pokaże swoje nieposłuszeństwo.

Gdy ją gwałciłem, czułem się tak, jakbym był pieprzonym królem. Moja księżniczka leżała pode mną i choć wyrywała się, wiedziałem, że mnie pożądała. Kiedy rozpaczliwie szukała mojej bliskości, byłem pewien, że ją złamałem. Postanowiłem jednak dać jej ostatni prezent, jakim miał być tydzień pozornej wolności. Zastrzegłem, że jeżeli Ember spróbuje opuścić klub, który sobie wybrała na tymczasową pracę, konsekwencje będą opłakane. Zagroziłem, że jeśli jakiś głupi pomysł przyjdzie jej do głowy, wybiję wszystkich pracowników klubu, a także tych pieprzonych uległych, którzy płacili kasę za to, żeby piękne kobiety pieprzyły ich w tyłek sztucznymi penisami. 

Brzydziłem się tym, co Ember miała robić w klubie. Chciałem jednak, aby się wyszalała. Zdawałem sobie sprawę, że jej miękkie serce rozkaże jej, aby obdarzyła swoich nowych znajomych sympatią. Taka właśnie była moja księżniczka. Kochała ludzi i choć lubiła nad nimi dominować, przy mnie jej radość z życia przygasła. 

Wstałem i podszedłem do okna, patrząc na moich pracowników, którzy zajmowali się ogrodem. Właśnie tworzyli staw, do którego miałem wpuścić karpie koi. Chciałem, aby Ember się to spodobało. Robiłem to dla niej. Mój pałac miał być dla niej domem, więc musiałem zadbać o to, aby czuła się tutaj tak komfortowo, jak to możliwe.

Usłyszawszy pukanie do drzwi, odwróciłem się i spojrzałem tam z zaciekawieniem. Do mojego gabinetu zajrzał Yubei. 

- Panie? Czy mogę zająć ci chwilę? 

Gestem ręki pozwoliłem mu wejść do środka. Niech zna moją dobroć. 

Yubei uklęknął przede mną na jedno kolano i spuścił pokornie głowę. Brakowało jeszcze, żeby wyraził swoje posłuszeństwo, liżąc mi buty. Ten przywilej miałem zamiar zostawić Ember. 

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz