Ember
Byliśmy już coraz bliżej Chin. Z czasem, im bliżej lądowania byliśmy, w tym większy szał wpadałam.
Jeden ze strażników, wkurzony moim zachowaniem, podszedł do Yubeia i zaproponował, żeby podać mi zastrzyk usypiający. Spojrzałam na znanego mi mężczyznę, którego imienia nie kojarzyłam, z błagalną prośbą. Nie chciałam być wobec nich taka uległa, ale nie byłam w stanie zachowywać się w inny sposób. Wiedziałam, że w rękach tych mężczyzn było życie Edgara i pozostałych. To dla nich oddałam się w niewolę. Gdyby nie oni, walczyłabym do utraty tchu.
- Nie podam jej zastrzyku. Nasz pan chce, aby jego storczyk był w pełni rozbudzony i świadomy.
Storczyk. Nienawidziłam tego przezwiska. Brzydziłam się nim podobnie jak magnolią. W ten drugi sposób zwracał się do mnie jednak Yubei, a nie Chen Xing Ke.
- Mam to w dupie. Jeśli jeszcze raz krzyknie, zleję jej tyłek pejczem.
- Nie masz prawa jej tknąć - odparował wściekły Yubei, ściskając mnie za udo. - Ember jest pod moją opieką. Wy tylko pomagacie w uprowadzeniu.
Rozgniewany mężczyzna o ostrych rysach twarzy, wyglądający niczym kobra, spojrzał na mnie z nienawiścią. Gdyby nie było tutaj mojego obrońcy w postaci Yubeia, na pewno splunąłby mi w twarz, a może i potraktował gorzej.
- Jak sobie chcesz. Wierz jednak, że jeśli mnie wkurwisz, oberwiesz boleśnie, suko.
Skuliłam się. Spuściłam głowę, czując wstyd, gdy Kobra tak mnie nazwał. Nie chciałam pytać mężczyzny o jego imię, więc sama nadałam mu takie przezwisko.
- Nie przejmuj się nim, magnolio - oznajmił spokojnie Yubei, głaszcząc mnie po nodze, która nerwowo podskakiwała. - Bohai jest zdenerwowany, bo musiał zostawić swoją kobietę, która jest w ciąży. Na pewno ulżyło mu, że może wrócić do niej wcześniej. Nie gniewaj się więc na niego.
Byłam zdziwiona, że ktoś o tak paskudnym charakterze, jakim odznaczał się Bohai zwany Kobrą, był w stanie usidlić jakąś kobietę, a w dodatku ją zapłodnić. Nie wierzyłam w to, że jakakolwiek niewiasta mogłaby być z tym człowiekiem z własnej woli. Współczułam tej dziewczynie i miałam nadzieję, że jednak nie była z Bohaiem z przymusu. Choć mimo, że jej współczułam, to najbardziej w tej sytuacji współczułam sobie.
W końcu samolot zaczął podchodzić do lądowania. Yubei upewnił się, że miałam zapięte pasy bezpieczeństwa. Mężczyzna założył mi na oczy opaskę.
- Mam cię zakneblować? Czy mogę ci zaufać?
Zaufanie w tej sytuacji brzmiało po prostu śmiesznie. Mimo wszystko, nie mogłam pozwolić na to, aby Yubei odebrał mi możliwość rozmawiania z nim.
- Nie będę krzyczeć. Proszę, nie knebluj mnie. Wiesz, że mam problemy z oddychaniem.
Nie kłamałam. W czasie swojej niewoli w pałacu Chena Xing Ke odkryłam u siebie lekką niewydolność płuc. Lekarz mojego "pana", który specjalnie dla mnie przyjechał do pałacu oznajmił, że było to spowodowane stresem, a konkretniej atakami paniki. Chen był wściekły, ale nie obwiniał mnie, tylko siebie. Przez dwa tygodnie zachowywał się w stosunku do mnie jak prawdziwy dżentelmen. Dbał o mnie i przytulał tak często, jak nigdy wcześniej. Później jednak jego seksualna frustracja znów wzięła górę, a ja musiałam mu się podporządkować.
Kiedy samolot wylądował na płycie lotniska, napełniłam płuca powietrzem. Gdy maszyna się zatrzymała, usłyszałam kroki strażników. Wstali ze swoich miejsc i byli gotowi, aby oddać mnie nienaruszoną swojemu władcy.
CZYTASZ
Edgar
ActionEdgar, podopieczny Vlada Perringtona, od lat szuka miłości swojego życia. Pragnie oddać się pod panowanie kobiety. Silne pragnienie, które nie jest zaspokojone, utrudnia mu życie. Ember, amerykanka porwana przez bezwzględnego chińskiego władcę, ma n...